środa, 25 lutego 2015

Rozdział 58

Gdy się budzę jestem sama. W jakiejś części czuję się zawiedziona. Miałam nadzieję, że rzeczywiście będzie przy mnie. Chciałam ujrzeć go po przebudzeniu, a jedyne co widzę to puste miejsce obok. Ściągam z siebie koc i poprawiam ręcznik. Jest poplamiony krwią. Wciągam powietrze, robiąc się zła i schodzę z łóżka.Nie widzi mi się zmieniać pościel kolejny raz. Odgarniam koc i sprawdzam materiał, na którym leżałam. Jest czysty, co chyba mogłabym nazwać cudem, albo czystym fartem. Muszę się ubrać, zanim ubrudzę wszystko co w moim zasięgu. Przeczesuję włosy i zabieram z garderoby czystą parę dżinsów, majtki oraz koszulkę Zayna. Wszystkie moje, dziwnym trafem, są przylegające, a nie mam ochoty na zakładanie biustonoszu. Zresztą i tak jestem sama. Dla kogo miałabym starać się wyglądać dobrze ? Zapewnię sobie przynajmniej wygodę. W łazience płuczę się pod prysznicem i ubieram, załatwiając wszystkie inne potrzeby. Pokonuję schody jednym susem, skacząc z przedostatniego stopnia i boso przechodzę po chłodnych kaflach w salonie do kuchni. Rozszerzam oczy i przystaję, gdy widzę siedzącego przy kuchennej wyspie Zayna z laptopem. Momentalnie spoglądam w dół na swoją klatkę i zakładam ręce. Czasem moja nieśmiałość mnie zagina, ale co na to poradzę. Taka jestem. Patrzę na mężczyznę przede mną, zawzięcie stuka w klawiaturę, ale zerka co jakiś czas na płytę kuchenną, gdzie coś się gotuje. Widać on też postawił na wygodę, bo zamiast standardowej koszuli ma zwykłą białą koszulkę. Chłonę widok jego pleców i mięśni poruszających się przy każdym ruchu, ramion pokrytych tatuażami i nawet nóg zakrytych przez dopasowane, czarne spodnie od garnituru. Oblizuję usta, gdy smukłymi palcami pociera swoją brodę. Ciemny zarost pokrywa całą jego szczękę i okala różowe usta. Kocham jego zarost, uwielbiam gdy ociera się szorstkim policzkiem o moją skórę. Kocham jego usta i to, że umie wykorzystać każdy ich centymetr. Kocham jego bystre oczy. Kocham jego przydługie włosy w kolorze hebanu. Kocham, gdy zawsze ma ten poważny wyraz twarzy, a jeszcze bardziej kocham gdy się uśmiecha. O rany.. jak ja go kocham.
- Dlaczego tam stoisz ? Chodź do mnie, May.
Mówi, ale nie patrzy na mnie.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem ?
Podchodzę do niego i siadam na stołku obok. Spogląda w moje oczy i patrzy na mnie przez chwilę w całkowitym skupieniu.Wygląda tak dobrze, że aż brakuje mi tchu.
- Zawsze wiem. Czuję, gdy jesteś blisko.
Mam ochotę wyciągnąć dłoń i przeciągnąć palcami po jego policzku i napiętej szczęce, a później pocałować każde z miejsc, które zdecydowałam się dotknąć.
- Masz moją koszulkę i nie masz nic pod spodem.
Rozplątuje moje ramiona i opuszcza je wzdłuż mojej tali. Dotyka mojej piersi i głaska przez materiał sutek, który od razu twardnieje. Boże, zdradzieckie ciało.
- Nie przeszkadza ci, że mam na sobie twoją rzecz ?
- Możesz nosić moje rzeczy, kiedy chcesz.
Uśmiecha się do mnie jeszcze raz i po raz kolejny przesuwa kciukiem po mojej piersi. Zagryzam wargę, by nie wydobyć z siebie jęku.
- Jesteś taka wrażliwa na wszystko co ci robię.
Przesuwa dłonią po moim ramieniu aż do przegubu i unosi moją rękę, bawiąc się moimi palcami. Spogląda w moje oczy i nagle czuję się naga, całkowicie przed nim odsłonięta. Zamyka laptopa i wstaje ze swojego miejsca, muszę unieść głowę, by nie stracić z nim kontaktu wzrokowego. Łapie moje kolana i rozsuwa je, ustawiając się między moim nogami. Drapieżnie przesuwa mnie na stołku do siebie, przyciskając swoje biodra do moich. Wciągam powietrze, chcę więcej.
- I cholernie mnie to pociąga.
Opiera się czołem o moje i przybliża swoje usta do moich. Wdycha mój oddech, ale nie pozwala mi na pocałunek. Odsuwa się, gdy tylko się zbliżam. Nosem przesuwa po moim policzku, aż do szyi i wraca. To słodka tortura, która sprawia, że jestem bardziej niecierpliwa niż zwykle. Duże dłonie przytrzymują moje uda, gdy staram się go nimi otoczyć. Wbija długie palce głęboko w nie, sprawiając mi ból, opowiadający się za ciepło w moim podbrzuszu. Obejmuję go za szyję, kiedy w końcu się zbliża, całując mnie. Oddaje każdą pieszczotę, pragnąc go, jak jeszcze nigdy wcześniej. Ciągnę jego przydługie włosy i wbijam paznokcie w kark. Dlaczego tylko on może być brutalny ? Oddychamy ciężko i trudno stwierdzić, czy to z niedotlenienia, czy może z podniecenia. Sięga pod koszulę i chwyta moją pierś, ugniatając ją agresywnie. Brakuje mi oddechu przez jego łapczywe usta, ale nie chcę przestawać. Chcę więcej. Chcę wszystko co mi da. Zniża się na krótką chwilę podkładając ramię pod moje pośladki i podnosi mnie. Owijam nogi wokół jego bioder i tym razem to ja kontroluję pocałunek. Zagryzam jego wargę i ciągnę za nią, aż jęczy. O jeny.. ten jeden dźwięk powoduje wibracje w całym moim ciele. Kładzie mnie na stole pomiędzy wyspą, a oknem, kopniakiem odsuwając wszystkie przeszkadzające mu krzesła. Jego wygłodniałe spojrzenie i zalotny uśmiech doprowadza mnie do szaleństwa. Sięga końców koszulki i niemiłosiernie wolno ją ze mnie ściąga, odrzucając daleko za siebie. Przesuwa dłońmi po moich żebrach i cyckach, drażniąc napięte sutki; ciemne oczy cały czas utkwione ma w mojej twarzy. Wyginam plecy, wpychając w jego wielkie łapy obrzmiałe piersi. Pragnę więcej. Warczy groźnie i zaciska mocno palce, przyprawiając mnie o jęk. Utraciłam całkowite panowanie nad sobą i ciężko mi się do tego przyznać, ale szalenie mi się to podoba. Zamykam oczy gdy otwiera usta i przyciska je do mojej skóry. Gryzie rowek między  piersiami, a później w usta ujmuje naprężoną brodawkę, zasysając mocno. Jest brutalny i brutalnie pragnę by taki był.
- Chcesz więcej ?
Wypuszczam powietrze i natychmiast wciągam kolejną świeżą porcję.
- Odpowiedz mi, May.
- Tak. Proszę.
Jestem nienasycona tym co robi. I cholera, jest w tym świetny. Nigdy nie przeżyłam czegoś podobnego. Zatacza łagodne kółeczka językiem, tylko po to, by zaraz mnie ugryźć. Spoglądam na niego, pochyla się nade mną, a jego usta idealnie pasują do mojej skóry. Zerka na mnie spod długich rzęs i seksowny uśmiech rozciąga się na jego twarzy. Sięga do guzika moich spodni, a później rozporka i ściąga dżinsy z moich nóg. Wyplątuje moje kostki z nogawek i opuszcza materiał na ziemię, dołączając do niego swoją koszulkę. Oblizuję usta, nie mogę oderwać oczu od jego klatki, od szerokich ramion i od gęstej ścieżki włosków biegnącej, aż do pępka. Szarpie mnie za nogi i rozkłada moje uda.
- Jestem jedynym mężczyzną, który będzie ci dogadzał.
Jęczę, gdy przesuwa dłonią do złączenia moich ud. Jego dotyk jest jak ogień. Pali mnie.
- Powiedz to, May. Powiedz, że jestem i będę jedynym mężczyzną, który będzie cię zaspokajał.
- Jesteś jedynym mężczyzną, który będzie mnie zaspokajał.
Sapię i dźwigam się na rękach, siadając. Całuję malinkę, którą zostawiłam na jego klatce, a później składam pocałunek na szyi. Przesuwam zębami po jego brodzie i gryzę. Sprawił, że straciłam głowę.
- Obiecaj mi to samo.
Patrzę w jego oczy, moja klatka unosi się i opada tuż przy jego.
- Jesteś jedyną kobietą, z którą będę sypiał do końca życia. Pamiętaj o tym zawsze. Nie rzucam słów na wiatr, kochanie.
Czuję łzy wzruszenia napływające do moich oczu. Nie chcę, by poleciały, dlatego przeciągam paznokciami po jego ramieniu w zniecierpliwieniu.
- Muszę pójść po prezerwatywę.
Zostawia mnie samą na ogromnym stole, ale nie mija minuta jak wraca zupełnie nagi, z dumnie prezentującym się penisem i ręcznikiem w lewej ręce. Obejmuje mnie silnym ramieniem i unosi do góry, rozkładając pode mną ręcznik. Jednym ruchem zdziera ze mnie majtki i kładzie mnie na stole. Zakłada prezerwatywę i pochyla się nade mną, by złożyć pocałunek na moich ustach. Obejmuję dłonią jego policzek, cała pulsuję w wyczekiwaniu. Moje podbrzusze już dawno płonie.
- Nie musisz tego..
- Nie brzydzę się krwi, May.
Przyciąga mnie za biodro, sięga między nas po czym wbija się we mnie tak mocno, że krzyczę zaskoczona. Nie mogę złapać oddechy, bo wchodzi we mnie raz po raz, przyciskając co raz bardziej do stołu. To obezwładniająca przyjemność, której nigdy w życiu nie zaznałam, aż do teraz. Z każdym ruchem czuję go głębiej. Pochyla się, opierając łokcie po bokach mojej głowy. Ciężko dyszy, a po jego czole spływa pot.
- Jesteś cholernym dziełem sztuki, May.
Kąska koniuszek mojego ucha i całuje je czule. Całuje mnie w czoło, w skroń, w policzek, w nos, w brodę, w usta, w przymknięte powieki. Te delikatne pieszczoty w połączeniu z jego agresywnymi ruchami, doprowadzają mnie do końca. Wierzgam się pod nim i jęczę, ciepło rozlewa się po moim kręgosłupie, brzuchu, biodrach i między  nogami. Podkurczam palce u nóg i rąk, próbując się czegoś chwycić. Drżę zaciskając wszystkie swoje mięśnie  Oprócz gotującego się dania i całkowitej ciszy, słychać jeszcze nasze oddechy i dźwięk zasysania, gdy wciąż się porusza. Ciepła ciesz spływa mi po udach. Zayn warczy gardłowo i zaciska oczy, zastygając w miejscu. Przygniata mnie, będąc równie obezwładnionym co ja. Zajmuje chwilę jak uspokaja oddech, zbiera się i opuszcza moje ciało. Odgarniam włosy poprzyklejane do mokrego od potu czoła i siadam na krawędzi stołu. Schyla się rozkładając przede mną majtki z jeszcze czystą podpaską. Dzięki bogu, spaliłabym się ze wstydu, gdyby było inaczej. Wkładam stopy w materiał po czym samodzielnie podciągam go na tyłek. Próbuję sięgnąć po dżinsy, ale Zayn odsuwa je kopnięciem, na drugi koniec pomieszczenia.
- Nie potrzebne ci spodnie.
Wyciera moje uda i siebie już trochę brudnym od krwi ręcznikiem, po czym wciąga siwe, luźne bokserki.
- Chciałabyś koszulkę ?
- Tak.
- Pomyślę czy ci ją dam.
Uśmiecha się, zarzucając ją sobie na ramię. 
- Zayn !
Odchodzi zbierając nasze pozostałe ciuchy i ręcznik. Chwilę mi zajmuje jak moje mięśnie sprężają się i pozwalają mi ruszyć biegiem za nim. Moja, jego koszulka wisi nadal na jego ramieniu, gdy wrzuca parnie do kosza w pralni. Rzucam się na przód, wiedząc, że mam szansę ją uchwycić, ale on wtedy się odwraca i wpadam w jego otwarte ramiona z impetem, jakby był na to przygotowany. Przytula mnie mocno do siebie, ograniczając zakres moich ruchów.
- Próbowałaś mnie okraść ?
Radość pobrzmiewa w jego głosie. Podnosi mnie nad ziemię, zamyka za sobą drzwi i niesie mnie do salonu.
- Usiądź i się nie ruszaj.
Stawia mnie przy kanapie.
- Oddaj mi koszulkę. Jestem naga.
- Masz majtki.
- Zayn, do cholery. Ktoś może mnie zobaczyć.
- Jestem jedynym mężczyzną, a jednocześnie osobą, która może zobaczyć cię nago. Nie ruszaj się stąd, proszę.
Uśmiecha się i zmierza w kierunku kuchni. Mogłabym się sprzeciwić i ruszyć za nim, ale czy tego chcę to kwestia podlegająca długiej dyskusji. Siadam na wypoczynku i zakrywam się rękoma. Czuję się skrępowana, świecąc cyckami, chociaż nie powinnam po tym co przed chwilą zrobiliśmy. Boże.. nigdy już nie spojrzę na ten stół, nie mając przed oczami tych wszystkich scen. Chciałabym to powtórzyć, kiedyś, ale nie przyznam się przed nim do tego. Zabieram jedną z poduszek leżących na brzegu narożnika i przyciskam ją do klatki. Zayn wraca z białą miseczką w lewej ręce, bułką i łyżką w prawej. Stawia wszystko na niskim stoliku przede mną, ale i tak muszę wychylić się, by dojrzeć zawartość naczynia.
- Co to ?
- Gulasz z zielonej papryczki.
- Sam ugotowałeś ?
- Poniekąd. Kupiłem i odgrzałem. Jedz. Nic dzisiaj nie zjadłaś.
Biorę łyżkę i muszę się nieźle nachylić, by wsadzić ją do buzi, nie brudząc białej poduszki. Jest ostre, ale nie tak, by nie dało się zjeść. Czuję na sobie wzrok Zayna, co jest nie co zawstydzające.
- Czemu ty nie jesz ?
- Jadłem gdy spałaś.
Dociskam łokciami poduszkę, by nie spadła i wyciągam w jego stronę łyżkę z zupą. Kręci głową, na co wzruszam ramionami i sama ją zjadam zagryzając bułką. Gdy kończę, pieką mnie usta i cała jama ustna. Wstaję z zamiarem wyniesienia miski, ale mężczyzna ciągnie mnie z powrotem na łóżko. Zabiera ode mnie naczynie, odkładając ją na stolik i wyrywa mi poduszkę. Moja poduszka.
- Tak wyglądasz dużo lepiej.
Uśmiech się i całuje mój dekolt. Czy to dzień zadawalania May ? Popycha mnie ostrożnie na plecy i kładzie się przy moim boku, obejmując i przytulając. Splata swój nogi z moimi i wsuwa swoje ramię z poduszką pod moją głowę. W większej części nakrywa mnie swoim ciałem i jedyne co jestem w stanie robić, to patrzeć na niego.
- Wszystko między nami w porządku ?
- Tak. Ale nadal jestem zła za Carmen.
Wzdycha i przymyka oczy.
- Nie zmienię zdania, May.
A ja nie przestanę być zła. Wiem, że jej ponowna obecność odbije się na nas w jakiś sposób, na tym co mamy. Odwracam głowę w drugą stronę, spoglądając na wielkie okno. Muszę zmrużyć oczy, bo słońce świeci prosto w moją twarz.Zachodzi, ale wciąż jest na tyle wysoko, by oświetlać promieniami miasto i wpadać do mieszkań. Nigdy nie będę wystarczająco nasycona widokiem miasta, by nie mieć ochoty na nie patrzeć. Nigdy nie przestanie wzbudzać we mnie zachwytu.
- Zayn ? Pamiętasz, gdy powiedziałeś, że mnie kochasz pierwszy raz ? Przed tym okrzyczałeś mnie przez telefon, bo wyszłam z Caty na zakupy nic tobie nie mówiąc. Wróciłeś wtedy wściekły, później przygotowałeś kąpiel i chciałeś informacji o mojej matce. Nie chciałeś mi nic powiedzieć. Czy to miało jakiś związek z gazetą ?
Patrzę na niego, jego oczy mnie nie oszukają.
- Przeczytałem o tobie w gazecie, pisało też na twój temat w Internecie, byłaś u wszystkich na językach. Nie wiedziałem jak mam cię ochronić przed tym wszystkim.
- Nie widziałeś jak to ukryć, prawda ? Dlatego się wściekłeś, gdy wyszłam bez twojej wiedzy.
- Już po przylocie do Nowego Jorku o tobie mówili, nie chciałem, byś wychodziła bez mojej wiedzy, bo osoby takie jak Miahe mogłyby cię zaatakować.
Dotykam jego dłoni na moim brzuchu i obejmuję ją swoją.
- Przeczytałem tyle rzeczy na twój temat, May. Dlatego wieczorem zapytałem cię o twoją przeszłość. Chciałem wszystko usłyszeć od ciebie.
Nachylam się  i całuję go w usta. Fakt, że leżymy prawie nadzy w salonie przestał mi przeszkadzać.
- Chcę znaleźć sobie pracę.
- Nie musisz pracować.
- Ale chcę.
- W porządku, ale obiecaj mi, że nie będziesz jej szukała teraz.
- A kiedy ?
- Za miesiąc. Daj ludziom ochłonąć. Oferuję ci pomoc w znalezieniu czegoś.
- Zgadzam się.
Powinnam odłożyć pieniądze i zawrzeć jakieś znajomości. Nie mogę polegać na Zaynie, bo kiedyś i on może mnie zawieść...

______________________________________________________________________________________________________________


Gdy zabierałam się za odpisywanie na wasze komentarze, pomyślałam sobie, że to za mało.
Ogarnęłam się więc, siadłam przed laptopem i oto w dwa dni udało mi się napisać dla was rozdział, który jest moim podziękowaniem za wasze komentarze.
Życzę wam miłego wieczoru <3






niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 57

Zakrywam twarz dłońmi.
- Co teraz ?
- Nic, May. Ja się nie wycofuję. Mam wiedzę o twojej przeszłości i kocham cię, to mi wystarcza do tego, by nie dbać o zdanie innych. Nie liczą się, jeżeli chodzi o ciebie.
Wzdycham głęboko i zaczesuję włosy do tyłu. Zbliżam się do niego jednym krokiem i obejmuję w pasie z całej siły.
- Ja też się nie wycofam. Jesteś mój, ale nie wiem jak poradzę sobie ze złym zdaniem wszystkich o mnie.
- Nie zważasz na to, co ja uważam.
- Zważam. Kocham cię, Zayn, ale nie chcę chodzić ulicami i być wytykana. Wkrótce będę musiała znaleźć pracę. Nie mam wykształcenia co jest niekorzystne, a zła opinia stawia mnie w jeszcze gorszej sytuacji.
- Nie potrzebujesz pracy. Zarabiam na naszą dwójkę. Daję słowo, że wkrótce zrozumieją co jest prawdą, a co kłamstwem.
- Jak ?
- Tak zwyczajnie, jak tylko się da. Uważają, że jestem z tobą tylko na chwilę, rozczarują się. Poznają się na tobie. Trzeba czasu.
- Okey. Skąd znasz Miahe ?
Opieram brodę o jego twardą pierś i spoglądam w górę na piękną, męską twarz.
- Jest główną redaktorkę "Forbes". To dla niej był ten pozew. Ustaliliśmy ugodę, ona wycofuje nakłady gazet, a ja nie zgłaszam sprawy do sądu. Gdyby nie przystała, sprawiłbym, że wydawnictwo bardzo straciłoby na reputacji. Zrobiłbym co tylko mogę, by spadło tak nisko, jak tylko można.
Moje serce rośnie na ilość troski, jaką okazuje mi ten mężczyzna. Mam wrażenie, że jestem głównym tematem jego myśli, a każdą rzeczy robi z myślą o mnie. Jeżeli rzeczywiście byłoby tak, to czy mogę być większą szczęściarą? Trafił mi się cholerny los na loterii, łut szczęścia. Całuję go w nagi mostek, a później zasysam skórę. Jestem od niego zależna i przywiązana tak bardzo, że nie poradziłabym sobie bez niego. Językiem głaszczę czerwone, a później sine miejsce i jeszcze raz składam pocałunek. Szczerze do niego zęby, gdy ogląda moje arcydzieło.
- Czy to nie ja powinienem oznaczyć ciebie ?
- Nie. To za tobą latają kobiety.
- Może chcesz na mnie nasikać albo coś ? Zaznaczysz swoje terytorium, jak pies.
- Innym razem.
- May.
- To ty zacząłeś gadać...
Przerywa mi agresywnym klapsem w pupę.
- Nie musisz mnie w żaden sposób oznaczać. Należę do ciebie tak bardzo, jak tylko można należeć do drugiej osoby. Rety.. szaleję za tobą kochanie.
Wplata dłonie w moje włosy i całuje mnie zachłannie. Moje usta płoną pod gorącymi pocałunkami. Skomlę i przyciskam się jeszcze bardziej do niego. Muszę, chcę czuć go całego. Każdą jego część, każdy kawałek rozgrzanej skóry. Ten mężczyzna jest gorący, jak lawa. Chcę czuć jak bije jego serce, by wiedzieć, że jest prawdziwy. Gdybym mogła, zawiesiłabym mu na szyi tabliczkę "Własność May" i dodała znak zakazu dotykania. Marzę o tym. Szczypie mnie lekko w bok i rozpina zamek sukienki, kryjący się pod moją pachą.  Zsuwa materiał do moich kostek i nakazuje mi z niego wyjść, a później przytula mnie do siebie tak mocno, że brak mi tchu. Ponawia pocałunek, a nasze ciała okryte jedynie bielizną, przywierają do siebie, jakby sklejone na zawsze. To jest jedna z tych chwil, którą chciałabym zatrzymać. Nie wiele takich mam. Puls mi przyśpiesza i czuję jak pulsuje na szyi.
- Zayn ?
- Słucham.
Obejmuję dłonią jego policzek i głaszczę szorstką od zarostu skórę.
- Tak długo, jak będziesz mi wierny, ja wytrzymam dla ciebie wszystko.
W jego oczach i grymasie pojawia się ból, ale za wszelką cenę próbuje ukryć to za fałszywym uśmiechem. Zamyka oczy i wzdycha, po czym ściąga ze swojej twarzy moją dłoń i całuje jej wnętrze.
- Jestem ci wierny. Muszę sprawdzić maile, weź kąpiel. Skończę szybko i wrócę do ciebie.
- Jedziesz do pracy ?
- Jest późno. Będę na dole w gabinecie.

***
Czekam w wannie na Zayna bardzo długo, ale gdy mija godzina, a on nie przychodzi, wychodzę. Osuszam się ręcznikiem, zakładam krótką, jedwabną, czarną koszulę nocną bez żadnych zdobień i rozpuszczam związane w kok włosy. Pamiętałam, by nie zakładać żadnej bielizny wedle życzenia mężczyzny. Myję zęby i zarzucając na siebie szlafrok, wiszący na wieszaczku przy drzwiach, opuszczam łazienkę. W sypialni jest pusto i głucho, zagryzam wargę i idę po schodach na dolny parter. Światła są wszędzie zgaszone i tylko blask księżyca sprawia, że nie wpadam na każdą rzecz.
Zatrzymuję się przed gabinetem Zayna i pukam lekko w drzwi, wchodząc do środka, ale nikogo tam nie ma. W pomieszczeniu jest równie ciemno ci wszędzie i równie cicho. Słychać tykanie zegarka naściennego i ledwo docierające odgłosy miasta.
- Zayn.
Wołam, ale nikt mi nie odpowiada. Miał nie wychodzić. Dlaczego mnie nie uprzedził ?
Wycofuję się i wracam do głównego holu. Nie wiem gdzie mógłby być o północy. Idę z powrotem na schody, ale zatrzymuję się, gdy słyszę za sobą kroki. Mężczyzna zmierza ku mnie, wycierając ręcznikiem spocone ciało.
- Nigdzie nie poszedłem.
Uśmiecha się i obraca mnie, popychając w kierunku sypialni.
- Muszę wziąć prysznic.
Zabiera z garderoby swoje spodnie od piżamy i bez żadnych ceregieli znika za drzwiami. Ściągam szlafrok i wchodzę pod kołdrę, zostawiając zapaloną tylko lampkę nocną z jego strony. Muszę porozmawiać z nim o Carmen, teraz. Przewracam się na brzuch i wkładam ręce pod poduszkę, zamykając oczy. Jestem pewna, że zezłości się. Wdycham przyjemny zapach czystej pościeli. Dla jasności przebrał ją Zayn po ostatnim naszym stosunku, gdy wszystko uświnił. Słyszę jak wychodzi z łazienki, a później czuję jak kładzie się na swojej połowie. Otwieram oczy, akurat gdy sięga do lampki, więc szybko łapię jego dłoń.
- Musimy porozmawiać.
Mówię i głaskam opuszki jego palców, gdy kładzie się na plechach.
- O czym ?
Zwraca się twarzą w moją stronę. Od ostatniej rozmowy zbudował się między nami mały dystans, który zaraz się pogłębi. Nie ja go zbudowałam, to Zayn się ode mnie oddalił.
- Naprawdę chcesz zatrudnić Carmen do wykonania tych ogrodów ?
Odwraca ode mnie wzrok, patrząc w sufit i wzdycha głęboko.
- Tak. Jest jednym z najlepszych architektów ogrodów, jakich znam. Wiem, że nie zawiodę się na jej pracy.
- Nie możesz znaleźć kogoś innego ?
- Nie, May. Nie możesz być o nią zazdrosna, bo zatrudniam ją tylko po to, by wykonała swoją pracę.
- Będziesz musiał się z nią spotykać, nie chcę tego. W Nowym Jorku i wszędzie indziej jest masa architek...
- Przykro mi. Niezależnie czego pragniesz, nie zmienię dla ciebie swoich decyzji w tej sprawie. Carmen otrzyma zlecenie i będzie dla mnie pracowała. Nic mnie z nią już nie łączy po za sprawami zawodowymi.
- A..
- Nie. Ten temat jest już skończony.
Patrzy na mnie ze złością.
- Powiedziałem, jestem ci wierny.
Kiwam tylko głową i zabieram swoją dłoń z jego. Przykrywam się kołdrą i obracam głowę w stronę okna. Przegrałam. Niech więc będzie jak on chce. Zamykam oczy, gdy pochłania mnie smutek. Nie rozumiem jego zachowania. Gasi światło i całuje mnie w skroń.
- Nie zapominaj o mojej miłości.
Zaciskam mocniej oczy, gdy wypowiada te słowa. Mój oddech drży, gdy wypuszczam powietrze.
- Dobranoc, Zayn.

***
Poranek jest inny od wszystkich wcześniejszych, nie obudziłam się gdy Zayn wychodził do pracy, nie słyszałam nawet krzątającej się po dolnym piętrze Caty. Za to obudził mnie ból nie do zniesienia. Z cholerną trudnością idę do garderoby po bieliznę, a później do łazienki, by założyć podpaskę. Żałuję w tej chwili, że nie mam przy sobie tabletek, które przepisał mi kiedyś lekarz. Od zawsze miesiączki są dla mnie nie do zniesienia. Naprawdę nie do zniesienia. Wracam do sypialni i zakładam szlafrok, ściągając brudną od krwi pościel. Nie widziałam nigdzie w tym apartamencie pralki, więc schodzę na dół mając nadzieję, że zastanę jeszcze Caty, która powie mi co z tym zrobić. Pech chce tak, że chodzę po mieszkaniu szukając urządzenia, a nikogo nie ma. Znajduję pralnie, do której wejść można tylko przez siłownię i wstawiam pranie. Szukam tabletek przeciwbólowych w całym mieszkaniu, ale nigdzie ich nie ma. Nie ma żadnych leków. Próbuję znieść ból przez kolejną godzinę, ale gdy nie przechodzi, a wręcz się nasila, ubieram się i wychodzę z apartamentu. Dzwonię do Zayna dwa razy, ale nie odbiera. Nie wiem gdzie mam szukać apteki. Nie wiem nawet gdzie iść. Próbuję zadzwonić do mężczyzny jeszcze raz, ale włącza się poczta. Mija dobrych kilka minut, a żadna taksówka się nie zatrzymuje. Próbuję machać, gwizdać, cokolwiek. Ogarnia mnie złość. Od kiedy złapanie taksówki jest takie trudne ? Mija cholerne kolejne kilka minut, jak żółty pojazd się zatrzymuje i wiezie mnie do najbliższej apteki jak proszę. Kupuję najsilniejszy lek jaki mają i znowu staję przed ogromnym wyzwaniem złapania taksówki. Gdy wracam do mieszkania od razu zażywam dwie pigułki i napuszczam wrzątek do wanny. Mój telefon dzwoni, więc biegnę do pokoju i odbieram.
- May, co się dzieje ?
- Dlaczego nie odbierałeś ?
- Jestem na spotkaniu. Powiedz mi co się stało ?
- Nic, chciałam tylko żebyś powiedział mi, gdzie jest apteka.
- Coś ci się stało ?
- Nie, tylko..
Chcę dokończyć, ale w tle słyszę damski, znany mi głos, mówiący, że nie ma czasu i Zayn powinien kończyć.
- Tylko..
Ponagla mnie.
- Bolał mnie brzuch. Wszystko gra.
- W porządku, będę wieczorem.
- Do wieczora.
Rozłączam się, nie oczekując już od niego żadnej odpowiedzi, nawet jeżeli chciał coś jeszcze powiedzieć. Odrzucam telefon na łóżko, czując kolejny skurcz, który sprawia, że w moich oczach stają łzy. Czuję się fatalnie, a tabletki chociaż powinny nie zaczęły jeszcze działać. Wracam do łazienki i rozbieram się do naga. Moja skóra przy spotkaniu z gorącą wodą od razu robi się czerwona. Wiem, że nie powinno się brać tak gorącej kąpieli w czasie miesiączki, ale muszę się jakoś uwolnić od bólu. Nie zniosę go dłużej. Opieram głowę o miękki zagłówek i podkulam nogi. Będę tu siedzieć puki mi nie przejdzie, a woda nie zrobi się zimna.

***
- May.
Podskakuję lekko wystraszona czyimś dotykiem i otwieram oczy. Zayn, pochyla się nade mną ze zmartwioną miną.
- Co tu robisz ?
- Przyjechałem sprawdzić co się z tobą dzieje. Dlaczego siedzisz w wannie ?
- Odpoczywam.
Mówię sarkastycznie i podciągam nogi bliżej klatki. Ból zelżał.
- Jak twoje spotkanie ?
- Jesteś najbardziej zazdrosną kobietą, jaką widziałem. Wyłaź.
Nie byłabym zazdrosna, gdyby więcej mi mówił. To była Nessie.
- Nie. Zostaję tutaj. Możesz wracać do pracy.
- Wyłaź, May. Natychmiast.
Wyciąga korek, wypuszczając wodę i rozkłada ręcznik. Odpuszczam i wstaję z miejsca, stając przed nim. Owija mnie ciasno miękkim materiałem i przytula do siebie. Wciąż nie jest w porządku między nami.
- Nie oddalaj się ode mnie.
- To ty to robisz, Zayn.
Wypuszcza głośno powietrze i prowadzi mnie do sypialni. Nakazuje mi usiąść na łóżku, podczas gdy ściąga swoją marynarkę i buty.
- Dlaczego mamy inną pościel ?
Wzruszam ramionami. Zbyt wstydliwe bym mu powiedziała. Kładzie się na łóżku i ciągnie mnie do siebie, obejmując w stalowym uścisku. Chowam twarz w jego szyi, niemal okrywa mnie całym swoim ciałem.
- Nadal cię boli ?
- Tylko trochę.
- Potrzebujesz czegoś ? Podpaski, tabletki ?
Odchylam głowę i spoglądam na jego zatroskaną twarz.
- Nie. Skąd wiesz ?
- Połączyłem fakty. Spróbuj się przespać, gdybym nie przyszedł zasnęłabyś w wannie. Mogłaś zrobić sobie krzywdę. Utopić się.
- Przesadzasz.
- Ani trochę. Śpij, tabletki, które wzięłaś mają działanie nasenne.
Składa pocałunek na moim policzku i czole.
- Skąd to wiesz ?
- Leżały w kuchni, przeczytałem ulotkę. Teraz naprawdę śpij. Zostanę z tobą.
- Okey.
Ponownie chowam się w jego ramionach, rzeczywiście chce mi się spać. Zayna wciąż utrzymuje dystans, ale jakby na chwilę go zmniejszył.
___________________________________________________________________________________________________________


Nie sprawdziłam dokładnie błędów. Mam nadzieję, że nie będzie ich za dużo.
Miłej niedzieli kochani xoxo
I standardowo dziękuję wam za komentarze, uwielbiam was <3

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 56

________________________________________________________________
___________________________
(Zayn)
Ściskam mocniej spoconą dłoń mojej dziewczyny i zatrzymuję nas w przedsionku tuż przed wejściem do sali. Wciąż nie mogę nadziwić się, jak bardzo się zmieniła. Patrzę na zupełnie inna osobę, znaczniej odważniejszą. Nie mogę powiedzieć, że silniejszą, ponieważ May zawsze była silna. Nawet jeżeli ani ona, ani nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. Jej życie było syfem, inaczej nazwać tego nie umiem, ale nie zrobiło z niej złego człowieka. Pokaleczyło ją nie odwracalnie, bo nigdy nie będzie taka jak mogłaby być. Bez przeszłości, bez urazu, bez lęku, bez skazy. Może byłaby teraz pewną siebie uwodzicielką, szarą myszką, dziewczyną z college z perfekcyjną średnią, czy też osobą, jaką byłaby bez tego bagażu. Byłaby kimś innym.
- Dlaczego nie idziemy ?
- Idziemy.
Podnoszę nasze złączona dłonie do ust i całuje jej kłykcie.
- Nie zostawię cię samej.
Zapewniam ją i ciągnę za sobą na salę.
Trzeba jednak pamiętać, że nikt nie jest niezniszczalny. Nie zniszczyła ją przeszłość, to może zrobić to co innego. Ja znalazłem już swój słaby punkt.
_______________________________________________________________
___________________
  
Nie wiem gdzie podziać wzrok, bogatość sali balowej razi mnie w oczy. Złote żyrandole zwisają z sufitów i oświetlają pomieszczenie, współgrając ze złotymi ozdobami na okrągłych stołach ustawionych wokół parkietu. Jest tłoczno i duszno. W tle gra cicha melodia, na pewno słyszę fortepian. Wydaje się, że nikt nie zauważył naszego przybycia. Białe obrusy spływają po stołach do ziemi, a kelnerzy w czarno-białych frakach wciąż dostawiają kolejne półmiski przekąsek. Nic nie poradzę, że przysłowiowo cieknie mi na to ślinka. Jak na zawołanie czuję głód, ale nie jestem pewna, czy przez stres coś przełknę. Zayn prowadzi nas do stolika, gdzie siedzi już całkiem spora grupka ludzi i tylko dwa miejsca pozostały wolne. Wszyscy wstają, gdy podchodzimy i rozpoznaję tylko Scoota.
- Witajcie panowie.
Mój partner ściska dłonie pięciu mężczyzn i Scoota, a piękne kobiety całuje w policzek, uśmiechając się w sposób jaki on tylko potrafi. Zapierający dech. Nic nie poradzę, że ledwo opanowuje się i nie zaciskam dłoni w pięść, nic nie daję po sobie poznać. Nie mogę narobić nikomu wstydu. Prostuję plecy i uśmiecham się, stojąc i czekając, aż Zayn powita ostatnią panią. Wszystkie mają nade mną przewagę wiekową, ale na pewno, niektóre z nich równają się z wiekiem Malika.
- Poznajcie proszę, May.
Zayn układa dłoń w dole moich pleców i staje na tyle blisko, że czuję zapach jego perfum. Mocnych i odurzających. Uśmiecham się najpiękniejszym uśmiechem na jaki mnie stać i podaję dłoń mężczyzną. Zayn odsuwa mi jedno wolne krzesło obok kobiety i odbiera mój nowy płaszcz, wieszając go na oparciu. Sam zasiada na drugim wolnym. Kciukiem pociera opuszki moich palców. Trzyma moją rękę złączoną z jego na swoim udzie. Kelner ze srebrną tacą pochyla się nad Zaynem i wręcza mu kieliszek szampana. Podchodzi też do mnie, ale mężczyzna odmawia mu. Czuję się głupio.
- Spokojnie, Myr. Wypij mój, prowadzę samochód.
Mruga do mnie zalotnie i podstawia smukły, długi kieliszek z bladożółtą cieczą. Upijam łyk, rozkoszując się wytrawnym smakiem i złotymi bąbelkami pękającymi na języku. Jest schłodzony i pyszny.
- Przepraszam.
Spoglądam w kierunku kobiety, której dłoń spoczywa na moim ramieniu. Uśmiecha się ciepło.
- Jestem Lisa, żona Scoota.
- May.
Kiwam głową i również się uśmiecham. Jej kości policzkowe są tak piękne i wydatne, że aż mnie ściska zza zazdrości.
- Byłam ciekawa jak wyglądasz, Scoot nie chciał mi nic powiedzieć poza tym, że jesteś dziewczyną Zayna. Jesteś zupełnie inna, niż sobie wyobrażałam. Znałam Carmen i spodziewałam się kogoś jej pokroju. A ty.. jesteś zaskakująca. Przepraszam, gadam za dużo. Po prostu chciałam powiedzieć, że nie spodziewałam się kogoś normalnego. Zayn raczej gustuje w wyrafinowanych paniach. Oczywiście nie mam nic złego o tobie na myśli. Cieszę się, że jesteś taka, a nie inna. Już się zamykam.
Śmieje się sama do siebie i upija swojego szampana. Myślę, że jest w porządku.
- Mogłybyśmy kiedyś gdzieś razem wyjść, na lunch lub coś.
Mówi swobodnie i sięga do półmiska po koreczek z sera, szynki i suszonych oliwek.
- W porządku, bardzo chętnie.
Nie czuję się przy niej pewnie, ale jest w niej coś, co sprawia, że nie obawiam się jej w żaden sposób. Poprawiam się na siedzeniu i prostuję plecy, przypominając sobie, że się garbie. Upijam dwa kolejne łyki szampana na odwagę. Przysłuchuję się rozmowie, która kręci się wokół odnawianych hoteli i systemu ochroniarskiego. Co niektórzy nie spuszczają ze mnie wzroku, bacznie się przyglądając i nawet się z tym nie kryją. Kelnerzy serwują nam rybę w sosie cytrynowym ze szparagami i przysięgam, że nie wiedziałabym, że to ryba gdyby mi nie powiedziano. Kończę posiłek pierwsza i palę buraka, zdecydowania zjadłam zbyt szybko. Jednak nie mogłam powstrzymać się przed niebiańskim smakiem. Zayn wydaje się zauważać moje zakłopotanie, bo podrzuca na mój talerz kawałek szparaga i pieczonego w mundurku ziemniaka. Odkładam widelce i posyłam mu wdzięczne spojrzenie. Normalnie uznałabym, że grzecznością jest zjeść wszystko, jednak tu w świecie bogaczy, grzecznością jest zostawić coś na talerzu. Nie wiem dlaczego, po prostu wszyscy coś zostawili. Wycieram usta w elegancką serwetkę i upijam skromy łyk wody.
- Pani Mayer, a co pani o tym sądzi ?
- Słucham ?
Cholera.
- Co sądzi pani o stworzeniu basenów i tropikalnych ogrodów na dachach hoteli ?
- Um.. uważam, że to ryzykowne. Utrzymanie roślin może być bardzo kosztowne, aczkolwiek myślę, że w ofercie przyciągałoby wzrok i byłaby to przynęta na klientów, podobnie jak basen. Jeżeli dałoby się stworzyć basen z zabudową na chłodniejsze dni, oferta przyciągałaby prze cały rok. Nie mam na myśli całkowitej zabudowy, ale tylko zadaszenie, może być składane. W porządku byłoby się wykąpać na dachu wysokiego budynku, mając widok na miasto i dostęp do świeżego powietrza.
Kończę swój wywód i upijam szampana. Okej, nie upijam, wypijam prawie wszystko i potrzebny będzie kolejny kieliszek.
- Warto o tym pomyśleć.
Mężczyzna z blond czupryną przychyla się do mojego pomysłu i pociera swoją brodę. Cóż wolę brodę Zayna.
- Będziemy potrzebowali dobrego projektanta ogrodów. Czy pani Carmen Greyson nadal świadczy usługami ?
Carmen ?
- Nadal. Zlecę jej ten projekt panowie. Pozostawcie tą kwestie mi.
Zayn gwarantuje, a mnie ściska. Po moim trupie. Gdyby wykonywała to zlecenia, cóż.. ona i Zayn musieliby spędzać dużo czasu razem. Nie ma mowy.
Wychylam kieliszek do końca i siedzę grzecznie do końca kolacji.

Wypity napój zebrał się w moim pęcherzu, więc przepraszam grzecznie i ostrożnym krokiem kieruję się do toalet po wskazówkach obsługi. Naprawdę szybko załatwiam swoje potrzeby, myję ręce i poprawiam włosy. Wychodzę na korytarz i oglądając obrazy, wiszące na ścianach, z powrotem wracam na salę.
- Przepraszam.
Ktoś mnie łapie. Odwracam się do kobiety, która w stalowym uścisku wypielęgnowanej dłoni trzyma mój nadgarstek.
- Pani May Mayer zgadza się ?
- Tak.
- A więc to ty.
Mówi, ale bardziej do siebie niż do mnie. Nie podoba mi się to.
- Przepraszam, ale muszę iść.
Odwracam się w kierunku wejścia na salę, ale wybiega przede mnie zagradzając mi drogę.
- Mam do pani kilka ważnych pytań.
- Kim pani jest ?
- Mam na imię Miahe Traml, jestem dziennikarką, to bardzo ważne.
Otwieram buzię, ale zauważam za kobietą stojącego Zayna z poważnym wyrazem twarzy.
- May.
Wypowiada twardo moje imię i wyciąga do mnie dłoń. Chwytam ją i przedostaję się obok kobiety.
- Miahe.
- Pan Malik.
- Myślę, że ustaliliśmy już wszystko. Nie chcę, by to się powtórzyło.
Mówi jej na odchodne i popycha mnie lekko, układając wcześniej dłoń u dołu moich pleców.
Skąd się znają ? Co ustalili ? Zaciąga mnie z powrotem do stolika, który jest już prawie pusty i składa pocałunek na moim policzku.
- Możemy wracać, jeśli chcesz. Kolacja dobiegła końca. Zyskałem ich przychylność.
- Dobrze.
Pomaga mi włożyć płaszcz i zakłada swój. Muszę go zapytać o Miahe. I porozmawiać o Carmen. Powoli kierujemy się do wyjścia i bez większej uwagi innych przedostajemy się przez korytarz, ale kiedy tylko przekraczamy wejściowe drzwi oślepia mnie blask kilku fleszy. Odruchowo zasłaniam się dłonią, będąc w zbyt dużym szoku, by się uśmiechać, czy robić cokolwiek. Właściwie to nie wiem co powinnam robić. Pięciu reporterów oblega nas z każdej strony zachodząc drogę.
- Jedno pytanie, dlaczego zamienił pan piękną narzeczoną na tancerkę go go ?
Zatrzymuję się w miejscu i cała sztywnieję.
- Chodziło o jej doświadczenie seksualne ?
Wciągam gwałtownie powietrze i oglądam się na reportera, który to powiedział.
- Przepraszam.
Zayn ryczy głośno i przyciąga mnie bliżej siebie, przeciskając się między aparatami. Tancerka go go. Wciskam się na siedzenie samochodu, a mężczyzna zamyka drzwi od mojej strony. Zajmuje swoje miejsce i odpala silnik.
- Co przede mną ukryłeś ?
Pytam wprost, ale mi nie odpowiada. Wiem, że coś ukrył i będę wiedziała co. W mgnieniu oka dojeżdżamy pod apartament.

W milczeniu wjeżdżamy na piętro, gdzie Zayn od razu kieruje się do sypialni. Zrzucam swoje buty, pozostawiając je na wejściu i ściągam płaszcz, biegnąc za nim. Siedzi na łóżku rozwiązując krawat. Jego ruchy są gwałtowne i silne.
- Zayn, powiedz mi natychmiast.
Podchodzę bliżej, na przeciw jego. Znowu milczy, jednak wstaje. Rozpina dwa guziki marynarki i rzuca ją na łóżko razem z krawatem. Sięga po teczkę skórzaną z jego dokumentami i wyciąga z niej służbowy telefon. Obdarza mnie jednym twardym spojrzeniem i przeciera twarz.
- Muszę pomyśleć.
Wchodzi do łazienki, zamykając drzwi i słychać szum odkręconej wody. Jestem wściekła, zła na niego, bo nic mi nie mówi. Nie mogę żyć w ciągłej niewiedzy. Warczę do siebie i podnoszę jego ciuchy z łóżka, odkładając je na fotel w rogu pokoju, a następnie ściągam jego teczkę i układam ją przy jego szafce nocnej. Przewraca się nie chcący i wypada z niej kilka papierów. Zbieram je szybko składając w zgrabną kupkę i wkładam z powrotem. Cóż.. zmierzałam włożyć, puki mojej uwagi nie przykuła gazeta w środku. Wyciągam ją i wkładam kartki. Od razu zauważam swoją podobiznę w lewym rogu okładki. Przelatuję szybko kartki, aż nie trafiam na dwie strony w moich zdjęciach, zdjęciach gdzie jestem z Zaynem i artykuł.

"Zayn Malik- silny, stanowczy, ryzykant. Rekin Nowego Jorku ma nową zdobycz. Znudziło go poukładane życie i sięgnął po coś bardziej ekstremalnego ? Dokładnie tak. May Mayer, młodziutka tancerka w klubach go go. Dziewczyna z klasy biednych i biznesmen wyciągający do niej pomocną dłoń. Para godna nagrody. Zayn Malik, nie chce odpowiadać na żadne pytania mające związek z dziewczyną. O co więc chodzi ? Źródła podają, że May Mayer nie ma matki, jej ojciec siedział w więzieniu za pedofilię, natomiast ona sama wielokrotnie pracowała w branży prostytucyjnej. Co więc zmusiło Zayna do zainteresowania się nią ? Jakiś szantaż, układ, a może w grę wchodzi tylko seks z doświadczeniami ? W końcu dziewczyna z taką historią musi mieć wiele do zaoferowania. Zwabiły ją pieniądze, czy coś więcej ? Na to pytanie nie znana jest odpowiedź, można jedynie snuć domysły.

Rzucam gazetą w ścianę i wycieram łzy, które spływają po mojej twarzy przez złość. Jak mogli coś takiego napisać. Szlocham i zagryzam zębami zwiniętą w pięść rękę. Rozpiera mnie wściekłość i upokorzenie. Jeszcze nim dobrze zaczęłam, przekreślono mój nowy start w tym mieście.  Męskie ramiona zaciskają się wokół mnie i przyciskają mocno do siebie.
- Przepraszam, robiłem co mogłem.
Nie pomaga mi jego głos, ani jego ramiona. Zaczynam rozumieć sens tamtego pozwu, który znalazłam w jego biurze. Pozywał gazetę "Forbes" za naruszenie moich prywatności, ta gazeta ma dokładnie tą samą nazwę.
- To są kłamstwa.
Odwracam się do niego, mówiąc rozpaczliwie. Nie może uwierzyć w te bzdury.
- Wiem, cicho.
Ociera moje łzy i obejmując moją twarz obiema dłońmi całuje mnie we włosy.
- Znam twoją historię i tylko to się liczy. My znamy prawdę.
- A więc dlatego pytałeś mnie o moje życie ? Trwało to tyle czasu i nic mi nie powiedziałeś. Pokazywałam się z tobą publicznie niczego nieświadoma, gdy za plecami wszyscy mieli już o mnie zdanie. Ukrywałeś to przed mną i nic nie wspomniałeś. Czuję się oszukana, Zayn. Przez ciebie.
Zdejmuję jego dłonie z moich policzków.
- Robiłem to dla twojego dobra.
- Mojego dobra ?!
Podnoszę głos zbyt wysoko.
- Wiedziałem, że to się stanie. Moje życie cię zje żywcem. Ludzie są krytykami do wszystkiego i z tym trzeba sobie poradzić. Wycofane zostały wszelkie nakłady "Forbes", ale są jeszcze inne publikacje. Nie chciałem byś o tym wiedziała, zrobiłem co mogłem, ale informacje będą krążyć. Nic więcej nie uczynię.
Zakrywam twarz dłońmi.
- Co teraz ?

___________________________________________________________________________________________________________________________________________________


Za nim nóż w kieszeni wam się otworzy, wspomnę tylko, że zaczynam za moment pisać kolejny rozdział, by zdążyć dać go weekend (niedziela), więc nie zabijajcie.
A może jeszcze was zaskoczę.
Tym razem naprawdę dołożę wszelkich starań, by nie mieć żadnych opóźnień.

A więc serdecznie dziękuję tym osobą co nadal tutaj są i czekały wytrwale na rozdział xxx
Dziękuję xxx



poniedziałek, 16 lutego 2015

Uzbrójcie się w cierpliwość jeszcze jeden, góra dwa dni. Napisałam już rozdział, ale jest krótki. Nie chcę was nim torturować, bo kończy się w połowie akcji :D Dopiszę jeszcze trochę i wstawię.

Pozdrawiam,
Loveyoursmile xx

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 55 cz.2

Dochodzi szesnasta, jak przychodzi La Conie, sprawdzić czy czegoś potrzebuje. Jest naprawdę miła, może to właśnie sprawia, że decyduję się ją trochę podpytać.
- Mogę zadać pani pytanie ?
- Naturalnie, mów mi La Conie.
- Dobrze. Znasz Nessie ?
- Przykro mi. Zabroniono mi o tym rozmawiać.
Z uśmiechu przechodzę w boleść. Dlaczego nikt mi nie chce powiedzieć. Kim ona do cholery jest?Kiwam smutno głową do La Conie i chowam twarz w dłoniach, a łokcie opieram na kolanach. Jak mam się czegoś dowiedzieć, skoro nie mam żadnego źródła informacji. Przecieram twarz i wzdycham poddańczo.
- Jesteś przyjaciółką pana Malika ?
Kobieta zamyka drzwi i podchodzi bliżej mnie.
- Em.. dziewczyną.
- Nie widziałam, że mój szef kogoś ma. Przepraszam za pomyłkę.
Uśmiecha się skrępowana.
- Jestem na miejscu Nessie, gdy przyszłam ona już nie pracowała. Wiem, że przeniesiono ją gdzieś indziej, pracuje chyba na drugim piętrze. Słyszałam trochę o niej, ale nawet jeżeli ktoś w firmie wie, nie powie ci. Możemy za to stracić pracę. Nie możemy o tym wspominać. To wszystko co mogę ci powiedzieć. Nie chcę zostać zwolniona. Przepraszam.
Szybko się wycofuje i wychodzi. I co teraz ? Wygląda na to, że jedyną osobą, która może mi cokolwiek powiedzieć jest sam Zayn. Tyle, że on od razu ucina temat. Wystarczy, że tylko o niej wspomnę, a on staje się zły i nieosiągalny.
- Dziewczyno ?
Scoot wychyla głowę zza drzwi i uśmiecha się lekko.
- Dzwonił Zayn, odwiozę cię do domu. Wypadło mu jeszcze jedno spotkanie. Wspomniał, że musisz się uszykować na wieczór. Możemy jechać teraz ?
Rozchylam usta zaskoczona, ale wstaję. Zayn mówił, że to jego przyjaciel i pracował w ochronie. Nie skrzywdzi mnie, mam nadzieję. Zayn mu ufa, więc ja też.
W ciszy zjeżdżamy windą do podziemi, gdzie wsiadamy do czarnego BMW SUV.  Zapinam pasy, czując się skrępowana, jak jeszcze nigdy.
- Pan też będzie na kolacji ?
- Kolacji ?
Spogląda na mnie, ale mimika jego twarzy nie zmienia się. Zayn coś zataił ?
- Ach tak. Jak najbardziej będę. Moja żona, jak tylko wstała zaczęła się urządzać. Jak można przygotowywać się cały dzień, dziewczyno? Ta kobieta jest szalona.
Uśmiecha się. Ma żonę.
Resztę drogi nie wypowiadamy żadnego słowa. Zajeżdżamy pod wieżowiec, ale Scoot nie pozwala mi samej iść. Odprowadza mnie po same drzwi apartamentu, tłumacząc, że Zayn urwałby mu jaja, gdyby nie zadbał o moje bezpieczeństwo. Po wejściu rozbieram się z wierzchnich ubrań i ściągam trampki.
Wygrzebuję z kieszeni kurtki telefon i piszę krótkiego sms do Zayna.

"Jestem w domu. Twoja May."

Niemal od razu dostaję odpowiedź.

"Czy to jakieś zaproszenie ? Twój Zayn."

Śmieję się i wchodzę po schodach na górne piętro.

"Nie, niestety. Mam już kogoś. Innym razem. Twoja May."

"A więc się wproszę. Będę za godzinę. Zjedz coś. Twój Zayn."

Odrzucam urządzenie na łóżko i wchodzę do łazienki, napuszczając sobie wody do wanny. Używam maszynki Zayna do golenia nóg i mam nadzieję, że nie pogniewa się za bardzo. Najwyżej wymieni sobie ostrze. Starannie się namydlam i spłukuję. Myję głowę i rozkładam się wygodnie. Przypominam sobie jak skończyła się moja pierwsza kąpiel w tej wannie i rumienię się. Czy do końca życia, będę tak wstydliwa na te sprawy ? Spłukuję się jeszcze raz z piany, wyciągam zatyczkę, pozwalając wodzie zlecieć i staję na zimnych kafelkach. Owijam się szybko wielkim pluszowym ręcznikiem i wtulam w niego. Rozczesuję włosy przed wielkim lustrem nad umywalką i z szuflady wyciągam suszarkę. To miłe, że Zayn, Scoot, ktokolwiek kupował te rzeczy dla mnie, pomyślał o wszystkim. Wkładam wtyczkę w gniazdko i uruchamiam urządzenia. Zamykam oczy, gdy ciepłe powietrze spotyka się z moimi włosami. Chciałabym wiedzieć, kto będzie dziś wieczorem. Jeżeli będą tam jakieś kobiety, to pewnie wszystkie po zabiegach kosmetycznych. Będę się wyróżniać, w tym złym znaczeniu. Nie chcę sprawić złego wrażenia i popsuć opinię Zaynowi.
- O czym myślisz ?
Uśmiecham się i otwieram oczy, widząc w odbiciu stojącego za mną Zayna. Odbiera suszarkę z mojej dłoni i sam zaczyna suszyć moje włosy. Nie mogę wyjść z podziwu. Jak ktoś może być tak bardzo opiekuńczy, a zarazem surowy. Ten mężczyzna ma ogromne serce, mam wrażenie, że znacznie większe od mojego.
- O niczym. Dobry wieczór.
- Dobry wieczór, słodka.
Całuje mnie w kark, aż przeszywa mnie dreszcz. Wrażliwe miejsce. Jego broda drapie mnie, gdy składa jeszcze jeden pocałunek. Spogląda ponad moją głową w lustro, gdzie nasze spojrzenia się krzyżują. Jest taki piękny. Zapierający dech. Sprawia wrażenie zimnokrwistego, jego rysy są ostre i wyraźne, ale jego oczy są ciepłe, mały uśmiech jest miły, a ruchy troskliwe. Wyłącza suszarkę i odkłada ją na blat. Przytula mnie do siebie i szybko łapię ręcznik, kiedy zaplata dłonie na moim brzuchu, pociągając go.
- Możesz puścić. Przytrzymam go za ciebie.
- Uhum, nogą, żebym nie podniosła go z ziemi. Potrzymam sama.
- Zero zaufania.
- Ufam ci. Zayn ? Nie gól się maszynką.
- Dlaczego ?
- Moje nogi są teraz bardzo gładkie.
- Goliłaś nogi moją maszynką ?
- Nie mam swoje.
- Okej, mam drugą. Ale chcę zobaczyć te bardzo gładkie nogi.
Odwracam się do niego przodem i unoszę nogę. Dotyka mojego kolana i uda, mrucząc z uznaniem. Przytrzymuje mnie przy sobie drugą ręką i oplata siebie moją nogę w pasie. Zbliża się tak blisko, że nasze usta się stykają, ale nie łączą się w pocałunku.
- Tylko nogi ?
Mruczy zmysłowo. Wciągam gwałtownie powietrze i uderzam go w ramię ze śmiechem.
- Mam sprawdzić ?
- Nie.
- Dlaczego nie ?
- Bo muszę iść się szykować.
Całuję go przelotnie w szyję i odsuwam się, wychodząc szybko i nie dając mu szans na złapanie mnie.

***
Dyskretnie wycieram spocone ręce w siedzenie i po raz dziesiąty sprawdzam swój wygląd w bocznym lusterku. Starałam się, jak mogłam. Ubrałam najodpowiedniejszą sukienkę na wieczór, jaką tylko znalazłam w szafie. Rozkloszowana od bioder i ściśle przyległa do klatki piersiowej. Kwadratowe wycięcie na plecach, sięgające aż do dolnej części kręgosłupa. Średni pasek na łopatkach łączy obydwa grube ramiączka sukienki. Dekolt nie jest duży, ale w budowane w sukienkę miseczki ładnie eksponują biust. Jest satynowa, niesamowicie przyjemna dla skóry, a kremowy kolor dodatkowo sprawia, że wygląda niewinnie i delikatnie. Rozpuściłam włosy, które wyjątkowo ładnymi falami spływają po plecach i ramionach. Użyłam różu na policzki i odrobiny brązu, rzęsy wytuszowałam, a usta zwilżyłam bezbarwną pomadką.
- Otworzę ci drzwi.
Zalewa mnie ostry stres, kiedy Zayn wychodzi z samochodu i przebiega na drugą stronę, by otworzyć mi drzwi. Moje nogi stają się miękkie i chwieję się na wysokich, czarnych, zapinanych na kostce grubym paskiem szpilkach. Mężczyzna bierze mnie za rękę i prowadzi do środka, a ja ostatni raz głośno przełykam ślinę i nabieram powietrze.

_________________________________________________________________________________________________
 
 
Dzisiejszy rozdział dość nudny.
Kolejny rozdział w weekend.
Może w walentynki.
Dużo miłości na ten dzień <3
 
I standardowo ogromnie dziękuję za komentarze xx

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 55 cz.1

- Jutro muszę udać się na kolację biznesową.
- Okej.
- Wrócę przed północą. Muszę kogoś ze sobą zabrać.
Posyłam mu mały uśmiech. Mały, bo wcale nie jest mi do śmiechu. Będzie tam z jakąś kobietą, gdy ja będę siedziała sama.
- May, chcę byś poszła ze mną. Nie przyjmę odmowy.
Wstrzymuję oddech i zaskoczona spoglądam na niego.
- Okej.
- Okej. A inne słowa ?
- W porządku, pójdę z tobą.
- Tak lepiej. Ale czegoś jeszcze brakuje.
- Dziękuję za zaproszenie. W porządku, pójdę z tobą.
- Nie to.
- Więc co ?
- Kocham cię.
Krzyżuje spojrzenie z moim.
- W porządku, pójdę z tobą. Kocham cię, Zayn.
- Od razu lepiej.
Uśmiecha się i wjeżdża na podziemny parking. Kręcę głową na jego zachowanie, kocham go. Parkuje Bentleya na jednym z wolnych miejsc i wspólnie udajemy się do windy. Pozwala mi wpisać kod, po czym obejmuje mnie w bezpieczny uścisk ramion i przykłada policzek do mojej skroni. Oddycham powoli, trwając z nim w naszym uczuciu. Przykłada usta do mojej brody i skubie ją zębami. Dłonią głaska pośladek. Powietrze w jednej chwili zagęszcza się, a między naszymi ciałami strzelają pioruny, a właściwie to pali się ogień. Ogień w dobrym znaczeniu. Pali mnie i chcę zrobić wszystko, byle mnie dotknął jeszcze. Chcę jego uwagi, jakkolwiek dziwne to jest. To wszystko jest nowe, Marcel nigdy nie całował mnie w szyję. Nigdy nie dbał o moje potrzeby, od razu przechodziliśmy do sedna. To jest nowe i rozpiera mnie przyjemność. Każdy gest czuję intensywnie. Potrafię pożądać. Winda zatrzymuje się i jęczę, gdy się odsuwa. W jednej chwili zalewam się rumieńcem, orientując się jak dosadnie dałam mu do zrozumienia, że chcę więcej.
- Nie bądź łakoma. Zaspokoję cię, ale najpierw obiad.
Robi to celowo. Mówi te wszystkie niestosowne rzeczy, by jeszcze bardziej mnie zawstydzić. Przechodzimy przez mały foyer i wchodzimy do apartamentu. Spuszczam głowę i zdejmuję kurtkę. Stukając obcasami na wypastowanych panelach idę do kuchni, czując za sobą Zayna. Nieznacznie poruszam biodrami, przybierając nieco seksowniejszy krok. Zasiadam na krześle barowym i pochylam się nad blatem, gdy przechodzi na jego przeciwną stronę. Dyskretnie eksponując przed nim piersi, mimo że są niewielkie, to zawsze coś.
- Próbujesz mnie uwieść ?
Dławię się swoim językiem na jego śmiałe pytanie. Co do cholery ? Przecież próbuję być dyskretna.
- Co zjemy na obiad ?
Wymijam jego pytanie. Kręci rozbawiony głową i wyjmuje z lodówki dwa pojemniki. Wkłada je do piekarnika i podkręca temperaturę.
- Ravioli, moja droga. Caty przywiozła ostatnim razem jedzenie i je zamroziła. Masz ochotę na wino ?
- Poproszę.
- A skończone 21 lat pani ma ?
Sprawia, że czuję się tak bardzo zawstydzona. Spuszczam głowę i nie zamierzam jej podnosić. Nie będę się nawet odzywała. Ma fatalne poczucie humor i robi sobie żarty, które są równie fatalne.
- Popatrz na mnie, Myr.
Nie reaguję.
- May ?
Opieram łokcie na blacie i chowam twarz w ramionach.
- Piękna May, spójrz na mnie.
- Twoje żarty są dupne.
Rozbrzmiewa głośny śmiech, na co aż podrywam się. Zayn odchyla głowę do tyłu, a jego klatka drży. W kącikach oczy pojawiają się zmarszczki, aż sama się uśmiecham. Nigdy nie widziałam, jak się śmieje. Tak prawdziwie i mocno. Jego oczy błyszczą, gdy na mnie spogląda.
- Twój język zaskakuje mnie za każdym razem.
- Dlaczego ? Nigdy nie mówiłeś, że coś jest dupne, albo gówniane ?
- Nie, nie używam takich słów, są niestosowne.
Jeny... w takim razie sprowadzę go na złą drogę.
- Nauczę cię mówić poprawnie.
Albo on mnie na dobrą. Och powodzenia, Zayn.

***
Wychodzę wykąpana z łazienki, gdy tym czasem Zayn już dawno leży w łóżku. Gaszę światło i zamykam za sobą drzwi.
- Co ty masz na sobie ?
Spoglądam w dół na swoje długie luźne spodnie od piżamy i obszerną bluzkę z długim rękawem. Uśmiecham się do siebie. Zemsta jest słodka.
- Piżamę.
- Sypiasz w koszulach, dlaczego jakiejś nie założyłaś ?
- Nie mam dzisiaj na nią ochoty.
Wskakuję pod kołdrę i układam się tyłem do niego. Obejmuje mnie w pasie i wsuwa rękę pod bluzkę.
- Stanik ?
Wsuwa rękę w moje spodnie i jęczy jeszcze głośniej.
- Majtki ? Poważnie ? Jest ci tak zimno, czy zabezpieczasz się przede mną ?
Zagryzam policzek z rozbawienia, gdy jęczy jeszcze raz, okazując jak bardzo jest niezadowolony. Mógł oszczędzić sobie żarty ze mnie zaraz po wyjściu z windy.
- Liczyłeś na coś ?
Spoglądam na niego przez ramię, uśmiechając się kpiąco.
- Tak.
Odpowiada zły, ale jest to bardziej złość z rodzaju tych, gdy się na kogoś obrażasz. May, górą.
- To się przeliczyłeś. To nauczka. Nie żartuj sobie ze mnie.
Przykrywam się bardziej, po samą brodę i zamierzam zasnąć. Jestem z siebie tak zadowolona, że mam ochotę skakać z radości. Zayn odsuwa się ode mnie i szarpie kołdrę, zapewne agresywnie się nakrywając. Uśmiecham się i staram się iść spać. Co wyjątkowo ciężko mi przychodzi.
- Nie ma mowy, nie będziesz tak przy mnie spała.
Mężczyzna, warczy i łapie mnie w pasie, ciągnąc moje spodnie od piżamy w dół.
- Zayn, przestań. Nie możesz.
Kopię nogami, ale on i tak sobie radzi. Ściąga ze mnie spodnie i siłą rozpina mój stanik pod bluzką. Nie wiem kiedy rozpina też ramiączka i odrzuca biustonosz.
- Zapamiętaj, że przy mnie nigdy nie będziesz spała tak zabudowana.
Mówi twardo i całuje mnie nad piersiami, gdzie jest lekki dekolt.
- A to na co liczyłem, wezmę sobie sam rano. Dobranoc, słońce.
Mówi milutko i jak gdyby nigdy nic, idzie spać. Śmieję się w duchu z niego. Jest jak każdy facet. Wzdycham i przytulam się do jego pleców obejmując w pasie.
- Dobranoc, słońce.
Powtarzam jego słowa, nadal się z niego naśmiewając.

***
Budzą mnie delikatne pocałunki na ramieniu. W pierwszej chwili jestem zlękniona, ale szybko uświadamiam sobie czyje to usta. Rozpoznaję ich miękkość. Tylko jego usta całują z taką czułością.
- Wiem, że już nie śpisz. Otwórz oczy.
Jego poranna chrypka i niesamowicie niski głos przyprawia mnie o ciepło w dole brzucha.
- Masz bardzo twardy sen, moja droga. Zdjąłem ci już majtki, a ty nawet się nie poruszyłaś.
Wciągam powietrze zaskoczona i dociskam kołdrę do ud. Nie możliwe, żebym nie poczuła, zawsze miałam czujny sen. Czy to możliwe, by przy Zaynie to się zmieniło. Ufam mu bezgranicznie.
- Czy dzisiaj też chcesz iść ze mną do pracy ?
- A mogę ?
- Możesz, ale musimy się ze wszystkim pośpieszyć. Dochodzi szósta.
- Co ? Dlaczego budzisz mnie tak wcześnie.
- Liczę na coś, pamiętasz.
Unosi moje ręce i przyszpila je do poduszek nad moją głową. Rozchyla lekko moje uda i układa się po między nim, składając pocałunek na moich ustach. O boże, sama świadomość tego, że jestem naga od pasa w dół, a on ma taki łatwy dostęp przyprawia mnie o zawroty. Całuje moją żuchwę, aż po brodę i schodzi z pieszczotą na szyję. On też jest nagi. Jego penis napiera na moje udo, jakby nie mógł znaleźć wejścia, ale ja wiem, że to tortura w wykonaniu Zayna. Robi to specjalnie, by mnie zirytować. Drażni się. Nigdy nie pomyślałabym, że będę jeszcze tego chciała. Że będę chciała uprawiać seks z własnej, nieprzymuszonej woli. Uwalnia moje ręce i wsuwa dłonie pod moją pupę. Unosi moje biodra do góry i jęczę gdy gryzie moją skórę na dekolcie, wchodząc tylko na centymetr. Wiąż jest ze mną delikatny i nieśpieszny. Dba o to, bym nie skupiała całej uwagi na tym co we mnie robi, jakby wiedział, że wciąż mogę zbyt emocjonalnie zareagować. Wciska się trochę głębiej, ale wciąż są to marne dwa, trzy centymetry. Co za irytujący bałwan. Czekam na odpowiedni moment, kiedy wykonuje posuwisty ruch i własnymi siłami podrywam biodra do góry, nie dając mu szans by zareagować. Zagryzam policzki z chwilowego bólu, ale nie wydaję żadnego dźwięku. Jest we mnie cały, a przynajmniej w większości.
- Dlaczego to zrobiłaś, niegrzeczna kobieto ?
- Bo chciałam.
Zdobywam się na uwodzicielski pomruk i zostaję wynagrodzona mokrym pocałunkiem. Zatracam się całkowicie w tym wszystkim. W jego gładkich i głębokich pchnięciach, w delikatnych i ciepłych pocałunkach, w jego dłoniach, lekko ściskających moje pośladki.  W głośnym sapaniu i jękach. W zapachu podniecenia i potu. W dźwiękach zasysania, które towarzyszą każdemu ruchowi jego przyjaciela. Ogarnia mnie tak silne uczucie potrzeby spełnienia, że nie mogę znieść jego wolnych ruchów, ale on specjalnie nie daje mi niczego więcej. To oszołamiające, w jednej chwili staję się niemożliwie wrażliwa. I nawet zwykły jęk, uciekający z jego ust, uderza w moje podbrzusze, powodując, że zbliżam się do końca.
- Powiedz mi kiedy ?
- Już.
Odpowiadam natychmiastowo i naprawdę tak się dzieje. Wiję się w spełnieniu, zaciskając i oczy i pięści, a on nie przestaje się poruszać. Przedłużając mój orgazm. Wychodzi ze mnie na sekundy przed tym, jak dochodzi, głośno wyjąc. Przygniata mnie, gdy bez sił opada na moje ciało i przetacza się na bok. Dyszy ciężko.
- Dlaczego nie używasz prezerwatyw ?
- Bo mnie ograniczają.
- A jeżeli byś nie zdąży...
- Panuję nad tym.
Przerywa mi i całuje w czoło.
- Pójdziemy się wykąpać, jak odzyskam siły.
_____________________________________________________________________________________________________________

 
Przepraszam was bardzo.
Spóźniłam się prawie tydzień z rozdziałem, a przecież obiecałam dać go w niedzielę/poniedziałek.
Nie mam na to jakiegoś specjalnego wytłumaczenia.
Miałam naprawdę ciężki tydzień i prześladował mnie ogromny pech. 
Nie mogłam znaleźć chwili czasu na napisanie rozdziału.
Tyle ile napisałam w sobotę tyle wstawiłam, dlatego jest podzielone na części.
Zjadało mnie sumienie, bo zawsze trzymam się obietnic.
Napisałam dzisiaj połowę kolejnego rozdziału. 
Więc na pewno doczekacie się rozdziału na początku tego tygodnia.
Dobrej nocy xxx