niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 62

Jestem zmęczona, a pod moimi oczami są pokaźne sińce. Chodź dzisiejszej nocy spałam, nie obyło się bez przebudzania i dręczących myśli. Łóżko nagle stało się niewygodne. Nie jeden raz przez moją głowę przewijały się podejrzenia, że może Zayn tej nocy nie jest samotny. Zadzwonił jeszcze raz koło dwudziestej, ale wciąż nie byłam dość spokojna, by odebrać. Chyba ani przez chwilę, aż po ten moment nie byłam i nie jestem spokojna. Jestem dręczona wyobrażeniami i naprawdę rozczarowana. Wmawiam sobie, że ufam Zaynowi, ale przez noc zdążyłam nabrać w to wątpliwości. Może ufam mu, ale nie w każdej kwestii. Przemywam twarz zimną wodą, nakładam korektor pod oczy, niezbyt profesjonalnie i rozpuszczam włosy. Są potargane i po wczorajszym starannym ułożeniu nie ma śladu. Przesuwam po nich dłońmi w celu ujarzmienia harmideru i uśmiecham się zabolała do swojego odbicia. Wsuwam w jasne dżinsy luźną koszulę w korze intensywnej czerni i odpinam trzy górne guziki. Poprawiam kołnierzyk i podwijam nogawki spodni z celowo zrobionymi dziurami na udach i kolanach. Zakładam czarne, niskie skarpetki i przez chwilę delektuję się swoim odbiciem w lustrze. Nie wyglądam jak May, chociaż ciągle nią jestem. Nie wyglądam jak człowiek z ulicy, raczej jak kobieta, która ma poczucie własnej wartości. Chodź moja wartość jest nie wielka, nie zamierzam siebie nie szanować. Każdy może stwarzać jakieś pozory. Gaszę światło w łazience i sypialni, po czym z telefonem w dłoni schodzę do salonu. Dochodzi dziesiąta. Siadam na wielkim wypoczynku i wystukuję wiadomość tekstową do Zayna.

"Chcę cię już zobaczyć. Do wieczora. Wracaj bezpiecznie. May"

Nie mogę zachowywać się jak dziecko, udając obrażoną. Być może przedwcześnie osądzam go o coś czego nie zrobił. Nie mogę zakładać z góry. Czasem tylko potrzebuję czasu, by zacząć racjonalnie myśleć. Odkładam urządzenie i po raz pierwszy odkąd tu jestem uruchamiam telewizor. Wspomniałam, że bardzo, bardzo długo nie oglądałam telewizji ? Właściwie to nie pamiętam kiedy to robiłam. Nastawiam sobie kanał, na którym kilka minut temu rozpoczął się melodramat i w duchu cieszę się jak głupia. "One Day" to jeden z moich ulubionych filmów. Historia miłosna, która musiała przełknąć wiele gorzkich łez jest szczerze wzruszająca, a cóż w tajemnicy trzymam fakt, że jestem poprawną romantyczką. Dla mnie stworzone są serduszka, kwiaty, świeczki, ckliwe momenty, słodkie słówka i zdrobnienia..

***
Zrywam się do pozycji siedzącej i nabieram duży chlust powietrza. Odgarniam włosy z czoła i stawiam stopy na ziemi. Jestem wytrącona i nie wiem co się dzieje. Prawdopodobnie przysnęłam, ale nie mogę pojąć co sprawiło, że moje serce bije właśnie jak szalone. Wyprawia prawdziwe wariacje. Wyłączam telewizor, który wciąż grał i sprawdzam telefon. Zero wiadomości. Godzina osiemnasta. Wzdycham i prostuję się, rozciągając mięśnie. Przespałam cały dzień i czuję się naprawdę zdezorientowana, i głodna, i zmęczona, co jest zadziwiające, biorąc pod uwagę okoliczności. Szuram stopami po ziemi, podążając do kuchni. Muszę nakarmić burczącego potwora w moim brzuchu. Przygotowuję kolację, ale robię więcej, tak na wszelki wypadek, gdyby Zayn zaraz wszedł do mieszkania.
Gdy kuchnia jest czysta po kolacji, a ja najedzona wybija dwudziesta. Celowo wszystko przeciągałam, ale dwie godziny to wystarczająco długo czekania z posiłkiem. Powiedział, że będzie wieczorem, nie powiedział kiedy. Widocznie jeszcze nie doleciał, a może coś się stało... Przecieram oczy i opieram głowę na dłoni. Bawię się telefonem, czekając. Minuty są wiecznością.

***
Ziewam znudzona i poprawiam pozycję. Po raz tysięczny sprawdzam godzinę i okazuje się, że upłynęły dopiero dwie minuty od ostatniego razu. Mogłabym przenieść się do salonu, ale lubię siedzieć w tej kuchni. Kuchnie mają coś w sobie.
- May ?
Odwracam się przestraszona, ale zaraz uśmiecham się szeroko widząc Zayna kilka metrów od siebie. Nie słyszałam jak wszedł. Nie umiem wyrazić ulgi jaka spłynęła po moim ciele wraz z zobaczeniem go. Dostałam energii. Zeskakuję ze stołka, ale staję niepewnie, nie wiedząc czy oby na pewno chce bym była blisko niego. Może zmienił zdanie i już wcale mnie nie chce. Patrzę w jego oczy i na łagodne rysy twarzy. Świerzbią mnie ręce, chcę go dotknąć, moje nogi drgają, chcąc podejść. Na tą chwilę nie pamiętam, że jestem zła. Będę zła później.
- Chodź do mnie.
Przechodzą mnie dreszcze na słowa wypowiedziane tym chrapliwym głosem i ruszam pędem, gdy otwiera nieznacznie ramiona. Zamykam oczy i chowam się w moim ulubionym miejscu, przy nim. Obejmuję go w biodrach, gdy owija swoje ręce ciasno wokół mnie. Wdycham jego zapach i mam ochotę płakać. Kocham go tak bardzo.
- Tęskniłem za tobą kochanie, chociaż wyprowadzasz mnie z równowagi.
Całuje mnie w czubek głowy, po czym odchyla moją głowę i całuje porządnie w usta, mocno i namiętnie. Zaciskam palce na jego szerokich ramionach i podążam za tańcem jego języka, rozkoszując się słodkim smakiem. Nie oddam go nikomu.
- Ty też wyprowadzasz mnie z równowagi, Zayn.
Uśmiecha się i głaska mój policzek. Na palcu wskazującym zawija kosmyk moich włosów i jego uśmiech rośnie jeszcze bardziej.
- Podoba mi się. Wyglądasz pięknie.
Szepcze seksownie i matko boska co to jest za szept. Kolana się pode mną uginają.
- Cieszę się, że już jesteś.
- Ja też.
Pochyla się i składa pocałunek na mojej skroni.
- Przez chwilę nie widziałem kto siedzi w mojej kuchni.
Mówi poważnie, a uśmiech sam wstępuje na moją twarz.
- Liczyłeś na inną kobietę ?
- Liczyłem tylko na moją kobietę.
Szaleję przy tym mężczyźnie. Nie pamiętam, że byłam zmęczona, nie pamiętam też, że byłam smutna. Wszystko odeszło. Zayn napełnia moje życie niewyobrażalnym szczęściem. On jest tym szczęściem, wszystkim co mi potrzebne.
- Jesteś głodny ?
- Bardzo.
- Zrobię ci coś do jedzenie.
Odwracam się, ale przyciąga mnie z powrotem do siebie.
- Jedyne co chcę jeść, właśnie próbuję odejść. Pragnę ciebie.
Uśmiecha się jak kot z Cheshire i nie mogę się powstrzymać.
- Widziałam już koty bez uśmiechu, ale uśmiech bez kota widzę po raz pierwszy w życiu.
- Czy ty cytujesz Alicję, moja droga ?
Mruży zabawnie oczy i przygląda mi się bacznie. Obejrzałam końcówkę Alicji po filmie "One Day".
- Może.. skąd wiesz ? Nie możliwe byś oglądał.
- Wnuczki Caty, były raz tutaj i oglądały bajkę w salonie. Możliwe, że usłyszałem co nie co.
Chciałabym poznać wnuczki Caty. Może przyprowadzi je jeszcze kiedyś.
- Lubisz dzieci ?
- Do czego zmierza to pytanie ?
- Do niczego.
- Lubię dzieci.
Uśmiecham się. Nie mogę wyobrazić go sobie z dziećmi, to nie pasuje. On, elegancki garnitur, zazwyczaj surowy wyraz twarzy i dzieci.
- Dostanę jeść, czy muszę iść spać głodny ?
- Musisz iść spać głodny.
- Sam sobie wezmę.
Parskam śmiechem, gdy sprawnie przerzuca mnie przez ramię i podąża przez salon w kierunku schodów. Przy drzwiach stoi jego walizka, którą ciągnie za rączkę i wchodzi po schodach. Odstawia bagaż przy drzwiach w sypialni i rzuca mnie na łóżko. Odbijam się od miękkiego materaca raz i opadam na zmiętą pościel. Chwyta moją nogę w kostce i ściąga skarpetkę, po czym to samo robi z drugą. Wierzgam się gdy łaskocze mnie w podeszwę i próbuję wyrwać swoje stopy z uścisku jego dłoni. Opuszcza moje nogi na łóżko i opiera kolana o jego skraj. Podpiera się na rękach po obu stronach mojej głowy i pochyla nade mną.
- Jesteś piękna, May.
Przygryza moją dolną wargę i cmoka ją z cichym dźwiękiem. Składa pocałunek na dekolcie odsłoniętym przez trzy odpięte guziki i rozpina kolejne. Zasysa lekko skórę na podbrzuszu, co przyprawia mnie o rozlew ciepła i rozsuwa odpięty materiał na boki. Sprawnymi palcami rozpina guzik spodni i rozsuwa rozporek. Zsuwa moje dżinsy do łydek, po czym wstaje i ściąga je ze mnie całkowicie, rzucając na ziemię. Ściąga swoją marynarkę i niebieską koszulę oraz czarne spodnie od garnituru. Jezu jak ja tęskniłam za tym widokiem. Zaciskam palce na pościeli, chcę go dotknąć, ale nie chcę zepsuć tej chwili.
- Masz świadomość jaka jesteś seksowna, May ? Szaleję za tobą, tylko za tobą.
Rozstawia szeroko moje nogi i klęka między nimi. Jezu... drżę w wyczekiwaniu. Przesuwa zimnymi dłońmi po moich łydkach, udach, aż do bioder. Kciukami muska białą koronkę majteczek i przesuwa ręce dalej, aż po wcięcia w tali. Całuje mój pępek i zarostem drażni wrażliwą skórę. Nie mogę oderwać od niego wzroku. Palcem wskazującym ciągnie za prawą miseczkę stanika i wydobywa moją pierś. Ujmuje ją zwinnymi palcami i przesuwa językiem po brodawce. Chociaż próbuję się powstrzymać wymyka mi się jęk. Zaciska lekko zęby na czerwonym sutku i ssie mocno, doprowadzając mnie w największe stadium przyjemności. Odchylam głowę, a moje powieki opadają, z trudnością utrzymuję się oparta na łokciach.
- Otwórz oczy kochanie, chcę cię widzieć.
Spoglądam na niego i muszę porządnie zagryźć wargę, by znowu nie zajęczeć. Jego usta są mokre i czerwone, lekko opuchnięte, oczy świecą, długie włosy opadają mu na czoło, zarost jest długi, co najmniej trzy dniowy i jeny w życiu nie widziałam równie pięknego mężczyzny. Ujmuje moją wargę swoimi zębami i uwalnia ją z pod moich. Drażni ją językiem po całej długości, a później żarliwie całuje. Przytrzymuje dłoń na moich plecach, gdy chcę się położyć, nie pozwalając mi na to.
 - Musisz wiedzieć, że jestem tylko twój.
Odgarnia moje włosy z ramion i całuje nagie obojczyki.
- Nie kładź się, musisz widzieć.
Przesuwa się w dół i całuje moje łono zakryte bielizną. Wsuwa kciuki pod gumkę i z głośnym dźwiękiem prucia rozrywa koronkowy materiał.
- Ups.. popsułem twoje majteczki.
Uśmiecha się seksownie, patrząc w moje oczy. Tonę w nich, czuję się kompletnie obnażona i wcale nie ma to związku z tym, że jestem prawie naga. Przechodzą mnie dreszcze, a moje ciało jest jak lawa, gorące.
- Kocham cię, May.
Rozchylam usta, ale słowa zamierają mi w gardle, gdy kciukiem dotyka łechtaczki z idealną siłą nacisku. Przesuwa palcem w dół, aż po pupę i wraca.
- Jesteś taka mokra i ciepła.
Jeszcze raz powtarza swój ruch. Jęczę i opadam na materac. Unoszę biodra, prosząc o więcej.
- Podnieś się, kochanie.
Kręcę głową i wplatam dłonie w jego włosy, gdy pojawia się nade mną.
- Chcę cię, teraz.
Sapię i całuje go w usta. Wychyla się w bok i sięga do swoje szafki nocnej. Wyjmuje z niej prezerwatywę, ściga bokserki i rozwija gumkę na całej imponującej długości swojego ptaka. Jednym pchnięciem wchodzi we mnie, aż po nasadę. Krzyczę trochę z zaskoczenia, trochę z bólu. Zatacza biodrami kółka, a na jego szyi uwydatniają się żyły. Nie porusza się szybko, porusza się wolno i to ściąga mnie w przepaść rokoszy, gorące uniesienie.
- Weźmiesz ze mną kąpiel ?
Uśmiecham się leniwie do Zayna i mruczę w potwierdzeniu. Wanna to najlepsze miejsce do rozmów z nim, jest wtedy nadzwyczaj otwarty. Świetna okazja do wyciągnięcia czegoś z niego.
- Napuszczę nam wody.
Całuje mnie w czoło i idzie do łazienki. Wstaję z łóżka i zbieram nasze ciuchy z ziemi, po czym rzucam je na fotel w rogu pokoju, później zabiorę je do pralni. Już chcę odejść, ale z kieszeni spodni Zayna wypada czarne pudełeczko. Podnoszę je i chociaż nie powinnam to otwieram. W środku są piękne srebrne spinki do mankietów z inicjałami Zayna i bilecik. Biorę go w rękę i obracam na drugą stronę, gdzie ładnym pochyłym pismem są zapisane słowa.
"Wszystkie najlepszego z okazji urodzin, twoja Carmen"
Krew się we mnie gotuje. Trzaskam pudełeczkiem i odkładam je na szafeczkę nocną.
- Co robisz, May ?
Odwracam się do Zayna i mierzę się z jego podejrzliwym wzrokiem.
- Prezent wypadł ci z kieszeni.
Mijam go w drodze do łazienki. Może powinnam przetrzepać walizkę, w końcu za każdym razem gdy tykam się jego rzeczy, odkrywam coś nowego.
- To nic znaczącego.
Wchodzi za mną do łazienki, trochę rozjuszony.
- Nie powiedziałeś mi, że masz urodziny, nawet słowem nie wspomniałeś.
- Były w sobotę, nie obchodzę urodzin, nie mają dla mnie żadnego znaczenia.
- Ale spędziłeś je z Carmen. To z tej okazji była kolacja ?
- Tak, ale to bez znaczenia, May.
- Dla mnie to ma znaczenie! Spędziłeś swoje urodziny z inną kobietą na kolacji, dostałeś od niej prezent, gdy tym czasem ja prawdopodobnie nigdy bym się nie dowiedziała, że obchodziłeś swoje święto. W dodatku Carmen miała czelność nazwać się "twoją". Wszystkie kobiety nazywają się twoimi ? A może ona po prostu nadal jest twoja ?
- Przestań zachowywać się jak zazdrosna kobieta.
- Jestem zazdrosna, Zayn, i zraniona. Ty też byś był, gdyby role się odwróciły. Przebolałam twoją kolację z nią, ale nie przeboleję okoliczności i sposobu w jaki się podpisała. Nie chcę byś z nią pracował.
- Do cholery, nic mnie z nią już nie łączy. Nie zerwę z nią umowy. Nie będę mieszał życia prywatnego, w życie zawodowe.
- Więc miłej pracy.
Uśmiecham się sztucznie i idę do wyjścia. Może dla Zayna związek z Carmen jest zakończony, ale nie jestem pewna czy dla Carmen również..
- Straciłam ochotę na kąpiel.
Z garderoby biorę majtki i koszulę nocną, w co od razu się ubieram i kładę się do łóżka. Za nim Zayn wraca, zasypiam, a przynajmniej udaję, że usnęłam.
_____________________________________________________________________________________
 
 
Dziękuję wam ogromnie za cierpliwość,
wynagrodzę wam ją jakoś w tygodniu kolejnym rozdziałem, a może nawet dwoma jak się uda.
Nie sprawdziłam rozdziału, ale przeczytam go z a raz i poprawię błędy.
 Nie chcę byście dłużej czekali.  
 




piątek, 20 marca 2015

Rozdział 61

Noc jest najgorszą nieprzespaną nocą od samego mojego przyjazdu do Nowego Jorku. Skręca mi żołądek z nerwów, a ilekroć spoglądam na puste miejsce obok mnie zalewają mnie zimne poty. Zmieniam pozycję setki razy wciągu kilku godzin, tylko po to, by po przespanych dziesięciu minutach znowu się obudzić i walczyć o dalszy sen. Unoszę telefon kolejny raz do oczu, a kiedy widzę wskaźnik baterii w ułamku sekundy jestem przy stoliku nocnym i podłączam go do ładowania. Wyczekuje wiadomości czy telefonu z informacją, że doleciał na miejsce cało. Boże chcę go w domu w jednym kawałku. Martwię się o niego i prawdopodobnie zaraz oszaleję. Jest po piątej rano i minęło właśnie dziesięć godzin jak wyleciał o dziewiętnastej wczorajszego dnia.  Do Miami nie leci się dziesięć godzin, sprawdziłam to w Internecie. I wszyscy mogą być dumni, bo właśnie nauczyłam się z niego korzystać. Powinien być na miejscu jakieś sześć godzin temu. Zostawiłam mu jedną wiadomość z krótkim zapytaniem, czy jest już na miejscu, na którą rzecz jasna nie odpowiedział. Kocham mojego mężczyznę i nie chcę by coś mu się stało. Myślę, że nie zniosłabym jego straty. Wkładam szlafrok na ciało, zawiązuję mocno pasek w pasie i odłączam ładowarkę. Boso schodzę na dół, a później do kuchni, gdzie wtykam wtyczkę do kontaktu i bezpiecznie odkładam telefon na blat. Włączam ekspres do kawy i wyciągam z szafki kawę w ziarenkach. Mam zajęcie na ponad dziesięć minut, ponieważ nigdy nie przyszło mi obsługiwać ekspresu i zupełnie nie wiem gdzie wsypać kawę, czego urządzenie domaga się wyświetlając komunikat z wykrzyknikiem.

Siadam przy wyspie na wysokim stołku barowym i upijam łyk mocnego, czarnego naparu, krzywiąc się na gorycz. Muszę sięgnąć do lodówki i dolać odrobiny mleka, by złagodzić smak. Potrzebuję mocnej kawy, która zmaże zmęczenie z mojej twarzy i doda sił. Robię sobie kanapki i kroje melona, odrywając także kilka winogron od kiści. Układam jedzenie na talerzu i siadam z powrotem przy blacie zjadając posiłek. Niemal przewracam się z krzesłem, gdy telefon wydaje dźwięk powiadomienia. Przebiegam przez kuchnię i sięgam urządzenie odblokowując je. Zagryzam wargę i otwieram wiadomość.

"Jestem w Miami, May. Nie pisałem, żeby cię nie budzić. Tęsknie, Zayn."

Przez chwilę wstrzymuję powietrze, a później wzdycham z lekką ulgą. Opieram się biodrem o szafkę i wystukuję odpowiedź.

" Ja też za tobą tęsknie. Cieszę się, że jesteś bezpieczny. Uważaj na siebie. May."

Chcę odłożyć telefon, ale przychodzi jeszcze jedna wiadomość, rety jak on szybko pisze.

"Zadzwonię po spotkaniach, późnym popołudniem. Zostawiłem w gabinecie numer Taylora, zadzwoń do niego jeżeli stanie się coś złego, a później do mnie."

"Zrozumiałam."

"Cieszę się, słodka :)"


***

Rozpinam kurtkę i rozważam jej zdjęcie. Wiosna zawitała dzisiaj w Nowym Jorku, co prawda jest to pierwszy cieplejszy dzień, ale naprawdę daje o sobie znać. Oddycham głęboko i wystawiam twarz bardziej do słońca.
- Jeszcze tylko trzy przecznice.
Posyłam wesoły uśmiech do Caty i chowam dłonie w kieszeni. Biały wełniany sweter, który mam pod spodem w zupełności wystarczyłby na ten dzień.
- Dziękuję, że ze mną idziesz, Caty.
- Przyjemność po mojej stronie. Będziesz zadowolona.
Puszcza mi oczko, na co jeszcze szerzej się uśmiecham. Postanowiłam wykorzystać nieobecność Zayna i zrobić coś z włosami. Poprosiłam Caty, by poleciła mi jakiegoś fryzjera i oto jesteśmy w drodze do jej znajomego.

Loren to naprawdę gadatliwy mężczyzna, przez całe dwie godziny zagadywał mnie i Caty na zmianę opowiadając chyba całe swoje życie od poczęcie. Jego otwartość jest zaskakująca. Od urodzenia mieszka z całą rodziną w Małych Włoszech, gdzie jego ojciec prowadzi restauracje, a on kiedy nie ma zmian w salonie fryzjerskim pomaga mu w kuchni. Ma trzech braci, ale tylko on wybrał zawód fryzjera. Jest wysoki, szczupły o złotej skórze i blond włosach. Bardzo przystojny, ale nie równa się z Zaynem. Nie zamieniłabym Zayna na nikogo innego.
- Będziesz zadowolona z efektu, zaraz zobaczysz.
Loren mamrocze pod nosem odkładając suszarkę. To jego i Caty głupi pomysł z zasłonięciem lustra, bym żyła w cholernej niewiedzy. Ale nie mogę powiedzieć, że nie czuję ekscytacji. Jestem cholernie pod ekscytowana i ciekawa. Oddałam włosy w jego ręce, informując wcześniej, że mam tylko 50 dolarów. Co mogę powiedzieć, widziałam jak moje ścięte włosy lądują na ziemi i jak nakłada farbę. To przeraziło mnie wystarczająco, ale bardzo pragnę zmiany. Po za tym mam nadzieję, że moja nowa fryzura będzie wyglądała naprawdę dobrze, i że spodoba się mojemu mężczyźnie.
- Wyglądasz fantastycznie.
Caty staje obok i się uśmiecha.
- Wątpiłaś w mnie.
Loren mówi oburzony i przystawia rękę do buzi, udając zaskoczenie. Nigdy nie spędziła tak dobrze czasu, nie licząc oczywiście chwil z Zaynem.
- Gotowe.
Mężczyzna podchodzi do lustra i ściąga z niego czarny fartuch. Przez chwilę wstrzymuję oddech, a później po raz pierwszy widzę na swojej twarzy tak szeroki uśmiech i nieco zmienioną dziewczynę. Moje włosy prawie do pasa zostały ścięte w trójkąt i sięgają trochę za piersi. Wciąż mam swój brązowy kolor, ale tylko u góry, ponieważ od połowy łagodnie przechodzą w piękny blond, aż po same końce. Rety.. są oszałamiające i nadal układają się w fale.
- Wnioskuję, że ci się podoba.
- Dziękuję, Loren. Będę twoją bywalczynią.
- Nawet przez myśli mi nie przeszło, by było inaczej.

***
- Cześć.
- Cześć. Wszystko u ciebie w porządku ?
- Tak. Jak spotkania ?
- Przebiegły pomyślnie. Musiałem trochę poustawiać pracowników.
Śmieję się cicho. Nie chciałabym być w ich skórze.
- Jesteś w hotelu ?
- Tak, skarbie.
Przeraża mnie myśl, że zbliża się kolejna noc bez niego.
- Tęsknie za tobą.
- Wiem, May. Ja za tobą też.
Zastanawiam się co robił i co będzie robił przez cały wieczór oraz gdzie jest Carmen.
- Masz wszystko czego ci potrzeba ?
- Nie, nie ma tu ciebie.
Mówię z udawanym oburzeniem, na co się śmieje.
- Muszę kończyć.
- Oh. Um co będziesz robił ?
- Wychodzę na kolację... z Carmen.
Jasne. Nie mogę się odezwać, bo ściska mi się gardło.
- To tylko przyjaciółka, nie musisz się martwić. Nie zapominaj, że to ciebie kocham.
- Baw się dobrze.
Nie mogę wypowiedzieć nic więcej, bo głos zaczyna mi drżeć. Jestem zła. Jak może nazywać ją przyjaciółką i mówić, że nie muszę się martwić. To jego była narzeczona. Kochał ją do cholery ! Nie chcę żeby się z nią spotykał, ale on w ogóle na to nie zważa.
- Powiedz coś więcej kochanie.
Zamykam oczy i rozłączam się. Nie zaakceptuję nigdy ich przyjaźni. Odkładam telefon na blat i biorę uspakajający oddech. Drżą mi ręce ze złości i strachu. Jak mam być spokojna, gdy on właśnie wychodzi na kolację ze swoją byłą. Owszem powinnam mu ufać i wierzyć, że to tylko kolacja. Nie powinnam się tak zachowywać i dramatyzować. Tylko, że ja nie ufam jej i rozsadza mnie zazdrość. Telefon porusza się na blacie informując o połączeniu, dzwoni Zayn. Sięgam po urządzenie i prawie odbieram, bo pragnę go znowu usłyszeć, ale złość mi nie pozwala. Wkładam telefon do kieszeni i idę do łazienki napuścić wody do wanny. Jutro będę się czuła winna za swoje zachowanie. Dzisiaj jestem smutna i wściekła.

________________________________________________________________________________________________________________________________

  
Miłego weekend'u kochane :) 

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 60

Wycieram włosy ręcznikiem i przewieszam go przez ściankę wanny. Rozczesuję kołtuny i wyrzucam zebrane na szczotce włosy do śmieci. Powinnam podciąć końcówki, zbyt dawno tego nie robiłam. Zazwyczaj obcinam je sama, to nie trudne stanąć przed lustrem i przy pomocy nożyczek skrócić włosy o parę centymetrów, jednakże tym razem chciałabym, aby zrobił to profesjonalista. Nakładam na twarz odrobinę kremu nawilżającego o zapachu wiśni i wklepuję go opuszkami. Jak to mam w zwyczaju obciągam niebotycznie krótką halkę do spania i wracam do sypialni. Wdrapuję się na łóżko i zupełnie nieatrakcyjnie padam na twarz, zahaczając nogą o odgarniętą kołdrę. Zakrywam twarz poduszką i śmieję się z siebie.
- Jestem niezdarą.
Mamroczę do rozbawionego mężczyzny leżącego obok. Przekręcam się i wtulam w jego piękne ciało, układając głowę pod luźno leżącym na poduszce ramieniem.
- Tylko czasami.
Obejmuje mnie i przykrywa nas kołdrą.
- Kupiłam ci dzisiaj spodnie. Wszystkie jakie masz są eleganckie i od garnituru.
- Przeszkadza ci to ?
- Nie, ale jedna normalna para cię nie skrzywdzi. Przyjmiesz ją ?
- Zobaczymy. Jednakże pieniądze ci zwrócę. Nie chcę żebyś na mnie wydawała.
- Psujesz tą chwilę. Nie zabraniaj mi robienia czegoś, co sprawia mi przyjemność.
- Sprawia ci to przyjemność ?
- Ogromną.
- A więc w porządku od czasu do czasu mogę nagiąć swoje zasady. Ale nic kosztownego i nie za często.
- Okej.
- Okej.
Wciąga mnie na siebie, sadzając okrakiem na twardym brzuchu. Ciągnie mnie za ręce i trzyma je nad swoją głową, zmuszając tym samym do pochylenia się. Słodki Jezu, ależ on cudownie pachnie. Zachłannie całuje mnie w usta, bawiąc się moim językiem. Gryzie kąciki moich ust i dolną wargę, liżąc rowek między wargami. Ma fantastyczne usta. Spoglądam w duże brązowe oczy i próbuję wyrównać oddech. Wygląda jakby dręczyły go myśli, ale szeroki uśmiech, godny gwiazdy hollywoodzkiej jest mylący. Opuszkami palców przesuwa po mojej skroni i zakłada za ucho spadające na oczy kosmyki włosów.
- Jutro wieczorem lecę do Miami w sprawach hotelu.
- Oooo.. huh... kiedy wrócisz ?
- W niedzielę późnym popołudniem mam lot powrotny. Nie będzie mnie dwa dni. Poradzisz sobie sama ?
- Um tak.
- Caty przyjdzie w sobotę. 
Ukrywam swój zawód spowodowany informacją o jego podróży. Liczyłam na ten weekend. Chciałam spędzić go wspólnie z nim. Nie mam pojęcie co mielibyśmy robić, ale bardzo chciałam mieć go przez cały dzień u boku.
- Lecisz sam ?
- Będzie ze mną kilku inwestorów i.. - waha się wyraźnie - Carmen.
Zagryzam wargę i zaciskam dłonie w pięści nadal umieszczone nad jego głową. Resztki mojego dobrego humoru właśnie wyparowały. Prostuję się i przymykam na chwilę oczy. Przeciągam koszulę przez głowę w przypływie chorobliwego pragnienia dania mu powodów do tęsknoty. To niedorzeczne i idiotyczne, ale zamierzam zaspokoić go na wszelkie sposoby, tylko po to, by nie myślał o nikim innym. Nawet jeżeli faceta nie da się zaspokoić na dłuższy czas. Można na jeden dzień, ale jutro i tak poczuje chęć. Pozostaje mi wierzyć w jego wierność. Dlaczego w ogóle myślę o tym ? Czy rzeczywiście mógłby tam pójść do łóżka z inną ? O to czego się boję. Nie będzie mnie obok, a on na chwilę zapomni. Wypije kilka drinków i da się ponieść. Nie jest byle kim, przyciąga piękne kobiety jak magnez. Nie wszystkie, aczkolwiek niektóre podejmują próbę uwiedzenia go. Miałoby być tak za każdym razem, gdy będzie wyjeżdżał beze mnie ? Może i jestem teraz niezdrowo zazdrosna, ale Zayn jest znany i poluje na niego wiele jednostek płci pięknej. A Carmen.. nie znam jej dobrze, nie znam też Brada, ale czy nie chciałaby zaliczyć jeszcze jednej nocy z takim mężczyzną, chociażby w ramach zemsty ?
- Wszystko w porządku, May ?
Jak ma być w porządku. Oszaleję.
- Tak, zamyśliłam się tylko.
Uśmiecham się, chcąc być bardziej przekonująca.
- Zdradź mi swoje myśli ?
- To nic takiego.
Nie patrzę mu w oczy, nie chcę by cokolwiek w nich zobaczył. Zawsze wie kiedy kłamię, nie mogę być, aż tak okropnym kłamcą. Uśmiecham się jeszcze raz i układam dłonie płasko na jego piersiach. Pochylam się, by złożyć pocałunek na jego mostku, ale odsuwa mnie.
- Nigdy mnie nie oszukasz. O czym myślałaś ?
Zamykam oczy, gdy nas przekręca, sprawiając, że to ja leżę pod nim. Zezłościł się.
- Dochowasz wierności, Zayn ?
- Jeśli tego chcesz.
- Oczywiście, że chcę. Jak możesz ? Rozumiem, że jeśli bym nie poprosiła, nie zrobiłbyś tego.
- Tylko się drażnię.
- Dla mnie to nie jest zabawne. Zdradziłeś Ca...
- Nie waż się mi wypominać, May! Nigdy nie pragnąłem nikogo tak mocno, jak pragnę ciebie. Nie jestem draniem. Do tej pory dochowałem ci wierności i nadal będę.
Jest wściekły, ale stara się to ukryć.
- Dobrze. Poróbmy coś przyjemnego.
Zmieniam temat. Nie chcę już drążyć, kłótnia jest ostatnim co potrzebuję przed jego wyjazdem. Widocznie się rozluźnia i lekko uśmiecha. Szorstkim zarostem przesuwa po moich piersiach i szczypie kciukiem oraz palcem wskazującym napięty sutek. Ja też się rozluźniam.
- Czy to jest przyjemne ?
- Uhum..
Wprawnie jednym ruchem przekręca mnie na brzuch, a ja nie mogę myśleć o oddychaniu, gdy wsuwa dłonie pod moje piersi. Językiem przesuwa od lewej łopatki do prawej i przygryza skórę na krzyżu. Jego utalentowane palce głaszczą moje piersi i muszę zacisnąć uda, bo cała pulsuję w wyczekiwaniu.
- Urocze dołeczki.
Całuje dwa dołki u dołu moich pleców, a później brutalnie gryzie mnie w lewy pośladek. Piszczę zaskoczona i zaciskam jeszcze mocniej uda, w przypływie nowej fali podniecenia.
- Masz seksowny tyłeczek.
Gwałtownie przewraca mnie z powrotem na plecy i łapie za moje kostki rozstawiając szeroko nogi. Pochyla się nade mną opierając swoje ciało na kolanach i zgiętych ramionach.
- Czy kochanie się możemy zaliczyć do czegoś przyjemnego ?
Z moich ust wydobywa się jęk, gdy całuje mnie pod uchem i szepcze chrapliwie.
- Powiedz mi.
- Tak.
- To dobrze kochanie, bo zamierzam się z tobą kochać.
- Bardzo poproszę.
Unoszę miednicę w rozpaczliwym pragnieniu i ocieram się o stwardniałego penisa upchanego w bokserkach. Do diaska z moim planem zaspakajaniem go. Diabli go wzięli, w momencie, gdy ten facet użył swoich cudownych ust i palców. O tak umie wyprawiać niesamowite rzeczy przy użyciu swojego ciała. Całuje rowek między obrzmiałymi piersiami, pępek, podbrzusze i łono. Nie mogę skupić się na oddychaniu. Głaska językiem wewnętrzną stronę lewego uda, jest już tak blisko. Przytrzymuje moją nogę siłą, gdy podrywam ją niespokojnie. Nie pozwala mi na jakikolwiek ruch, wciąż zbliżając się do złączenia ud. Skomlę gdy się zatrzymuj i wciąga głośno powietrze nosem. Niemal czuję tam jego oddech i drapiący zarost.
- Chcesz bym cię dotknął ?
- Nie drażnij się ze mną.
Leżę niespokojnie wyczekując jakiegokolwiek ruchu z jego strony, ale nic nie robi.
- Proszę, Zayn.
Unoszę głowę, ale natychmiast układam ją z powrotem na poduszce, bo właśnie wtedy jego palec odnajduje moją łechtaczkę.
- Cholera jasna. Jesteś cała mokra.
- Bo cię pragnę.
Mam wrażenie, że umrę, gdy odsuwa się ode mnie, pozbawiając mnie całkowicie jego dotyku na kilka chwil. Zerkam na skraj łóżka, gdzie stoi rozrywając torebeczkę z prezerwatywą. Tuż pod gęstymi czarnymi puklami stoi pokaźna erekcja. Natura go obdarowała. Oczywiście nie mogę stwierdzić, czy jest największy, ale ja z pewnością nic większego w sobie nie zmieszczę. Wraca do mnie, obdarzając namiętnym pocałunkiem. Pociera swoim nosem o mój i nieśpiesznie wsuwa się we mnie. Oddycham głośno. Zayn zamyka oczy opierając się swoim czołem o moje i zatrzymuje się.
- May.
Szepcze, nierówno oddychając. Zaczyna poruszać w przód i w tył z każdym ruchem nabierając tempa. Łapię się jego silnych ramion, gdy unosi moje kolano, chcąc otworzyć mnie jeszcze bardziej. Za każdym razem to co ze mną wyprawia jest oszałamiające. Wstrząsa mną, a włosy na moim ciele stają dęba. Potrafi słodko i intensywnie kochać się, jak chyba nikt inny na tym świecie.
- Dalej kochanie.
Doznaję orgazmu drżąc przy jego ciele. Nim zdążę odetchnąć pełną piersią, mężczyzna sztywnieje, a po chwili wlewa się we mnie.
- Kocham cię, mała.

Głaskam dłoń mojego chłopaka spoczywającą na moim brzuchu i spoglądam na jego piękną twarz.
- Zayn ?
Otwiera oczy, mrucząc z pytaniem.
- Chcę byś wiedział, że nie jestem od ciebie zależna.
- Co masz na myśli ?
- To, że jeżeli mnie skrzywdzisz odejdę. Nie wiem, czy będę umiała bez ciebie żyć, ale nie zostanę z tobą. Żyłam już na ulicy, dam radę zrobić to kolejny raz. Chcę tylko żebyś wiedział, że to że nie mam niczego, nie znaczy, że zostanę. Nie zawaham się, cię zostawić.
Ból przemawiający przez jego grymas sprawia, że mam wyrzuty sumienia, ale nie mogę cofnąć swoich słów. Powiedziałam prawdę.

***
Poranek jest dosyć stresowy. Nie mam ochoty puszczać Zayna, ale i tak w końcu to robię. Ubiera się, zabiera swoje bibeloty i wychodzi do pracy. Już zaczynam tęsknić chodź wcale jeszcze nie wyjechał.

Południe mija na szykowaniu obiadu dla Zayna, który wrócić ma wcześniej niż zwykle, by zdążyć się spakować. Przed szesnastą wyjmuję kurczaka w słodko-ostrej skórce z piekarnika i ziemniaki w mundurkach, a chwilę po szesnastej wraca Zayn. Układam sztućce na stole gdy wchodzi do kuchni, obdarowując mnie słodkim pocałunkiem.
- Pięknie pachnie.
Uśmiecham się i dostawiam dwie szklanki oraz dzbanek z wodą. W milczeniu jemy, a później Zayn idzie się spakować. Nie pozwala mi sprzątać mówiąc, że on zrobi to później, ale jeżeli posprzątam to teraz, będziemy mieli kilka chwil więcej. Zayn kończy pakować się w przeciągu czterdziestu minut, zostaje nam niecała godzina, nim wyjedzie na lotnisko. Siedzę grzecznie na łóżku, czekając, aż dołoży do bagażu ładowarkę do telefonu i dokumenty, o których zapomniał.
- Wszystko. Muszę się wykąpać.
Kiwam głową i opadam plecami na miękki materac.
- Mam ochotę na prysznic w towarzystwie, idziesz ze mną kochanie.
Rozpina guzik moich jeansów i ściąga mi je z nóg wraz ze skarpetkami, a następnie idzie do łazienki.
- Pośpiesz się nim zużyję całą ciepłą wodę.
Wychyla się za drzwi z zachęcającym uśmiechem. Zbieram się i idę do niego. Zdejmuję ubrania i wchodząc pod strumień gorącej wody, dołączając do mężczyzny. Zachłanne pocałunki, wzajemne mycie się i przytulanie to wszystko co robimy. Ubieram szlafrok, a Zayn czysty garnitur. Pokazuje mu nowe spodnie, a on zgadza się je od czasu do czasu założyć. Schodzimy do salonu, gdzie na kanapie czekamy na przyjazd taksówki, która ma zawieźć go na lotnisku. Nie mija wiele minut jak dzwoni telefon z lobby, a Zayn zabiera walizkę i idzie do drzwi.
- Widzimy się w niedzielę, słodka.
Uśmiecham się blado i całuję go na pożegnanie w rozgrzane usta.
- Bądź ostrożna.
- Um ty też.
Wychodzi na foyer, ale za nim wchodzi do windy odwraca się na chwilę. W dwóch krokach podchodzi do mnie i przyszpila do ściany, unosząc moje ręce nad głowę.
- Kocham cię, May.
Całuje mnie czule, a później składa pocałunek na skroni i wchodzi do windy, która prawie od razu się zamyka. Nie zdążyłam nic powiedzieć. Przybija mnie ta myśl i ogarnia rozpacz. Dlaczego czuję się tak okropnie ? Wyciągam szybko telefon z kieszeni i wystukuję do niego wiadomość.

"Ja ciebie też kocham, Zayn. Twoja May."

Dlaczego tak się zachowuję ? Znam odpowiedź. Nie chcę bez niego żyć.

_________________________________________________________________________________________________________

 
Przyznam się, że w ogóle nie czytałam rozdziału, ani go nie sprawdzałam, więc nie wiem jaki jest. 
 
Dziękuję wszystkim, którzy komentują i wciąż czekają na nowe rozdziały.
 




niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 59

Budzę się wraz z Zaynem, jest przed szóstą, gdy odbywamy poranną rozmowę. Zapewnienia miłosne, streszczony plan dnia i omówienie wydarzeń, które się już odbyły. Nigdy nie myślałam, że będę wyrywać się ze snu i wstawać trochę po piątej, by porozmawiać przez chwilę z jakimkolwiek mężczyzną. Ale co dziwniejsze potrzebuję tego. Potrzebuję kilku minut rozmowy z Zaynem za nim wyjdzie do pracy i chyba nie tylko ja.
- Muszę już iść, May.
Podnoszę się na łokciach i przecieram oczy, spoglądając na wychodzącego z łazienki mężczyznę. Nie mogę przelecieć obojętnie wzrokiem po jego sylwetce i tego nie skomentować w myślach, albo nie przygryź wargi. Jeżeli dotychczas wyglądał dobrze, to dzisiaj wygląda obłędnie. Bordowy to kolor Zayna i aż mam ochotę wyrzucić wszystkie jego koszule, a kupić same w kolorze dojrzałej wiśni. Poprawia kołnierzyk, zapina jeden guzik czarnej marynarki w komplecie z czarnymi spodniami od garnituru i podnosi głowę, uśmiechając się w moją stronę.
- Zadzwoń gdy poczujesz się źle, albo będziesz po prostu chciała. Tym razem odbiorę na pewno.
Kiwam głową i odpowiadam na pocałunek, który składa na moich ustach po zrobieniu trzech kroków w moim kierunku.
- Kocham cię, Zayn.
Ukazuje dwa rzędy zębów, cmoka mnie w czoło, nakrywa wyżej kołdrą i wychodzi. Opadam na miękkie poduszki i przymykam oczy. Wygładzam dłonią włosy, które zapewne wyglądają, jak po spotkaniu z prądem. Zazdroszczę wszystkim tym osobą co rano wyglądają jakby dopiero co z czerwonego dywanu zeszły. Moje oczy pewnie są opuchnięte po śnie i muszę umyć zęby, bo mój oddech jest do dupy. Ale co ja mam robić przez cały dzień ? Jest po szóstej, a Zayn wróci koło szóstej. Dwanaście godzin kompletnej ciszy i braku zajęcia. Przekręcam się na brzuch i wkładam ręce pod poduszkę. Lepiej przespać trzy pierwsze godziny..

***
Zapinam kurtkę pod samą szyję i owijam się szalikiem. Wkładam klucze od mieszkania razem z pieniędzmi do kieszeni i zasuwam zamek. Winda zatrzymuje się na parterze w lobby z charakterystycznym brzdękiem. Nim wychodzę całkowicie z budynku, zatrzymuję się na chwilę i wysyłam wiadomość do Zayna z informacją o moim wyjściu. Potrzebuję kilku przyborów do makijażu i powinnam kupić sobie torebkę. Przed wyjściem przejrzałam też dokładnie garderobę Zayna, on naprawdę ma same eleganckie spodnie. Nie widziałam go ani razu w dżinsach czy spodniach dresowych. Cóż właściwie to nawet nie wiem, czy chcę to zmieniać. Ale jedna normalna para spodni nie zaszkodzi. Wychodzę na Nowo Jorską ulicę i kieruję się tam gdzie podpowiada mi intuicja. Nie potrafię złapać taksówki, a na Manhattanie podobno co krok są sklepy. Do jakiegoś na pewno dotrę. Telefon wibruje mi w ręku, a na ekranie pojawia się połączenie przychodzące od Zayna. Wzdycham i przykładam telefon do ucha.
- Dokąd idziesz, konkretna nazwa, May ?
- Skąd mam wiedzieć, Zayn ? Nie wiem jakie sklepy tu są. Gdzie dojdę tam będę. Nie zachowuj się absurdalnie.
- Powiedz taksówkarzowi, żeby zawiózł cię na szóstą przecznicę do domu towarowego Macy's.
- Nie jadę taksówką.
- Dlaczego ?
- Bo nie umiem jej złapać. Wczorajszego dnia zajęło mi to wystarczająco dużo czasu. Poradzę sobie.
- Gdzie jesteś teraz ?
Ugh.
- Dopiero wyszłam na zewnątrz.
- A więc wróć do środka.
- Po co, Zayn ?
- Proszę, May, wróć na chwilę do środka.
Rozłącza się, nim kolejny raz zdążę zaprotestować. Warczę z frustracją i wracam z powrotem do lobby. Od kiedy wyjście na zakupy jest tak skomplikowane i trudne. Wspinam się po schodkach i wyciągam dłoń z zamiarem otworzenia sobie drzwi, ale ktoś mnie uprzedza. Młody chłopak uśmiecha się uprzejmie i zagradza mi sobą drogę.
- May Mayer ?
- Yyy.. tak.
- Dzwonił przed chwilą pan Malik. Proszę za mną.
Uśmiecha się jeszcze szerzej, ukazując pojedynczy dołeczek w policzku i schodzi po tych samych schodkach z powrotem do ulicy. Wyciąga rękę przed siebie, palce drugiej ręki wkłada do buzi i gwiżdże, zatrzymując sprawnie taksówkę. Otwiera tylne drzwi i mruga do mnie.
- Pani pojazd.
Moje policzki palą mnie, gdy wsiadam do środka. Chłopak podaje taksówkarzowi cel mojej podróży i odchodzi. Wyszłam na niedojdę, albo laskę, która jest zbyt leniwa, by złapać sobie taksówkę, ale raczej to pierwsze.

"Siedzę w taksówce, mam nadzieję, że jesteś zadowolony. May."

"Jestem zadowolony. Zayn xx"

Prycham w myślach. Chowam telefon i rozsiadam się wygodnie. Nie jestem na niego zła, kocham go tylko bardziej.

***
Przerażają mnie ceny niektórych rzeczy w Macy's. Już po pierwszych dziesięciu minutach chciałam opuścić sklep, dopóki nie dotarłam na piątą kondygnacje. Piędziesięcio-procentowe zniżki przekonały mnie do zostania i kupienia sobie czegoś. Marzyłam o tych chwilach, gdy wejdę i kupię coś, myśląc tylko o sobie. Nie o rachunkach, jedzeniu, czy Marcelu.  Zajmuje mi kilka godzin przejście wszystkich dziesięciu kondygnacji i przebranie wszystkich ubrań oraz akcesoriów domowych. Muszę dokładnie wszystko obejrzeć, powąchać wszystkie świeczki i zmusić się do nie kupienia niczego z rzeczy do domu. Wychodzę z nową torebką, kosmetykami, sukienką i dżinsami dla Zayna. Nie jestem pewna czy mu się spodobają, ale na manekinie i na nogach modela na zdjęciu wyglądały zjawiskowo. Odgarniam włosy, które wpadają mi na twarz przez podmuch wiatru i podchodzę do ulicy. Wystawiam rękę i macham, próbuję też gwizdać, ale chyba robię to zbyt cicho. Mija mnie jedna i druga taksówka, a trzecia wydaje się nawet przyśpieszać. Chyba mam urojenia.
- Źle to robisz, moja droga.
Podskakuję zlękniona i z szeroko otwartymi oczami spoglądam na mężczyznę.
- Co tu robisz ?
- Będę uczył moją dziewczynę, jak złapać taksówkę.
Zayn uśmiecha się i całuje mnie w rozchylone z szoku usta.
- Przyjechałeś tu specjalnie i czekałeś ponad trzy godziny, aż wyjdę ?
- Miałem dwa spotkania po drugiej stronie ulicy.
Wskazuje głową na lokal.
- A teraz złapmy ci taksówkę.
Staje za mną i odbiera z mojej dłoni dwie reklamówki.
- Musisz podnieś rękę powyżej głowy, na podobieństwo Statuy Wolności, a wolna taryfa od razu podjedzie, nie musisz gwizdać. Dostępność taxi określa wyświetlacz na dachu samochodu – kiedy cyfry się święcą, to taksówka jest gotowa na wzięcie nowego kursu. Trzy wcześniejsze były zajęte, kochanie, dlatego się nie zatrzymały i zbyt nisko trzymałaś rękę. Spróbuj teraz.
Wypatruję świecących cyfr, a kiedy je dostrzegam unoszę wysoko rękę. Pojazd zwalnia i podjeżdża pod chodnik. Uśmiecham się szeroko do stojącego za mną mężczyzny i otwieram sobie tylne drzwi. W siadam na tylne siedzenie i wyciągam rękę po torby, ale każe mi się tylko posunąć i również wsiada.
- Pod Trump World Tower, pierwsza aleja między 47, a 48 ulicą.
Uśmiecha się do mnie i podaje mi moje torby, gdy ruszamy.
- Dlaczego nie pojedziesz swoim samochodem ?
- Został pod biurowcem. Są godziny szczytu, nie znalazłbym miejsca parkingowego.
Kiwam głową, nie pomyślałam o tym, a dookoła rzeczywiście jest masa samochodów.
- Jak zakupy ?
Uśmiech na mojej twarzy szybko rośnie, aż zaczynam szczerzyć zęby.
- Znakomicie. Kupiłam też coś dla ciebie.
- Dla mnie ?
Jego głos i wyraz twarzy przedstawiają takie zaskoczenie, jakiego jeszcze nie widziałam.
- Ale dostaniesz to później.
Mężczyzna łapie mnie w tali i przeciąga przez siedzenie do siebie. Wtulam się w jego bok, gdy obejmuje mnie mocno i czule.
- Dziękuję.
Spoglądam w górę na jego twarz i całuje w pokryty ciemnym zarostem policzek.
- Dzwoniła dzisiaj moja matka, przeczytała o nas w Internecie.
Spuszczam głowę, wyobrażam sobie jakie złe rzeczy się o mnie dowiedziała. Nie jestem pewna, czy chciałabym ją poznać, nie mogłabym patrzeć jej w oczy, wiedząc co o mnie wie. Po część wie prawdę. Nie chciałam by ktokolwiek ją wiedział. Wolałabym zatrzymać wszystko między mną Zaynem, dla świata mogłabym być po prostu dziewczyną.
- Zaprzeczyłem plotkom, ale nie rozmawiałem z nią o tobie. Przyjdzie czas, że się poznacie.
- Nie jestem gotowa.
- Wiem, May.
Szorstkimi opuszkami przesuwa po moim policzku i odgarnia włosy z twarzy.
- Są państwo na miejscu.
- Ja jadę dalej, proszę chwilę poczekać.
Zayn wysiada pierwszy i odprowadza mnie do lobby. Żegna się pocałunkiem i wraca do samochodu. Uśmiecham się do młodego chłopaka, który wcześniej łapał dla mnie taksówkę i wchodzę do windy. Z cicho grającą muzyką wewnątrz dojeżdżam na właściwe piętro i przy pomocy kluczy dostaję się do środka.
_________________________________________________________________________________________________________

 
Wiem, że krótko i możecie być bardzo zawiedzeni, ale nie napisałam przez tak długi czas ani słowa, a przecież mówiłam, że rozdział będzie w ciągu tygodnia, tydzień kończy się dziś, więc wstawiam wam chociaż tyle.
Zostało już niewiele rozdziałów do końca. Około 20.
W następnym rozdziale pojawi się coś ciekawszego.
I mam dla was małą (ogólną) podpowiedź do przyszłych rozdziałów.
Nessie ma jakiś tam związek ze słowami "śmierć albo życie".
 
Życzę Wam wszystkiego najlepszego z okazji "Dnia Kobiet", abyście zawsze pozostały niezależne, cierpliwe, pełne energii oraz uśmiechnięte.
Niech każda z was spotka faceta, który będzie traktował was należycie, spełniał wasze życzenia, a jeżeli już macie to niech będzie dla was dobry nie tylko w dniu naszego święta.
Spełnienia marzeń, odkrywania siebie i bądź po prostu szczęśliwe.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
 
/Loveyoursmile