sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 54

Mam w głowie mętlik. Przyswajam wszelkie nowe informacje na temat mojego ojca i właściwie to mnie. Nie wiedziałam, że na papierach nie istniałam. To trochę..huh.. popieprzone. Ale to wyjaśnia, dlaczego żadna placówka domu dziecka przez 18 lat się mną nie zainteresowała, ani policja, ani nikt. Byłam trzymana w tajemnicy. No nie do końca, ponieważ wychodziłam z domu, uczyłam się w szkole publicznej. Co prawda na obrzeżach Londynu, każdy znał siebie. Pamiętam, że nie było tam za wielu ludzi, młodych ludzi. Kilka rodzin. Jeżeli mój ojciec je zastraszał, to rozumie się samo przez się, nie chcieli ryzykować bezpieczeństwem swoich bliskich, swoich dzieci. Wzdycham ciężko i spoglądam na Zayna, który uważnie śledzi moją reakcję. Uśmiecham się lekko.
- Ze mną w porządku.
Nie rozpłacze się, ani nic. Tamto było kiedyś, teraz jestem tu i mam to. Mam Zayna, cokolwiek ukrywa. Chyba w końcu zrozumiałam, że muszę przestać walczyć ze wspomnieniami, a zacząć walczyć o to co kocham. O Zayna. W końcu to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi się w całym moim pieprzonym życiu. Marcel też był czymś dobrym do czasu. Ale on nie dawał mi tego co daje mi Zayn. Bezpieczeństwa i stabilności. Marcel nie troszczył się o mnie.
- Zastanawiam się, gdzie jest dziewczyna z wczorajszej nocy, ta z napadami.
- Zrozumiała.
- Co takiego ?
- To, że nie można mierzyć wszystkich i wszystkiego jednakową miarą.
- Jaką miarą mierzyłaś mnie ?
- Bałam się, że będziesz taki sam, jak Marcel. Powiesz, że kochasz, a później wszystko zmieni się w piekło. Dotarło. Nie jesteś jak on. Nie traktujesz mnie inaczej, mimo mojej przeszłości. A Nowy Jork nie jest moim starym życiem. Nie ma tu mojego ojca. Mogę żyć, jak każdy inny. Nie boję się tego co było. Już nie.
- Kiedy myślę, że mnie już nie zaskoczysz, ty właśnie to robisz. Zmieniasz się z dnia na dzień. Bardzo.
-  Staram się. To źle ?
- To dobrze. Kocham każdą twoją wersję. Kruchą. Zadziorną. Wesołą. Ale najbardziej kocham tą dziewczynę, która cały czas o siebie walczy. Jesteś tym wszystkim, Myr.
Uśmiecham się szeroko i opieram o oparcie sofy. Do tej chwili nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo zmieniłam się w przeciągu kilku dni. Wydaje mi się, że trwało to kilka miesięcy.
- Opowiedz mi coś o sobie. O twojej przeszłości.
Wzdycha i również opiera się o oparcie sofy. Zamyka na chwilę oczy, marszczy czoło i ponownie przybiera swój spokojny i opanowany wyraz twarzy.
- Miałam udane dzieciństwo. Niczego mi nie brakowało. Mnóstwo przyjaciół, dobra szkoła, rodzina. Jako dziecko byłem bardzo zżyty z młodszym bratem. Od małego mieszkałem w Hiszpanii. Rodzice prowadzili ośrodek dla turystów. Właściwie była to rezydencja nad jedną ze złotych plaż z kortem do tenisa, mini polem golfowym i wszelkimi innymi atrakcjami. Nie brakowało pieniędzy. Nie byłem najgrzeczniejszy. Popełniłem wiele wykroczeń. Mój brat był rozsądniejszy. Zaręczył się mając zaledwie 20 lat. Opowiadałem ci o tym. Ojciec uznał go za godnego przejęcia rodzinnego interesu. Byłem starszy i uważałem, że należało się to mi. Miałem żal do ojca, brata. Zapakowałem się i wyjechałem. W Nowym Jorku zaczynałem od zera, jako zwykły pracownik. Później zacząłem obracać się wśród śmietanki towarzyskiej całego Manhattanu.  Zauważono, że mam dryg do interesów, zabiegano o mnie. Wyniosłem się na szczyt, a teraz jestem tu.
- Scoot to twój ochroniarz ?
- Nie, prowadzi własne przedsiębiorstwo. Facet ma łeb na karku. W stanach rozbudował wiele filii powiązanych z komputerami. Opracował jeden z najlepszych programów ochroniarskich. Stworzył też sieć sprzętu IPdO, bez którego program marnie działa. Zbił na tym fortunę. Jesteśmy wspólnikami w kilku projektach i przyjaciółmi. Znam go od samego początku. Wcześniej był jednym z najlepiej wyszkolonych ochroniarzy. Jeżeli potrzebuję, mogę na niego liczyć pod tym względem.
- A kim jest Nessie ?
- Moją byłą sekretarką. Pracuje teraz na niższym szczeblu. Koniec na ten temat.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć ?
- Nie dotyczy to ciebie. Koniec, May.
Warczy i przeczesuje wściekle włosy. Sama się dowiem.
- Wracamy do domu.
Podnosi się gwałtownie i zaczyna wyłączać komputer, kiedy ja ani drgnę. Zapamiętuję wszystko co mi powiedział.
- Chcesz tutaj zostać ?
Podnoszę wzrok na jego wyciągniętą dłoń i nikły uśmiech. Chwytam ją i wstaję. Nawet gdy jestem na szpilkach przewyższa mnie o jakieś 6 centymetrów. Ruszam do wyjścia, ale zatrzymuje mnie, odwracając do siebie przodem.
- Gdzie ten piękny uśmiech, May ?
Przymykam oczy na delikatny dotyk jego palców na moim policzku i biorę głęboki oddech, ale rozchylam usta, a powietrze ucieka, gdy składa pojedynczy pocałunek w czułym miejscu. Tam gdzie  szyja łagodnym łukiem łączy się ze szczęką. Tuż pod brodą. Nie mam siły podnieść oczu, łaknę, więcej tej delikatnej i czułej pieszczoty. Kciukiem dotyka mojej dolnej wargi i przesuwa nim, aż po lewy kącik.
- Uwielbiam twoje usta.
Seksownym głosem uderza w moje zmysły, aż w brzuchu rozpętuje się huragan. Mrowi mnie. Bierze moje usta, pod władanie swoich, obdarowując je przyjemną pieszczotą. Kąsa zębami mocno, a językiem głaszczę powoli.
- Takie słodkie.
Miękną mi kolana, na to co wyprawia swoim językiem. Nie sądziłam, że pocałunek może być tak intymny. Ponieważ ten dla mnie właśnie taki jest. Bezwstydny, seksowny, namiętny. I nie umiem określić co dokładnie takim go czyni. O rety.. zawraca w głowie. Uśmiecham się rozanielona, gdy odsuwa się.
- Lubię to, jak czuła na wszystko jesteś.
Całuje mnie w czoło i złączając nasze dłonie, ciągnie ku wyjściu.

***
Nie jestem w stanie oderwać wzroku od bocznego lusterka bentleya, kiedy wracamy do Trump World Tower. Słońce schyliło się na wysokość niższych budowli, rzucając łagodne pomarańczowe światło, rozproszone przez ogromne drapacze chmur. Oświetla chodniki, ludzi i ulicę.  Samochody tworzą cienie na drodze przed nami i jest to widok, jak z jakiegoś słynnego obrazu wzięty.
- Jutro muszę udać się na kolację biznesową.

_____________________________________________________________________________________________________________

 
 
Krótki i nie sprawdzałam w nim błędów, więc przepraszam, jeżeli będzie ich wiele.
Chciałam coś wstawić szybko w podzięce za wasze komentarze. Nie spodziewałam się, że zostało ze mną, aż tyle osób. To naprawdę jest niesamowite.
Następny rozdział pojawi się niedziela/poniedziałek.
Naprawdę moje serce kiedyś urośnie do takich rozmiarów, że pęknie. Usłyszycie wtedy o mnie w gazetach ;D
 
Bardzo dziękuję wszystkim xxx
 
/Loveyoursmile

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 53

Zakładam luźny kosmyk włosów za ucho i ściągając brwi zaczynam czytać dokument. Wynika z niego, że ktoś, dokładanie Zayn, pozywa gazetę Forbes za moją sprawą. Naruszyli moje wszelkie prywatności, kierując na publiczne upokorzenie. Nic z tego nie rozumiem. A to wszystko źle wygląda. Nie wiem co o tym myśleć. Chowam kartkę pod stertę innych i obracam się w fotelu z powrotem do wielkiego okna. Manhattan zapiera dech w piersiach. Jest potężny i tchnący życiem. Bilbordy na lewo i prawo rażą wyrazistymi kolorami, reklamując produkty i firmy. Gwar głosów i chodzących silników samochodowych nie dociera tutaj, ale mogę sobie wyobrazić go. Istne szaleństwo. Wysokościowce jeden za drugim wzbijają się w górę, imponując kształtami i ogólnym pięknem. Niektóre są na tyle wysokie i objętościowe, że zasłaniają cały widok za nimi. Jeny... co za bogactwo. Przymykam na chwilę oczy, z tyłu głowy słyszę głos kobiety, która dzwoniła. Zachowywała się co najmniej podejrzliwie, ale co ważniejsze to to, kim ona jest. Wzdycham głośno i zdejmuję obcasy, pozostawiając je pod biurkiem. Podkulam nogi pod siebie i odchylam się na krześle. Jest takie wygodne i wielkie. Spoglądam na zegarek z zadowoleniem odkrywając, że została tylko godzina i Zayn do mnie wróci. Nie mam co.. Po pomieszczeniu rozchodzi się pukanie, a po chwili do środka zagląda kobieta z niemal lśniącymi blond włosami, prostymi jak struny gitary.
- Dzień dobry, pani May. Pan Malik wydał polecenie, bym sprawdziła czy wszystko z panią w porządku.
Wchodzi do środka i zamyka za sobą drzwi. Nie mogę nie zwrócić uwagi na jej niezwykle smukłe łydki.
- Jestem La Conie, potrzebuje pani czegoś ?
- Nie, dziękuję. Jestem May.
- Oczywiście, gdybyś czegoś potrzebowała wezwij mnie.
La Conie wydaje się być bardzo miła. Jej głos jest delikatny, a uśmiech przyjazny i chyba szczery. Nie patrzyła na mnie z wyższością. Wychodzi pełnym wdzięku krokiem i cicho domyka drzwi.

***
Obracam się w fotelu natychmiast, gdy drzwi się otwierają. Zayn dumnym i pewnym krokiem wchodzi do środka, przeczesując włosy. Pokazowo oblizuje usta i uśmiecha się leniwie, wbijając we mnie spojrzenie. Prawdziwy samiec alfa. Nie odrywając ode mnie wzroku, podchodzi powoli i obchodzi biurko. Odkłada dokumenty trzymane w ręce na mebel i obraca prezesowskie krzesło w swoim kierunku. Zadzieram głowę do góry, by spojrzeć w jego oczy. Piękne i bystre.
- Dzień dobry, piękna pani.
Mruczy uwodzicielsko i pochyla się nade mną, wciskając drapieżny pocałunek na moje usta.
- Stęskniłem się za panią.
Uśmiecham się i żartobliwie przyciągam go za krawat, ale odsuwam się, kiedy próbuje mnie znowu pocałować. Próbuje jeszcze raz, ale ponosi sromotną klęskę.
- No dobra, koniec tego.
Podnosi mnie z siedzenia i nie puszczając ani na moment sam na nim zasiada, usadzając mnie na swoich kolanach. Ramieniem oplata mnie ciasno w tali, a drugą dłoń układa na moim udzie. Czuję ciepło rozprzestrzeniające się pod jego dotykiem. Przyjemne odczucie.
- Pocałuj mnie, May.
Robię to z radością. Kąsam jego wargę raz po raz, aż robi się opuchnięta. Przesuwam po niej językiem i dmucham na nią. Z apetytem całuję go, a gdy rozchyla usta, wsuwam swój język muskając jego podniebienie i drażniąc się z nim.
- Nie igraj ze mną.
Mruczy i wbija palce w moje biodra. Uśmiecham się i pociągam jego przydługie włosy na karku.
- Jak poszły spotkania ?
- Należycie, chociaż przez cały czas myślałem o tym, że w moim biurze siedzi moja kobieta i na mnie czeka. Oszalałem.
Zastanawiam się czy powiedzieć mu o tym co znalazłam i o tajemniczej kobiecie, ale boję się, że będzie zły. Na pewno będzie. Nie powinnam odbierać i grzebać w jego papierach. Może wspomnę tylko o telefonie ? O rety.
- Jesteś nadmiernie cicha.
Stwierdza, a zmarszczka na jego twarzy wydaje się być głębsza niż zwykle.
- Dzwoniła jakaś kobieta, pytała o ciebie, powiedziałam, że nie ma cię, a ona się rozłączyła. Nie bądź zły.
- Przedstawiła się ?
- Nie. Kim ona mogła być ?
- Nie mam pojęcia.
Odpowiada chłodno.
- Nie myśl już o tym. Jesteś głodna ?
- Nie.
- Kocham Cię, May. Nie musisz się o nic martwić.
Nie odzywam się, tylko opieram policzek na jego ramieniu.
- Masz ochotę mi pomóc ?
- W czym ?
Sięga po papiery, które przyniósł.
- Mam tu czternaście kosztorysów różnych firm i dodatek. Trzeba je przeczytać, a następnie przydzielić punkty. Za własny sprzęt, trzymanie się terminów i cenę. Według oficjalnych ustaleń przetarg powinna wygrać firma, która zaoferowała najniższą cenę, ale nie pozwolę, by ktoś spieprzył mi robotę. Wczoraj odbyła się licytacja. La Conie przygotowała krótką historię każdej z firm i zapisała ceny, które padły wczorajszego dnia. Pomożesz mi ?
- Z chęcią.
Ożywiam się i szeroko uśmiecham.
- Co będziesz budował ?
- Od przyszłego miesiąca rusza odnowa pierwszego hotelu z linii "Vegas". Dzielnie o nie zabiegałaś. Dwa budynki trzeba zburzyć i postawić na nowo, resztę tylko przebudować.
- Gdzie znajduje się pierwszy hotel ?
- Tu w Nowym Jorku.
- A później ? Co z nimi wszystkimi zrobisz ?
- Sprzedam je. Nigdy nie brakuje chętnych.
- Nie rozumiem, to się nie opłaca.
- Opłaca. Zrobię wycenę budynku i sprzedam go z 5% udziałem. Z czasem zwrócą mi się straty i będzie na mnie zarabiał.
- A jeżeli kupiec nie zgodzi się na twój udział ?
- Może wykupić go w całości, ale cena wtedy wzrośnie. Nabywcy lubią się chwalić, że jestem udziałowcem w ich firmach. Zabierajmy się do pracy.
Biorę sporą kupkę dokumentów i przenoszę się na ziemię na środek biura. Siadam na dywanikowej wykładzinie i rozkładam kartki, zaczynając czytać uważnie każdą z nich. Nie mogę popełnić błędu skoro uwierzył we mnie na tyle, by pozwolić mi pomóc jemu.  Zayn klęka obok mnie i też bierze się za czytanie. Jesteśmy teraz drużyną i jestem tym uradowana.
Pracujemy razem w ciszy przez długi czas, zapisując w tabeli punkty. Jesteśmy w pełni poświęceni zapiskom, dopóki piękna, długonoga kobieta nie wchodzi do biura. Oczy ma zimne, a uśmiech kpiący. Jej włosy są jak moje, długie, w tym samym odcieniu brązu, tylko bardziej zadbane. Kaskadami opadają na ramiona okryte obcisłą czerwoną koszulą w puszczoną w luźne, pełne elegancji spodnie, sięgające troszkę pod kształtny biust. Podkreślają jej krągłe biodra i kryją zapewne idealnie płaski brzuch, a nogawki mają odpowiednią długość i odkrywają kawałek kostki, która zaraz znika w pięknych botkach na wysokim obcasie. Wspomniałam, że jej spodnie są grafitowe, podobnie jak pomadka na jej ustach. Co zaskakujące, ten kolor pasuje do niej, jak chyba żaden inny. Jest idealna. Idealna figura, proporcje. Zadbana cera, idealnie wyskubane brwi. Piękna i kobieca. Mogłaby z łatwością wygrać każdy konkurs piękności. Jeden defekt. Stąd widzę jej sztuczne usta. Napchane kwasem, silikonem czy innym czymś.
- Nessie.
- Zayn.
- Czego potrzebujesz ?
- Musimy porozmawiać.
Zapada cisza i czuję napięcie przepływające między nimi. Powietrze staje się gęstsze. Oboje zachowują się, jakbym nie istniała, wpatrując się w siebie. Z łatwością rozpoznaję postawę jaką przybiera Zayn. Opiekuńczą. Zawsze jest taki dla mnie, troskliwy, ale teraz to nie względem mnie czyni troskę.
- May, pozwól ze mną.
Zayn chwyta mnie pod ramię, kiedy wstaję za nim i wyprowadza z biura. Wprowadza mnie do pomieszczenia po drugiej stronie małego hallu, które jest chyba biurem Scoota. Zważając na to, że wspomniany mężczyzna siedzi za masywnym biurkiem, to musi być jego biuro.
- Zaczekaj tu na mnie. Scoot, przypilnuj jej. Nie chcę słyszeć, że coś jej się stało.
Zayn nakierowuje mnie na fotel przy jego biurku i mówi coś do mężczyzny tak cicho, że nie jestem wstanie usłyszeć ani słowa. Opuszcza szybko pomieszczenie i kłuje mnie fakt, że podczas całego tego przedstawienia, zaszczycił mnie tylko jednym przelotnym spojrzeniem. Jakby nie chciał na mnie patrzeć. Zagryzam wargę i zaciskam drżące z zawodu i lekkiej zazdrości dłonie. Kocha mnie.
- Potrzebujesz czegoś dziewczyno ?
Podnoszę głowę, słysząc grubowaty głos Scoota. Kręcę głową i uciekam wzrokiem na okno za nim.
- Nie masz się czym martwić, dziewczyno. Zaraz wróci, ten skurczybyk nikomu nie pozwoli przebywać za długo w twoim towarzystwie.
Spoglądam na niego, zauważając, że się uśmiecha.
- Sra w majty jeżeli chodzi o ciebie.
Uśmiecham się, a zaraz cicho się śmieję na te bardzo nie profesjonalne słowa, padające z ust profesjonalnego mężczyzny. Jest przerażający, ale i na swój dziwny sposób miły. Mija kilka minut, które spędzamy w ciszy, aż mojej uwagi nie przyciąga chaos panujący na korytarzu. Przez otwarte drzwi widzę zdenerwowanego Zayna i Neesie żywo gestykulującą. Rozmawiają miedzy sobą żarliwym szeptem, aż ta nie odwraca się, głośno zapowiadając, że nie zmieni zdania i odchodzi. Zayn wściekle przeczesuje włosy i staje w progu pomieszczenia, patrząc na mnie. Skinieniem głowy przywołuje mnie do siebie, więc nie pewnie, acz szybko do niego podchodzę. Mocno bierze mnie za rękę i kiwa do starszego od siebie mężczyzny.
- Dziękuję, Scoot.
Wprowadza nas z powrotem do swojego gabinetu. Papiery, którymi się zajmowaliśmy są już sprzątnięte. Prowadzi mnie pod fotel i wyciąga z pod biurka moje buty. Boże, chodzę bez butów!
- Zawiozę cię do domu.
Podaje mi moje czółenka i podtrzymuje mnie, kiedy je ubieram. Jego wściekłość jest namacalna. Pobrzmiewa w jego głosie, który próbuje utrzymać w spokojnym tonie. Mam ochotę wydrzeć się z pytaniem kim ona jest i czego chciała. Rozpoznałam jej głos. To ona dzwoniła. I niemal jestem pewna, że okłamał mnie, twierdząc, że nie ma pojęcia kim mogła być tamta kobieta.
- Chcę zostać z tobą.
Mówię mu i staję prosto. Wzdycha groźnie i przeciera twarz dłońmi w frustracji.
- Jestem wkurwiony, zrób co mówię !
W jego podniesionym głosie pobrzmiewa oskarżenie i żal. Do mnie. Nie rozumiem co zrobiłam. Próbuję coś powiedzieć, ale nie wiem co. W jednej chwili sprawił, że poczułam się winna i ogarnęła mnie dziwna rozpacz. Dlaczego ?
- Przepraszam. Niech będzie, zostań.
Spogląda na mnie i mam wrażenie, że swój smutek wypisany mam na czole, bo łagodnieje. Wyciąga do mnie dłoń, ale odsuwam się. To tylko odruch, ponieważ całą sobą chcę go przytulić.
- Nie jestem zły na ciebie, Myr. Nie odsuwaj się ode mnie.
Widzę cień paniki w jego oczach. Niepewnie obejmuję go w pasie i przyciskam policzek do jego klatki piersiowej. Chcę być blisko niego. Tylko przy nim mam to poczucie bezpieczeństwa.
- Kim ona jest i czego chciała ?
- Nie będę o tym z tobą rozmawiał.
Odpowiada spokojnie.
- Dlaczego ?
- Ponieważ to nie dotyczy ciebie. Koniec tematu.
Mówi ostro, a kiedy próbuję się odsunąć, przytrzymuje mnie.
- Wiem co się właśnie dzieje w twojej główce. Kocham cię, May. Nie próbuj sobie wmawiać, że jest inaczej.
- Wiem to.
Zapewniam go. Chcę mu pokazać, że nie zwątpiłam w to, przez incydent z Nessie. Troszczy się o mnie.
- Cieszę się, że wiesz.  Nie chcę cię więcej widzieć w stanie takim jak wczoraj. Nie odsuwaj się ode mnie.
- Okey.
-  Okey ? Ty i te twoje dziwne słowa.
- Dlaczego uważasz, że "okey" jest dziwne.
- Ponieważ nie brzmi za ładnie: "dobrze", albo "w porządku" jest lepsze.
- Tylko dla ciebie.
Wystawiam mu język i piszczę z zaskoczenia, kiedy chwyta go między zęby, ale zaraz puszcza.
- To brzydkie zachowanie. Należało ci się.
Robię wielkie oczy, nie wierząc w jego słowa. Jest zbyt profesjonalny.

***
- Dowiedziałem się czegoś o twoim ojcu, ale nie mam pewności, czy chcesz o nim słyszeć.
Zayn przysiada na kanapie obok mnie, zaraz po tym, jak zakończył kolejną wideokonferencję.
- Chcę.
- Siedział w więzieniu dwa lata za zabójstwo. Prawdopodobnie te z twoich opowieści. Jego wyrok miał być dłuższy, ale wypuścili go po dwóch latach z niewiadomych przyczyn. Podobno dowody, że to on nie były wiarygodne, a podejrzanych był kilku. Dalej sprawa jest nie wyjaśniona. Co jest dziwne, to to, że policja cię nie szukała. Nie byłaś pełnoletnia, więc nie mogłaś być bez opieki. Zostałaś urodzona w szpitalu, ale twoje akta zostały wykradzione, May. A twoi rodzice zataili fakt, że mieli dziecko. Formalnie nie istniałaś. Nie rozumiem tylko dlaczego nikt nic nie zgłosił. Sąsiedzi cię widzieli, chodziłaś do szkoły, a mimo to każdy milczał jak grub. Wydaje mi się, że w tamtych czasach twój ojciec musiał zastraszać wszystkich wokoło
- Ale.. ja miałam ten akt. Mama pokazywała mi ten dokument wiele razy, mówiąc, żebym o nim pamiętała, kiedy zechcę uciec, gdy jej zabraknie. Potrzebny mi był do dowodu.
- A więc, wiesz kto go ukradł.
__________________________________________________________________________________________


 
Wróciłam :D
Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze został.
Dziękuję wam za cierpliwość.
I dziękuję, naprawdę dziękuję za te wszystkie słowa pocieszenia, ponieważ byłam tym wszystkim naprawdę przerażona. "Promise ?" i Wy to wszystko co mam, nie mogę tego stracić.
Będę pisać, bo mam czyste sumienie, a nie pozwolę, by ktoś odebrał mi moje małe źródło radości.
Kocham Was xxx
Dobrej nocy.
 
/Loveyoursmile



środa, 14 stycznia 2015

Wyjaśnienia.

Jest powiedzenie "winny się tłumaczy", wiem o tym doskonale. I wcale nie zamierzałam się tłumaczyć, ale zobaczcie jak co niektóre z was na mnie naskoczyły...
Nie znacie prawdy ! I nie tłumaczę się dlatego, że mam coś na sumieniu, bo nie mam nic. Ale dlatego, żebyście przestały oskarżać mnie o coś czego nie zrobiłam.

A więc:

1. Sprawa z wierszem. Słowa: "Jest tylko jeden świat. Żyjemy w tym samym świecie..." Uważacie, że ukradłam je autorce Pleasure. Możliwe, że czytałam ten wiersz (nie mówię, że nie), nie wiem naprawdę go nie pamiętam, nawet nie mogę skojarzyć go.
Ale tych słów jej nie ukradłam, nie skopiowałam OD NIEJ.
Nie pomyślałam, żeby dopisać skąd wzięłam tamtą wypowiedź, bo robiłam pierwszy raz coś takiego.
Teraz za radą Kate, wiem, że należy zrobić dopisek. I już się pojawił.
Wypowiedź wzięłam z książki May Banks. I celowo nie zmieniłam, żadnego słowo, bo wtedy byłoby to bardzo nieuczciwe. Nie zamierzałam zatajać faktu, że nie są moje, zmieniając ich wygląd. Każdy kto czytał książkę, wiedziałam, że od razu je skojarzy i będzie wiedział, bo mi wydają się być w niej kluczowe. Sama narobiłam sobie kłopotów, wiem, bo mogłam napisać od razu skąd są, ale naprawdę w pierwszej chwili o tym nie pomyślałam, a wy od razu naskoczyłyście na mnie, że wzięłam je z Pleasure.

Dowód:
 
 


2. Sprawa z ostrzeżeniem od autorki Pleasure.

Nie zignorowałam go i nie wiem, gdzie, kto, co przekręcił, mówiąc, że tak właśnie było. Tamte słowa "w łóżku" napisałam bez namysłu, kiedy autorka napomniała, że jest to podobne do jej, weszłam na jej bloga i przeczytałam tą scenę. Rzeczywiście były bardziej niż podobne i miała prawo być zła sama zrobiłabym to samo na jej miejscu. Bo dokładnie wyglądało to tak, jakbym skopiowała.

Przeprosiłam ją za to i wyjaśniłam o czym myślałam pisząc to. Poprosiła bym była ostrożniejsza, a ja się z tym zgodziłam, bo w tamtej sytuacji to ja zawiniłam.

Nie uciekam przed tym i nie zignorowałam niczego.



I to tyle co miałam do wyjaśnienia. Nie zawieszę "Promise ?", nie zmienię go i zamierzam pisać dalej. Bo nie mam nic sobie do zarzucenia, a "Promise?" to moja praca, nie " kopiuj, wklej". Nie opierałam się na Pleasure, na Forbidden czy czymkolwiek innym. Ja wiem jak jest prawda i nie czuję się ani trochę winna, czy ani trochę źle. Wy wiecie swoje, ja swoje. Nie byłyście przy tym jak pisałam każdy rozdział, więc nie mówcie, że to nie moje. Jasne są podobieństwa, przecież nie mówię, że nie. Ale nie wynikają one z inspirowani, kopiowania, zmieniania Pleasure. W każdym opowiadaniu znajdziecie jakieś podobieństwa z innym. Sam Wattpad. Poczytajcie kilka opowiadań o tajemniczym anonimie, do którego piszecie i okazuje się on sławnym Harrym Styles'em. Wszystkie są identyczne, albo bardzo podobne i nie sądzę, by każda autorka siedziała i kopiowała drugą.

I mam jedną prośbę. Pozwólcie, że ta sprawa zostanie między mną, a Madzią.
Ci którzy wierzą w moje czyste sumienie- niech zostaną, ci którzy uważają, że jestem tak podła i bez szacunku- po prostu przestańcie czytać mojego bloga. To wasza sprawa co myślicie, a ja nie mam siły, by wam udowadniać kto ma rację. Ach i skoro widziałyście podobieństwo już wcześniej, był trzeba mi powiedzieć, a nie wyznawać mi to dopiero teraz (nie mówię do wszystkich).

Niech ta sprawa zostanie zamknięta teraz, a jeżeli Magda chce ze mną porozmawiać sama to zrobi.


Nie zamierzałam nikogo obrażać. Wczorajsze wiadomości napisałam w złości, bo nie dość, że stałam się ofiarą pedofila, to na koniec dnia przeczytałam te oskarżenia. Macie prawo myśleć o mnie i o tym ff co chcecie. To jest wasza ocena i pewnie gdybym była na waszym miejscu w podobnej sytuacji, broniłabym tak samo. Ale niczego nie kopiowałam i to już od was zależy co w związku z tym ustalicie.

Ps. "Promise ?" powstało już parę miesięcy wcześniej przed założeniem tego bloga. Publikowałam je na stronie facebookowej, ale to nie ważne. Powiedział to tak a propos.

Życzę, byście nigdy nie doświadczyły sytuacji takiej, jak ta.

I PRZEPRASZAM AUTORKĘ PLEASURE JEŻELI CZUJESZ, ŻE POSTĄPIŁAM KARYGODNIE. NIE KOPIOWAŁAM TWOICH POMYSŁÓW ANI NIC, BO CIĘ SZANUJĘ. USZANOWAŁAM TWOJĄ UWAGĘ. I PISZĘ PROMISE PO SWOJEMU. NADAL BĘDĘ JE PISAŁA PO SWOJEMU, ZOBACZYSZ, ŻE NADAL JEST TO TEN SAM STYL I ROZUMOWANIE. NIE PRÓBUJĘ TUTAJ CZEGOŚ UDOWADNIAĆ, BO NIE MAM ODWAGI SIĘ PRZYZNAĆ. JA PO PROSTU NIE MAM DO CZEGO SIĘ PRZYZNAWAĆ. JA JESTEM JEDNA WAS KILKA. WIADOMO KTO PRZEGRAŁ. JA.
I NIE MAM SIŁY NA DALESZ WALKI, KIEDY NA GŁOWIE MAM GORSZE PROBMLEMY.
WSZYSCY OCZEKUJECIE, ŻEBYM SIĘ PRZYZNAŁA.
BRAŁAM POMYSŁY Z PLEASURE. CZY TERAZ CZUJECIE SIĘ DOBRZE ? BO JA NIE, NIE ZROBIŁAM NICZEGO TAKIEGO. NAPRAWDĘ NIE UMIEM WYTŁUMACZYĆ DLA CZEGO MOJE I JEJ OPOWAIDANIE JEST TAK PODOBNE. MOŻE WYNIKA TO Z TEGO, ŻE PODOBAŁO MI SIĘ JEJ OPOWIADANIE I PRZEZ TO MÓJ STYL PISANIA UPODOBNIŁ SIĘ DO JEJ STYLU. NIE WIEM, BO NICZEGO NIE ZROBIŁAM UMYŚLNIE.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 52

________________________________________________________________
____________________________
(Zayn)
 
Wracam do sypialni po odbytej rozmowie ze Scoot'em. Złość płynie w mojej krwi, przyprawiając moje serce o ostry ból i jego przyśpieszone bicie. Pcham drewniane drzwi z całej siły, ale zaraz je łapie, nim jeszcze zdążą obić się o ścianę. May. Zamykam drzwi, tym razem cicho, pamiętając, że nie jestem sam. Cicho podchodzę do łóżka, gdzie na samym jego środku śpi dziewczyna. Jej głowa spoczywa ma poduszce, a raczej pośrodku stosu poduszek. Szczelnie przykryta. Podciągnęła kołdrę pod samą brodę. Na jej policzkach delikatnie spoczywają długie rzęsy, a usta ma lekko rozwarte. Ten obrazek wydaje się być idealny. Ona jest idealna. Nie ma wątpliwości, że tu jest jej miejsce. Tylko tu, nigdzie indziej i tylko jej. Wzdycham cicho i układam się obok niej. Przykrywam się kołdrą, a ona jakby czując moją obecność przysuwa się bliżej, wtulając w mój bok. Uspokajam się, a to wszystko dzięki niej. Bo nawet jeżeli mam świadomość problemów i tego, że one nie znikają, nie potrafię być zdenerwowany przy May. Nie lubię zbytniej czułości w łóżku, nie lubiłem do tej pory. Bez cienia wątpliwości zmieniam się przy niej w ckliwego idiotę, ale dla niej jestem w stanie nim być.
- Wszystko dobrze ?
Uśmiecham się na jej ospały i czuły głos.
- Wszystko dobrze.
Całuję ją w czoło i sięgam do lampki nocnej, gasząc światło. Oplatam ją ciaśniej ramieniem i splatam swoje nogi z jej. Nie dzieli nas nic, tylko jej koszula nocna, a mimo to i tak czuję jej miękkie piersi przy swoim boku i ciepłe ciało. Potrzebuję ją czuć. Chorobliwie potrzebuję.
 
 ______________________________________________________________
____________________________
 
- Dlaczego ja, Zayn ?
Zadaje pytanie, z którym na niego czekałam, aż zasnęłam na kilka chwil.
- Nie rozumiem.
- Dlaczego wybrałeś mnie ? Carmen, była idealna, miałeś idealną kobietę.
- May, dla mnie ty jesteś idealna i nie chcę tego zmieniać. Myślałem, że śpisz.
- Spałam, ale tylko chwilę.
Zapala lampkę. Wzdycham i podnoszę się wyżej, opierając na jego klatce. Moje włosy opadają na jego pierś i widzę, że zwraca na to uwagę z uśmiechem.
- Zasługujesz na kogoś lepszego. Mam fatalną przeszłość, nie mam idealnego ciała, nie mam nawet wykształcenia.
Do diaska. Jak on mógł zainteresować się kimś takim jak ja ? Jestem potwornie chuda, kiedyś miałam krągłości, teraz zostały mi tylko małe piersi i niewiele więcej. Stałam się kanciasta. Kiedyś taka nie byłam. Życie na ulicy jest ciężkie. Nawet jeżeli ja miałam dach nad głową, nie uchyliłam się przed głodem. Mam przeszłość, której się wstydzę i nie jestem za mądra.
- Niech to szlag, May. Zasługuję na kogoś lepszego ? O czym ty gadasz ? A ty ? Na kogo ty zasługujesz ? Zastanawiałaś się nad tym kiedyś ?
Podnosi głos, więc odsuwam się od niego zaniepokojona.
- Wiem kochanie, że nigdy nie uporamy się do końca z twoją przeszłością i będzie to dla ciebie udręka, z którą zmagać się będziesz do końca życia, ale nie możesz mówić, że jesteś gorsza ode mnie, od wszystkich.
Łapie mój policzek i głaska go delikatnie.
- To moja miłość i nie możesz żądać, bym przestał cię kochać. Nie chcę nikogo innego, rozumiesz ?
- Nie jestem dla ciebie, Zayn. Potrzebujesz kogoś lepszego. Żyjemy w odmiennych światach. Nigdy nie odnajdę się w twoim życiu.
- Jest tylko jeden świat. Żyjemy w tym samym świecie, May. Widzę cię. Jesteś tutaj. Siedzisz przede mną. Jeśli to nie znaczy, że przynależymy do jednej rzeczywistości, to nie wiem co by miało znaczyć.
- Czuję się bezwartościowo, Zayn.
Schylam głowę, a z moich oczu ulatuje kilka łez.
- Nie powiedziałam ci wszystkiego.
Szlocham i siorbię nosem.
- Nic nie zmieni mojego postrzegania ciebie, nie ważne co mi powiesz.
- To co innego.
Zakrywam twarz rękoma i zapieram się ze wszystkich sił, kiedy próbuje mnie do siebie przyciągnąć.
- Zdarzył się tydzień, gdzie ani ja, ani Marcel, nie mieliśmy czego jeść. Byłam tak bardzo głodna. Nie wiedziałam co robić. Nie mogłam sobie z tym poradzić, z tym głodem i wszystkim. Chciałam tylko coś zjeść. Marcel, powiedział, że powinnam stanąć na ulicy, może jakiś facet zechce mnie przelecieć za kilka funtów. Nie wiem czy mówił poważnie, ale go posłuchałam. To był tylko raz. Okropny raz. Ale pozwoliłam tamtemu facetowi na wszystko. Minęło dużo czasu, prawie zapomniałam o pierwszym gwałcie i spałam kilka razy z Marcelem. Ale ten mężczyzna mi wszystko przypomniał. Sama tego chciałam. Przepraszam, Zayn. Nie chciałam tego. Wstydzę się za to. Dałam się wykorzystać za kilka funtów.
Pociągam nosem.
- Przepraszam. Nigdy nie pozbędę się żalu do siebie. Nikt mnie do tego nie zmuszał, sama to zrobiłam. Stałam się jedną z nich. Prostytutką. Nawet jeżeli był to jeden raz. Byłam nią. Stanęłam na drodze i pozwoliłam, by jakiś facet mnie przeleciał, wykorzystał do swoich potrzeb. Tamte pieniądze nie były tego warte.
Nie były warte nienawiści do samej siebie.
- Cśśś...
Siłą przyciąga mnie do siebie i układa nas na poduszkach, trzymając w żelaznym uścisku. Nie mogę się ruszać.
- Ukrywasz coś jeszcze ?
Pyta napiętym głosem. Jeżeli się mnie brzydzi, nie będę za to zła.
- Nie. Wiesz już wszystko. Nie chciałam cię okłamać.
- Robiłaś to jeszcze kiedyś ?
- Nie. Tylko ten jeden raz. Nigdy, więcej tego nie zrobię
Mój płacz wzmaga się, a moje łzy spływają mi po policzkach, skroniach i szyi. Okłamałam go, mogłam mu powiedzieć w wannie. Wiem, że jest zły, jeżeli nie wściekły. Czuję to w jego dotyku, który wydaje się być bardziej szorstki niż zazwyczaj.
- To teraz mnie posłuchaj. Nie ma dla mnie znaczenia co robiłaś. To było kiedyś, liczy się teraz. Kocham cię i musisz to wreszcie zrozumieć. Niech to do ciebie dotrze.
- Ale..
- Nie ma "ale", May. Tutaj masz swój dom i masz mnie. To wszystko czego potrzebujesz i jesteś tego warta. Nie zamierzam cię zostawiać, czy zmieniać na inną. Nie masz nawet prawa mówić o takich rzeczach.
Zapada między nami cisza, przerażająca, ale na swój sposób uspakajająca. Wsłuchuję się w bicie jego serca, które sprawia, że wiem, że Zayn jest prawdziwy. Czasem się boję, że to tylko moja wyobraźnia go stworzyła, albo, że trwam w śnie, który kiedyś się skończy.
- Wcześniej nie miałaś takich napadów, jakbyś podpadała na krótką chwilę w depresje. Nie rozumiem co się z tobą dzieje.
- Za szybko moje życie się zmieniło. Nie umiem sobie z tym poradzić. Boje się, że to wszystko zaraz zniknie.
- Ze wszystkim się oswoisz. To wszystko jest prawdziwe.
Ponownie gasi światło. Wtulam się w jego szyję, całkowicie, chowając się w jego ramionach i klatce. Łzy przestają płynąć. Ale nie mogę doczekać się spokoju. Zayn wie o mnie wszystko, a mimo to wciąż tu jest i mnie trzyma. Jest ciepły i mam wrażenie, że tego ciepła wystarczy, by ogrzać całe moje zimne wnętrze. Nie mogę pozwolić, by odszedł.
- Kiedyś miałem przyjaciela. Nasze drogi się rozeszły, ale za nim to nastąpiło, byliśmy zawsze razem. Był prawdziwym flirciarzem, zawsze miał to czego chciał. Razem dopiero co rozwijaliśmy skrzydła w biznesie. Pewnego dnia przyszedł i powiedział mi, że się zakochał. Tak na poważnie. Że to ta jedyna. Przedstawił mi ją. Przez długi czas zabiegałem w myśli dlaczego wybrał ją. Miała problem z wagą, nie była zgrabna, nie była też ładna, raczej przeciętna. Rush był przystojny, mógł mieć idealną dziewczynę, długonogą, zgrabną. Wiele kobiet tylko na to czekało, ale chciał ją. Wzięli ślub bardzo młodo, a ja zastanawiałem się jak to możliwe, że kocha właśnie ją i to tak bardzo, że nie zwraca większej uwagi na inne. Teraz wiem. Nie chcę idealnej dziewczyny, dla mnie ty jesteś idealna. Nie umiem ci wytłumaczyć dlaczego. Ja po prostu cię kocham, Myr. Nie szukaj przyczyn, podobasz mi się i tak zostanie.
Przekładam swoja nogę nad jego i oplatam go w pasie. Oboje leżymy na boku i jedyne co widzę to mężczyznę. Tylko to co mi potrzebne.
- Kocham cię, Zayn.
- Wiem to.
Odgarnia moje włosy z czoła i składa tam pocałunek.
- Możemy pozbyć się twojej koszuli ? Nie chcę, by coś nas dzieliło.
Zgadzam się. Pomaga mi ściągnąć koszulę i ponownie do siebie przytula. Nic nas nie dzieli, jestem zupełnie naga, przyciśnięta mocno do jego nagiej klatki. Nasze ciepło się łączy.
- Czy ty nie masz majtek moja droga ?
Wydaje gardłowy pomruk i zaciska dłoń na moim pośladku.
- Czyżbyś na coś liczyła ?
Naśmiewa się, na co uderzam go w ramię.
- Nie żartuj sobie ze mnie. Chciałam ci sprawić przyjemność.
- Cholera jasna, May.
Warczy i przyciska do mnie biodra. Nie można zignorować jego członka wpół erekcji, upchanego w ciasnych bokserkach .
- Sprawiłaś i to jaką.
Gryzę go w ramię w odruchy i nie wiem naprawdę co chciałam przez to powiedzieć.
- Jesteś agresywna.
Żartuje i niemal wybucham na to stwierdzenie śmiechem.
- Mogę iść z tobą do pracy jutro ? Nie chcę zostawać tu sama.
- Mogę cię zabrać, ale nie będziesz wychodziła poza mój gabinet.
- Zgoda.
- To teraz śpij i nie kuś mnie.
Zaśmiewam się, obracam do niego tyłem, a między nas wpycham poduszkę. Ledwo się powstrzymuję, by ponownie się nie zaśmiać.
- Co to ma znaczyć ?
Pyta ostrożnie.
- Nie kuszę cię.
- Twoje poczucie humoru mnie zabije. Wracaj.
Wyrzuca poduszkę i przyciska się do mnie.
- Koniec żartów. Spać, May.
- Dobrze, proszę pana.
Gryzie mnie w kark na co cicho piszczę i zerkam na niego przez ramię.
- Nie ma tu żadnego pana, jestem tylko ja.

***
- Wstawaj kochanie.
Mruczę i podciągam kołdrę.
- Jeśli chcesz wziąć prysznic za nim pojedziemy do pracy, musisz wstać.
Całuje moje powieki i przeczesuje włosy.
- Która godzina ?
- Szósta.
Powoli siadam i zsuwam się do krawędzi łóżka. Zayn jest już w pełni ubrany. Jego długie nogi znakomicie prezentują się w czarnych spodniach od garnituru. Białą koszulę wpuścił w spodnie i założył bordowy krawat, a ramiona opina siwa marynarka. Nawet w tak wczesnej porze wygląda dobrze. Nie ogolił się, a jego zarost jest jeszcze dłuższy jak poprzedniego dnia. Pociągam za sobą kołdrę i zakrywam się nią, podążając do łazienki. Nie zdążam odkręcić wody, a mężczyzna wchodzi do pomieszczenia.
- Czyste ręczniki.
Kładzie je na blacie.
- I buzi na dzień dobry.
Całuje mnie w sam środek ust i wychodzi. Uśmiecham się mimowolnie i w dobrym humorze biorę prysznic. Myję włosy i zakręcam kurek, owijając się miękkim i wielkim ręcznikiem. W szafce znajduję suszarkę, więc podłączam ją, schylam głowę i suszę szybko włosy. Przeczesuję je i odgarniam fale na plecy. Zawiązuję ręcznik na piersi i przechodzę przez sypialnie do garderoby. Nie chcę się dzisiaj wyróżniać wśród tamtych kobiet, chociaż pewnie i tak będę. Z szafki z bielizną wybieram aksamitny jedwabny komplet białej bielizny, a zamiast rajstop ubieram cieliste pończochy samonośne. Zakładam jedną z nowych sukienek. Naprawdę dziwnie ją na sobie nosić. Mam wrażenie, że magicznym sposobem wyrasta jej metka, a cena razi neonem. Wiśniowa kreacja sięga do połowy długości ud i jest przyległa do ciała. Nie ma rękawów, jedynie dwa kilku centymetrowe ramiączka i okrągły dość głęboki dekolt. Zapinam zamek na plecach i zagarniam włosy do tyłu. Wybieram jedne z nowych, pięknych, skórzanych, czarnych czółenek na grubym obcasie i z radością ubieram je. Wychodzę z garderoby, a później z sypialni, schodząc na dół.
- Zayn ?
- W kuchni.
To mieszkanie to właściwie jedna wielka otwarta przestrzeń, a każdy jeden pokój przechodzi w drugi.
- Jestem gotowa.
Mężczyzna stojący tyłem obraca się z talerzem kanapek, ale odstawia go natychmiast.
- Jezusie.. May.
- Może jednak ubiorę spodnie ?
- Nie ma mowy, chodź do mnie.
Podchodzę wolno, a kiedy jestem wystarczająco blisko, obejmuje mnie w pasie i przyciąga tak blisko, że moja klatka unosi się z jego klatką przy każdym oddechu.
- Nie zapominaj nigdy czyją jesteś.
- Twoją ?
- Tylko moją.
Spuszcza głowę i bierze między swoje wargi moją górną, zasysając ją mocno. Jedną z dłoni przytrzymuje moje ramię, a drugą trzyma między łopatkami.
- Musisz zjeść śniadanie i jedziemy.

***
Wejście do biura Zayna, jest tak samo stresujące jak za pierwszym razem. Znowu padam pod ostrzał spojrzeń, tym razem trochę większej ilości osób. Może nie spodziewali się widzieć mnie po raz drugi. Zasiadam na tej samej kanapie, w tym samym miejscu co za pierwszym razem, gdy tym czasem Zayn zajmuje miejsce za biurkiem. Od razu przystępuje do pracy, a ja biorę sobie przypadkowe gazety ze stolika i zaczynam je czytać.
- Dzień dobry, dziewczyno.
Unoszę zaskoczona głowę, widząc Scoot'a w gabinecie. Nie słyszałam, kiedy wszedł.
- Dzień dobry, panu.
Odpowiadam skrępowana i wracam do czytania, bo wzmianka o Nowym Jorku jest szansą na bliższe poznanie miasta. Trafiam jeszcze na artykuł o zdrowej diecie i jak chronić swoje dziecko przed chorobą w chłodne dni, a następnie zmieniam gazetę na męskie czasopismo o samochodach. Nie znam się na nich za bardzo. Czytam krótkie opisy, ale bardziej skupiam uwagę na zdjęciach. Do godziny jedenastej mężczyzna odbiera masę telefonów i odbywa jedną wideokonferencję.
- Mam teraz dwa spotkania jedno po drugim z ważnymi inwestorami. Nie wychodź stąd i z nikim nie rozmawiaj, chyba, że z  La Conie. Pracuje w recepcji i przyniesie ci co tylko potrzebujesz. Możesz ją wezwać za pomocą telefonu, jest na biurku. Wystarczy, że wciśniesz jedynkę i zostaniesz połączona. Jeżeli coś się stanie zadzwoń do mnie, masz już telefon. Będę koło czternastej.
Podchodzi do mnie i składa soczysty pocałunek na czole.
- Rozgość się, tylko nie za bardzo.
Na wszystko potakuję i życzę mu powodzenia za nim wychodzi. Podchodzę do jego biurka i siadam w wygodnym fotelu odchylając się na nim do tyłu. Patrzę beznamiętnym wzrokiem na panoramę Manhattanu, a później odwracam się do biurka. Całe pokryte jest przeróżnymi papierami, ale moją uwagę przyciąga ramka z moim zdjęciem. Właściwie to dwoma moimi zdjęciami. Jedno zostało zrobione w samolocie, kiedy z uśmiechem patrzyłam za okno. A drugie jest nasze wspólne, gdy spałam w jego sypialni. Moje włosy rozsypane były na jego piersi, a policzki zaróżowione. Po ramiona przykryta byłam kołdrą. Nie wiedziałam, że zrobił mi, nam zdjęcia. Jest z przedwczoraj. Biorę ramkę w ręce, ale odstawiam ją szybko, gdy dzwoni telefon. Nie wiem czy powinnam odbierać czy nie. Unoszę słuchawkę z widełek, ale dopiero po chwili wciskam przycisk odbierania. Boże co ja robię !
- Zayn ?
Damski głos rozbrzmiewa po drugiej stronie. Chrypka w jej głosie i sposób w jaki wymawia jego imię jest dość niepokojący. Miło, potulnie, ale też żarliwie. Jakby chciała się przymilić, ale też ukrywała swego rodzaju groźbę, a może ostrzeżenie.
- Nie ma go.
Nie odzywa się. Połączenie zostaje przerwane i słychać tylko głuchą ciszę na linii. Odkładam telefon z powrotem na widełki i nie chcący zwalam papiery. Podnoszę je i próbuję poukładać, ale zaprzestaję napotykając coś interesującego. To z pewnością nie jest faktura, raczej przygotowany pozew do sądu. Dlaczego jest zawarte na nim moje imię i nazwisko do cholery ?
_________________________________________________________________________________
+Rozdział oparty na "Szaleństwo Zmysłów".


 W końcu się doczekaliście. Naprawdę przepraszam za to opóźnienie.
Następny, spróbuję napisać jeszcze przed sobotą, ale niczego nie obiecuję, nie chcę was zawieść.
Miłej nocy xxxx
 
Ah no i dziękuję za komentarze, przechodzicie samych siebie. To niesamowite.
 
/Loveyoursmile

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 51

Spuszczam wzrok, a później głowę. Oplatam go w pasie i chowam twarz w jego marynarce. Milczę, moje gardło jest jak jeden wielki supeł, nic przez nie nie przechodzi. Kochaj mnie. Kocham cię. Kochaj mnie. Zamykam oczy, jego głos szaleje w mojej głowie. Świeże słowa dźwięczą głośno w uszach.
- Nie wiem czy... czy ja.. chyba.. nie możesz mnie kochać Zayn.
- Mogę.
- Ja nie wiem.. nie wiem czy cię kocham, chyba nie umiem już.
- Umiesz kochać, May. Każdy umie, nie każdy chce.
- Czuję tyle uczuć, nie wiem które jest miłością. Zgubiłam się.
Wycieram łzy, które sprawiają, że moje policzki są mokre, a ja zła na siebie za to, że płaczę.
- Czy wyrzucisz mnie, bo cię nie kocham ?
- Nie. Nie płacz, Myr. Nie będę zmuszał cię do kochania mnie.
- Nie o to chodzi.
Pociągam nosem i wyswobadzam się z jego ramion. Wstaję na równe nogi i idę w kierunku łazienki.
- Stój.
Pociąga mnie za dłoń i obraca do siebie.
- Nie pozwolę ci teraz odejść i zamknąć się w sobie. Dorośli ludzie rozmawiają, nie uciekają.
- Proszę, puść mnie.
- Nie, May.
Przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej i obejmuje dłonią mój policzek.
- Nie bój się mnie, mi możesz powiedzieć.
Kręcę głową.
- Nie bądź jak dziecko.
Przytula mnie, głaszcząc po włosach.
- Mnie się nie kocha, Zayn. Można mnie znosić, ale nie kochać.
- Nie wygaduj głupot. Popadasz w obłęd.
- Nie.
Szlocham głośniej. Mnie się nie kocha. Udowodniły mi to trzy osoby. Ludzie, którzy podawali się za moich rodziców i Marcel. Marcel chociaż starał się udawać, że jest inaczej.
- Uspokój się. Weź głęboki oddech, proszę. Trzęsiesz się.
- Puść mnie.
- Cholera nie, nie puszczę cię. Myślałem, że poradziliśmy sobie z tym. Sądziłem, że lekarz nie jest ci potrzebny, skoro twoje lęki się zmniejszyły, ale widzę, że masz więcej ukrytych problemów.
- Nie potrzebuję lekarza. Nie będę chodzić do żadnego psychologa.
- Pójdziesz jeżeli dalej będziesz mieć takie podejście do siebie i świata. Nie żartuję, May. To nie jest zdrowe zachowanie.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Uspokój się.
Wzdycham głośno i chowam się w szerokich męskich ramionach. Mój szloch słabnie z każdym oddechem, a moje ciało rozluźnia się. Nie powinnam tak reagować. Pozwalam, by stare życie niszczyło mi nowe. To co było nigdy już nie wróci. On na to nie pozwoli. Dla Zayna jestem ważna, on nie chce mnie skrzywdzić, wiem to, nie mogę o tym zapominać. Dlaczego cały czas do tego wracam ? Mówię sobie, że zostawiam wszystko za sobą i idę na przód, ale w końcu i tak się cofam i tkwię w przeszłości.
- Naprawdę to do mnie czujesz ?
- Kocham cię tak prawdziwie, jak tylko można.
- Kocham cię też, Zayn. Chyba. Wiem, że gdybym musiała poszłabym za tobą wszędzie i nie pozwolę, by ktoś zrobił ci krzywdę, a jeżeli to jest właśnie miłość... to znaczy, że cię kocham. Bardzo cię kocham. Na pewno, Zayn. Przepraszam, nigdy więcej nie pomyślę już o przeszłości.
- Cieszę się, ale pozwól, że to ja będę nas chronił, wydaje mi się, że jestem silniejszy, a już z pewnością mam więcej mięśni.
Śmieje się lekko. Jego ciepłe wargi dotykają mojego czoła i składają pocałunek.
- Dobrze, że już wróciłaś moja słodka May.
- Dużo się śmiejesz.
Zauważam i pociągam nosem.
- Tylko gdy jesteś blisko, albo myślę o tobie.
Mam wrażenie, że moje serce rośnie we mnie i jest to boleśnie przyjemne uczucie.
- Przy tobie zaczynam żyć, May.
Uśmiecham się.
- Musisz mnie puść, mam katar i jak nie pójdę po papier osmarkam cię.
- Może smarkać. Śmiało.
- Nie żartuję.
- Ja też.
Znowu się śmieje i podaje mi krawat.
- To nie jest zabawne.
Puszcza mnie, a ja szybko podążam do łazienki wydmuchać nos. Nie będę już płakać. Nie jestem starą May. Kocham, ufam, nie boję się mężczyzn, a przynajmniej Malika. Zdobędę pewność siebie i niezależność. Koniec z kruchą May, z miłością Zayna staję się silniejsza.

***
- Chodź Myr.
- Miałeś się kąpać, nie możesz beze mnie żyć ?
Mówię żartobliwie i unoszę brew, siadając na łóżku.
- Nie mogę. Chodź.
Jest poważny, ale uśmiecha się. Pomaga mi wstać i prowadzi mnie do łazienki przyłączonej do sypialni. W pomieszczeniu unosi się para, a wanna lekko przed brzegi wypełniona jest wodą.
- Wykąpiemy się razem.
- Nie.
- Dlaczego ?
- To zbyt intymne.
- Widziałem cię nagą, ty mnie też.
- Ale to co innego.
- Wcale nie.
Odpina guzik moich jeansów i zsuwa je z moich nóg razem z bielizną. Klęka przede mną, klepiąc moją kostkę, więc unoszę nogę, a on ściąga z mojej stopy nogawkę. Klepie drugą kostkę, a ja unoszę drugą nogę, przenosząc ciężar na wcześniejszą.
- Piękna czerwień.
Wstaje i głaska mój policzek, który zapewne ma kolor buraka.
- To przez ciebie. Przed tobą nigdy się nie rumieniłam.
Wyznaję cicho i unoszę ręce, gdy podciąga moją koszulkę.
- Cieszy mnie to.
Odpina mój jedwabny biustonosz i odsuwa się o krok.
- Jesteś niesamowicie piękna, nie musisz się przy mnie wstydzić.
Rozpina swoją koszulę i ściąga ją z siebie, opuszczając na ziemię. Nie mogę oderwać wzrok od szerokich, umięśnionych ramion. Przesuwam wzrokiem od tatuażu do tatuażu i nie mogę ich wszystkich spamiętać. Są idealne, jak ich właściciel. Przenoszę swoją uwagę na jego ręce, które sprawnie odpinają pasek i opuszczają spodnie garnituru wraz z bokserkami. Tuż pod gęstą ścieżką  czarnych włosków, nad umięśnionymi udami sterczy dumnie jego erekcja.
- Sama widzisz, May. Wystarczy mi jedno dłuższe spojrzenie na ciebie.
Zagryzam wargę i zmuszam się do spojrzenie na jego twarz.
- Wchodź, nim zmienię plany.
Przerzucam nogę przez ściankę wanny i asekurowana silnym ramieniem mężczyzny zanurzam się w gorącej wodzie. Zayn siada za mną i przyciąga mnie do siebie. Czuję jego kolegę tuż nad pupą. Ignoruję to, chociaż ciężko ignorować coś tak wielkiego, i sięgam po gąbkę zawieszoną na kranie. Nalewam na nią trochę żelu do mycia i spieniam go. Obracam się do mężczyzny i powoli myję jego klatkę.
- Tylko nie próbuj zmyć moich tatuaży.
Mruga do mnie, na co uderzam go w ramię, ale nie powstrzymuję chichotu.
- Nigdy nie kąpałem się z kobietą.
- Nigdy ?
- Nie w wannie, nie lubię tego rodzaju kąpieli wolę prysznice. Szybko i po sprawie.
- Więc dlaczego teraz tu siedzimy ?
- Dla ciebie lubię próbować. Lubię spędzać z tobą czas.
Kciukiem dotyka mojej dolnej wargi i zdejmuje gumkę z moich włosów, rozpuszczając je.
- Tak jest lepiej.
Namaczam gąbkę w wodzie i obmywa go z piany.
- Opowiedz mi o swojej mamie.
- Powiedziałam, że nie będę już myśleć o przeszłości.
- Wiem, ale muszę to wiedzieć.
- Nie lubię do tego wracać, zawsze kończy się to źle, nie karz mi. Będziesz postrzegał mnie inaczej.
- Nie karzę ci, proszę cię kochanie. Nic nie zmieni tego, jak na ciebie patrzę.
Mięknę na to jedno słowo, na kochanie. Bo pierwszy raz czuję siłę tego wyrazu, nie jest to tylko pieszczotliwe określenie, nie dla mnie. Chociaż nazwał mnie tak w Londynie, wtedy brzmiało to raczej, jak typowa odzywka alfonsa do swojej dziwki.
- Wydaje mi się, że była bardzo ładna. Tak mi się wydaje.
- Pamiętasz ją ?
- Tak. Nie. Z każdym dniem coraz mniej. Jej twarz nie jest już wyraźna w mojej pamięci, raczej tylko domyślam się jak wyglądała.
- Nie masz zdjęć ?
- Miałam jedno, zostało w Londynie. Zniszczyło się, nie było na nim widać za dobrze jej twarzy. Pracowała w klubie, była tancerką. Klienci jej płacili, a ona dawała się im wykorzystać. Rozbierała się na scenie, pozwalała się obmacywać, uprawiała seks za pieniądze. Mam wspomnienie, widziałam jak wychodzi z domu, wymknęłam się i biegłam za nią wołając, by zaczekała. Bałam się zostawać sama z ojcem, chciałam, by się zatrzymała i mnie przytuliła, zabrała ze sobą gdziekolwiek szła. Krzyczałam za nią, płakałam, ale ona wydawała się tego nie słyszeć. Doszłam za nią do klubu. Nikt nie zauważył mnie, kiedy wchodziłam przez tyle drzwi. Nikt ich nie pilnował. Znalazłam swoją mamę już tańczącą na scenie, od niej nauczyłam się tych ruchów, zapamiętałam je. Widziałam jak tarza się po parkiecie i rozbiera. Wtedy jakiś mężczyzna został wpuszczony na scenę i zaczął ją obmacywać, wpadłam w histerię myślałam, że ją krzywdzą. Przyszła ochrona, wszyscy wiedzieli, że jestem jej dzieckiem, ale ona tylko na mnie popatrzyła i nawet do mnie nie podeszła. Przyjechał po mnie ojciec, gdy wychodziłam widziałam ją w rogu klęczącą przed mężczyzną. Byłam zbyt mała, by zrozumieć co robi. Nigdy nie chciałam być jak ona, a wylądowałam w twoim klubie, będąc jak ona.
- Nie, May. Nie byłaś i nie jesteś, jak ona.
- Mylisz się. Jestem taka sama.
- Nie, May. Spójrz na mnie.
Przytrzymuje mój policzek.
- Nigdy nie byłaś choć trochę do niej podobna. Jesteś dobrym człowiekiem, nie uprawiasz seksu za pieniądze. Nie pozwolę ci myśleć inaczej.
Przytula mnie do siebie.
- Jak zginęła ?
- Nie wiem, nie jestem pewna. Któregoś dnia przyszłam do jej pokoju, próbowałam ją obudzić, ale się nie ruszała, była zimna i blada. Przyszli jacyś mężczyźni, schowałam się za firanką, ale znaleźli mnie. Próbowałam im uciec. Clara leżała na ziemi, jej ciało przykryte było kocem. Wpadł mój ojciec, miał jakieś porachunki z tymi facetami. Alberth postrzelił jednego z nich, właściwie to go zabił. Zamknęłam oczy i nie patrzyłam co się dzieje. Słyszałam krzyki, strzały. Nie otwierałam oczu, kiedy mnie wynoszono. Nie wiem, kto jeszcze zginął, kto nie. To było okropne.
Ocieram kilka pojedynczych łez. Byłam świadkiem morderstwa.
- Mój ojciec posadził mnie na kanapie i powiedział, że mama nie żyje. Był cały we krwi, każdej nocy śniły mi się jego czerwone ręce i strzał pistoletów. Clara nie była okropna, była tylko tchórzem. Nie potrafiła postawić się ojcu i zabrać nas z dala od niego. Ale stawała w mojej obronie, kiedy podnosił na mnie rękę. Na jej pogrzebie nie było nikogo. Tylko ja, Alberth i ksiądz. Nikt nie przyszedł. Przez mojego ojca, opowiadał złe rzeczy o niej, po za tym kto chciałby przyjść na pogrzeb prostytutki. Nie szanowała nikogo, siebie, a ludzie nie szanowali jej. Zostałam z Alberthem i wtedy bicie mnie stało się rutyną. Dostawałam za wszystko. Znasz historię z gwałtem. Nie uwierzył mi. To trwało, aż nie poznałam Marcela. Miałam 16 lat. Uciekłam z nim. Był trochę starszy. Obiecał mi lepsze życie.
Przełykam ślinę, bo zasycha mi w gardle.
- Byłam w nim zakochana, układało nam się na początku. Pracował, dbał o mnie. Wszystko popsuło się gdy stracił pracę. Zaczął pić, był okropny. Poniżał mnie na każdym kroku. Nie miałam co jeść. Nie darzyłam go już żadnym uczucie. Ale żyłam z nim, nie mogłam odejść. Nie mam żadnego wykształcenia, skończyłam tylko obowiązkową szkołę, nie miałam gdzie odejść. Ja pracowałam na nas, a on pozwalał mi mieszkać u niego. To trwało do momentu, aż pojawiłeś się ty.
Kończę i spoglądam na niego, ani na chwilę nie odwrócił ode mnie wzroku. Całuje moją skroń i mocniej przytula mnie do siebie.
- Przepraszam, że nie zdołałem uchronić cię przed gwałtem w klubie. Starałem się.
- Nie ponosisz za to odpowiedzialności. Czy... nie brzydzisz się mnie ? Zostałam zgwałcona dwa razy, jestem nieczysta.
- Jesteś czysta. To co się działo, nie ma dla mnie znaczenia teraz. Nigdy nie będzie miało.
- Dlaczego chciałeś to wszystko wiedzieć ?
- Nie chcę byś miała jakieś tajemnice przede mną. Wiem jaka jest prawdziwa May i tak zostanie.
- Powiesz mi co się dzisiaj stało ?
- Nie, nic się nie stało.
- Dlaczego wszystko przede mną ukrywasz ? Nie chcesz bym miała przed tobą tajemnicę, ale ty masz ich mnóstwo.
- Nie chcę, by cokolwiek zniszczyło to co mamy.
- A co mamy ?
- Ja mam ciebie.
Pochyla się i całuje mnie. Niewinnie, ale stanowczo zarazem. Wiem, że próbuje tym odwrócić moją uwagę od rozmowy, która podąża w niechcianym przez niego kierunku.
- Moja kolej.
Odbiera z mojej dłoni gąbkę i namydla ją. Obserwuję jego pełną skupienia twarz. Brązowe oczy z otoczką czarnych rzęs, gęste brwi, śniada cera i kilku dniowy zarost. Dłuższy niż zazwyczaj. Pełne usta, które potrafią dobrze całować. Jest zbyt przystojny, nie ma wątpliwości, że to stuprocentowy mężczyzna. Pożądliwy, silny, męski, stanowczy, kontrolujący, wzbudzający pożądanie chyba u każdej kobiety, jaka tylko się na niego natknie.
- Będziesz jeździł do Londynu ?
- Dlaczego pytasz ?
- Masz tam kluby i pracowników.
- Przyjechałem do Londynu, by sprzedać wszystkie cztery kluby i swoje udziały w dwóch innych. Kupiłem je kiedy upadały i sprawiłem, że stanęły wysoko.
Odwraca mnie tyłem do siebie i wciera żel w moje plecy.
- Komu je sprzedałeś ? Vancsowi ?
- Nie. Godnej tego osobie. Ale nie mogłem wyjechać, nie mając pewności, że będziesz bezpieczna. Vancs zmuszał was do seksu jeżeli coś nie szło po jego myśli mam rację ?
- Skąd to wiesz ?
Marszczę brwi.
- Nie chciałaś mi powiedzieć, ale inni zrobili to bez problemu. Dlaczego nie mówiłaś, kiedy prosiłem ?
- Nie chciałam stracić pracy. Przepraszam. Dlaczego zależało ci na moim bezpieczeństwie ?
Zerka na niego przez ramię.
- Zależy mi na bezpieczeństwie wszystkich pracowników, nie narażam nikogo.
- Czenu poprosiłeś Vancsa o mój prywatny taniec ?
- Obserwowałem cię. Byłaś intrygująca, cholernie seksowne, ale w każdym twoim ruchu widziałem strach. Musiałem dowiedzieć się gdzie jego źródło i od czegoś zacząć. Nie zamierzałem przekraczać granic szef- pracownik.
Opłukuje moje plecy i odwraca przodem do siebie. Obejmuje moją twarzy i pochyla się nade mną.
- Nie trudno było mi stwierdzić, kiedy kłamiesz, a kiedy nie. Wiedziałem za każdym razem co czujesz, widziałem to w twoich ruchach i zachowaniu, nie mogłaś ukryć przede mną niczego, ale miałaś coś, czego nie mogłem dosięgnąć, przeżycia.
Całuje mnie w brodę i obmywa moje ramiona.
- Chciałem ci tylko pomóc, ale po drodze zacząłem cię po prostu pragnąć. Nie żałuję niczego, słodka May.
Odkłada gąbkę i wylewa na dłonie trochę damskiego żelu. Spienia go i patrząc w moje oczy dotyka mojej klatki piersiowej.
- Boisz się mnie ?
Kręcę głową, a on przenosi dłonie na moje piersi, uśmiechając się chłopięco.
- To znaczy, że podołałem zadaniu i cię oswoiłem.
- Nie jestem zwierzęciem, Zayn.
- Wiem, jesteś kobietą, która kompletnie zawróciła mi w głowie.
Z moich ust wymyka się głośne westchnienie, kiedy kciukiem głaska wrażliwy sutek. Układam nogi po obu stronach jego nóg, kiedy wciąga mnie na swoje uda. Składa krótki pocałunek na moim ramieniu, nie zaprzestając słodkiej tortury.
- O to właśnie chodzi, May, o przyjemność. Poddaj się temu.
Ściska moją pierś mocno, ale nie brutalnie. Jego usta odnajdują drugą, pozostawioną bez dotyku i zasysają mocno twardy sutek. Wplatam dłonie w jego włosy i zaciskam na nich palce, są tak przyjemnie miękkie i jego włosy, i jego wargi. Przysuwam się bliżej, ocierając się o wciąż twardą erekcje. Słyszę jak syczy i na chwilę zaprzestaje wszelkich czynności.
- Nie ruszaj się, proszę. Jestem tak boleśnie podniecony, że obawiam się iż niedługo odpadną mi jaja.
Sięgam dłonią między nas i obejmuję grubego, prężącego się penisa. Czuję pieczenie na policzkach, ale nie przestaję działać. Unoszę się lekko, ale Zayn mnie zatrzymuje, chwytając za biodra.
- Co robisz May.
Jego głos ocieka podejrzliwością.
- Nie chcę by odpadły ci jaja.
Żartuję i widzę, jak jego kąciki ust drgają.
- Wytrzymam bez tego, poradzę sobie.
- Ufam ci. Nie musisz się powstrzymywać.
Całuje go przelotnie w usta.
- Musisz mi pomóc, Zayn.
Uśmiecha się półgębkiem i oplata dłonią, moją dłoń na jego męskości. Unoszę się wyżej i z pomocą mężczyzny przyjmuję go.
- Nie musisz się śpieszyć.
Podtrzymuje mnie, kiedy próbuję się poruszyć. Wypełnia mnie całą swoją długością w akompaniamencie przyjemnego bólu.
- Dam sobie radę.
Szepcze cicho i układam płasko dłonie na jego twardym torsie. Wyrywa mi się z ust cichy jęk, więc zagryzam wargę.
- Jesteś taka gościnna i ciepła.
Zamyka oczy, a jego klatka unosi się i opada. Woda z gorącej zrobiła się letnia i porusza się gwałtownie z każdym moim ruchem. Otwieram szerzej oczy, kiedy dłoń Zayna sięga między nas, a jego palce zaczynają szybko pocierać łechtaczkę. Skomlę i próbuję nadążyć za jego rytmem, ale on wtedy zwalnia, a kiedy ja zwalniam, on znowu przyśpiesza.
- Dobrze to czuć, kochanie ?
Przygryza skórę na mojej szyi i dmucha na podrażnione miejsce zimnym powietrzem. Ta przyjemność jest zbyt duża, ledwo mogę ją znieść. Ja się unoszę, ale to on ma pełną kontrolę. Zapłakałam, gdy zaczyna zataczać palcami małe kółka. Zaciskam mięśni wokół jego penisa, gdy niekontrolowanie odchylam głowę. To uczucie jest przytłaczające i nieznośne, ale pragnę więcej.
- Dojdź.
Jego palce bardziej napierają, a ja przymykam oczy i wykrzykuję jego imię. Osiągam swój orgazm. Ekstaza opływa moje ciało, gdy drżę i wciąż się na nim zaciskam. Intensywność doznania, sprawia, że nie mogę złapać oddechu.
- Chryste, May.
Wychodzi ze mnie za nim dochodzi i jęczy. Przyciska mnie do siebie i ciężko oddycha. Dygocze, a po jego piersi spływa pot.
- Kocham Cię, malutka.
Z sypialni dochodzą dźwięki jego telefonu, ale nie pozwala mi się odsunąć.
- Poczeka.
Mówi i łączy nasze usta w słodkim pocałunku.

____________________________________________________________________________________________________________
 
 
Długo czekaliście na rozdział, ale mam nadzieję, że było warto.
Ogromne Thank You za komentarze !!!!
Nie sprawdziłam błędów, sprawdzę je później, nie chcę byście czekali dłużej na rozdział.
 
/Loveyoursmile