Życie mną poniewiera...
***
Osuszam ręcznikiem włosy, stojąc boso w mojej sypialni. Naścienny zegarek pokazuje 5 minut przed czwartą w nocy. Wszędzie nadal jest ciemno i wszystko wypełnia się ciszą. Mimo niskiej temperatury kładę się owinięta jedynie ręcznikiem na łóżku i przykrywam kołdrą. Sen szybko mnie zabiera, nie dręcząc możliwością przyjścia Marcela czy też faktem, że rano może być ze mnie tylko bryła lodu.
***
Skacząc na jednej nodze wsuwam na stopy lekko zdarte czółenka, pierwsze i jedyne buty jakie mam na obcasie, są moje, ciężko na nie pracowałam i są przeznaczone tylko na specjalne okazje. Poprawiam białą koszulkę wpuszczoną w spódnicę i przeczesuję nerwowo włosy. "Nie martw się, nie domyślą się, że masz na sobie te same buty i dolną część garderoby, co wczoraj". Nie pomagasz. Sięgam po tusz do rzęs i dziękuję, że jeszcze nie wysechł czy też skamieniał. Nakładam go szybko, co moment zerkając na zegarek. Kiedy wybija trzecia, opuszczam mieszkanie. Pan Malik czeka na mnie tak, jak powiedział. Wychodzi z pojazdu, kiedy pojawiam się w zasięgu jego wzroku, czym zbija mnie trochę z pantałyku. Nie potrzebuję odźwiernego.
- Dzień Dobry Mayer.
Kiwam mu na powitanie, zatrzymując się w bezpiecznej odległości. Czuję jego przewiercający wzrok na sobie.
- Widzę, że polubiłaś tą spódniczkę.
Rumienię się na jego słowa i jest to czysty wstyd. Nie polubiłam jej, po prostu to jedyna elegancka rzecz z dolnej części garderoby, jaką mam. Nie powiem mu tego jednak.
- Możemy jechać ?
Kiwam mu w odpowiedzi i zmierzam w kierunku otwieranych drzwi. W momencie, w którym wygodnie siedzę, jego palce zahaczają moją dłoń.
-Musisz mówić May, ściany też nic nie mówią.
Marszczę na niego czoło i próbuję zrozumieć co ma na myśli.
Wsiada za kierownicę i przekręca kluczyk, gwałtownie ruszając. Nie odzywa się do mnie słowem przez większą część drogi. Wzrok skupia gdzieś przed sobą, a jego kości policzkowe są bardziej wyraźne, niż zazwyczaj. Cisza wypełnia całą przestrzeń i słychać jak koła samochodu wytwarzające podmuch rozrzucają żwirek.
- P.proszę pana ?
Zwraca na mnie uwagę, ale zaraz potem wraca wzrokiem na drogę.
- Co ja tam mam m.mówić ?
Z całych sił próbuję zatrzymać drżenie głosu, naprawdę jest to denerwujące.
- Jeżeli zadadzą ci pytanie odpowiesz na nie. Nic więcej.
Kieruję spojrzenie na boczną szybę, zalewając się nerwami. Co jeżeli nie będę umiała udzielić odpowiedzi ? Skręca mi kiszki ze stresu, a brzuch zaczyna boleć. Wzdycham ciężko i zamykam oczy. To nie ma prawa pójść dobrze.
- May uspokój się, trzęsiesz się.
Zayn łapie mnie za nadgarstek i orientuję się, że stoimy na jakimś parkingu.
- Będę cały czas obok, jeżeli będzie potrzeba, podpowiem ci.
Kciukiem kreśli kółka na mojej dłoni i coś w tym ruchu jest co mnie uspokaja.
- Oczy cię zdradzają, widzę, że się boisz, ale musisz mi ufać. W porządku ?
- W porządku.
Kąciki jego ust podnoszą się.
- Jakiś postęp May, słowo, zamiast kiwnięcia.
Puszcza mi oczko, co jest naprawdę dziwne i wysiada. Czyli jesteśmy na miejscu? Nogi nie chcą ze mną współpracować, kiedy i ja wysiadam, podążając za Malikiem. Jak żałosna jestem, że nigdy nie umiem postawić na swoim...
Obrotowe drzwi zatrzymują się, kiedy mężczyzna przed nami dotyka ich przeszklonej ściany. Tkwimy w nich w ciszy, aż na nowo ruszają. Lobby budynku w całości pokrywa się marmurem i kurwa nigdy nie byłam w taki miejscu.
- Do wind.
Dłoń Zayn opada na miejsce w dole mojego kręgosłupa, wysyłając dreszcze. Naciskiem kieruje mnie w właściwym kierunku. Urządzenie otwiera się przed nami i wychodzi z nich dwóch biznesmenów w garniturach, witając się z moim... moim szefem. Panel po kolei wyświetla piętra, aż wjeżdżamy na jaki mi się wydaje ostatnie.
- Ufaj mi May.
Pociera moje miejsce między łopatkami i drzwi się rozsuwają. Ściągam brwi w konsternacji i chcę zapytać co ma dokładnie na myśli.
- Witaj Zayn, panią też miło widzieć.
Ten sam mężczyzna co wczoraj sięga po moja dłoń i całuje jej wierzch. Nie reaguję już tak gwałtownie na jego prosty gest, może dlatego, że jestem zbyt zaaferowana następstwami.
- Wszyscy już są w sali konferencji, dołączę do was za 5 minut.
Wymija nas i znika za rogiem długiego korytarza.
- Sala jest na przeciw.
Informuje mnie Zayn i idzie pierwszy.
***
- Panno Mayer, jak rozwijają się wasze udziały w PortMont ?
W czym ? Co ?
- Dobrze..
Ignoruję fakt, że moja odpowiedź zabrzmiała jak pytanie i kulę się na swoją drogą bardzo wygodnym krześle. Spinam się jeszcze bardziej, pod uważnym wzrokiem 3 kontrahentów, czy on nie miał być jeden? Widzę jak Zayn siedzący obok podśmiewa się ze mnie i czuję wpływające ciepło na moje policzki.
- Do rzeczy panowie, wiem, że wasz stan finansowy jest ciężki, dlatego mam propozycję. Chciałbym wykupić na własność część waszych budynków w Ameryce.
Mężczyźni na przeciw prostują się wyraźnie spięci, a po ich minach nie widać nic dobrego.
- Jakich dokładni budynków ?
- Należących do sieci hoteli "Vegas". Brukowce nieustannie piszą o skandalicznych warunkach, jakie tam panuję. Ze swoich źródeł dowidziałem się, że dostaliście z sanepidu nakaz zamknięcia hotelu w stanie Gorgia.
- To prawda, ale z czasem te hotele mogą się jeszcze podnieść i stanąć na szczycie.
- Nie z pustym kontem. Tu nie chodzi o podniesienie statutu jednego budynku, ich jest 30. Jestem wstanie nadać nowe życie kilku z nich.
- Przykro mi, ale..
- Pan Malik ma rację.
Wcinam się w rozmowę zaskakując nie tylko ich, ale też siebie.
- Nie można złapać równowagi bez oparcia. Ludzi uciekają od nędzy, prasa odstrasza wam klientów, tracicie ich każdego dnia i będziecie tracić dalej. Potrzebujecie nowego startu, jeszcze za nim całkowicie upadniecie na samo dno.
Tak jak ja upadłam.
- Mój szef nie chce wykupić wszystkich budynków tylko ich część, będziecie z tego mieli pieniądze na sfinansowanie pozostałych, a nowo zakupione obiekty zostaną odnowione do użytku.
Mimo iż mój głos jest spokojny, cała się trzęsę.
- Gdzie dokładnie chciałby pan te budynki wykupić ?
- W stanie Gorgia, w Saint Paul stanie Minnesota, w Miami i w Nowym Jorku.
Mężczyźni wymieniają między sobą ukradkowe spojrzenia, kiwając do siebie głowami.
- Potrzebny jest czas. Musimy to wszystko przemyśleć, nic od razu. Proponuję byśmy spotkali się w przyszłym tygodniu. Prosiłbym, aby wysłał pan do mojego biura maila z proponowanymi kosztami, rozważymy ofertę.
Zayn zgadza się z nimi i wyciąga w ich kierunku dłoń, wstając z miejsca.
***
- Chodź za mną, proszę.
Pan Malik zmienia kierunek, mijając windy, a otwierając drzwi zaraz obok.
- Schody są dosyć strome, uważaj.
Przyjmuję jego ostrzeżenie i zaczynam pokonywać stopnie. U szczytu otwiera kolejne drzwi i pozwala iść pierwszej. Chłodne powietrze od razu obejmuje mnie w swoje ramiona, a wiatr rozrzuca włosy.
- Potrzebuję chwili spokoju.
Informuje mnie i odchodzi w głąb dachu. Nie wiem co mam robić, chyba nie powinnam za nim iść... Dłońmi przeczesuję poburzone włosy i odgarniam pojedyncze kosmyki z oczu. Stawiam niepewne kroki, zmierzając na krawędź dachu. Chcę tylko zobaczyć jak wygląda wszystko z góry. Zatrzymuję się na skraju budynku i wychylam do przodu. Zachwyt zabiera na chwilę mój cenny oddech i zaprzestaję wykonywać ruchy.
- Ostrożnie May.
Szybko zostaję odciągnięta na środek dachu i czuję się jak dziecko, które zrobiło coś złego.
- Przepraszam.
Mówię cicho i odwracam się, bo jego spojrzenie jest zbyt intensywne.
- Nie odwracaj ode mnie oczu.
Mówi łagodnie, jego dłonie łapią moje nadgarstki i delikatnie mnie obraca. Zaciskam oczy odruchowo, jakby zaraz miał sprawić mi największy ból.
- Nie bój się May.
Czuję jak opuszki jego palców przesuwają się po moim policzku.
- Zaufaj mi.
Ciepło rozpływa się po moich ustach, ale tym razem nie jest tak samo, jak wcześniej. Nie czuję niczego miłego i naprawdę chcę przestać czuć jego dotyk.
- Pozwól mi zobaczyć te piękne oczy.
Moje serce pęka na jego słowa i zaczynam szlochać w jego usta. Komplementy mają zbyt silne znaczenie, które nigdy nie będzie mogło odnieść się do mnie. Jak dziwka i biedaczka może mieć w sobie coś pięknego ?
- Proszę mnie puścić.
Zanoszę się jeszcze większym płaczem, kiedy mnie przytula. Nie wiem czy płaczę z powodu psychicznego bólu, czy może ze świadomości, że nigdy nie będę wstanie zaznać dobrego życia, ze świadomości, że nie zasługuję na być dobrze traktowaną.
- Nie skrzywdzę cię, wiem, że o tym wiesz, musisz tylko chcieć w to uwierzyć.
Płynnie przeczesuje moje włosy i sprawia tym, że mój płacz odchodzi. Wycieram ze swoich policzków łzy i napotykam jego oczy. Zarost oprusza delikatnie jego policzki i brodę, musiał się golić. Czuję wpływającą czerwień na moje policzki, spowodowaną nie odpowiednimi myślami.
- Powinienem ci podziękować. Uratowałeś sytuację Mayer, przekonałaś ich i musze się przyznać, że byłem zaskoczony.
Ja też.
- Nie tym, że ich przekonałaś, raczej faktem, że zaczęłaś składać zdania. Nie mówisz za wiele.
Nie wiem co powiedzieć, więc decyduję się na kiwnięcie.
- Jesteś głodna ?
- Nie.
Jak cholera !
- Nie lubię, kiedy ludzie kłamią. Pójdziemy na obiad.
Jego telefon zaczyna dzwonić i przeklina cicho pod nosem. Przeprasza i odchodzi kilka kroków, ale i tak słyszę jednostronną rozmowę.
- Wezmę w tym udział... Scoot siedzisz w tym kupę czasu, wiem, że mnie nie zawiedziesz... śmierć albo życie...
Zalewają mnie zimne poty kiedy mówi ostatnie słowa, więc odchodzę jak najdalej, nie chcąc zagłębiać się w jego sprawy...
_____________________________________________________________________________________________________________________________
Cholernie dziękuję za wasze komentarze i jeszcze raz przepraszam za opóźnienie, po prostu w tygodniu miałam naprawdę dużo, zaczynając od chrzcin kończąc na weselu i urodzinach młodszej siostry i chyba złapała mnie choroba.
Nadrobię to w tym tygodniu.
Bardzo was przepraszam.
/Loveyoursmile
Spokojnie masz prawo sie spoznic wakacje sa wiec nie powinnas spedzac ich tylko na pisaniu bloga ale tez musisz odpoczywac co do rozdzialu boze o co chodzi z ta koncowka szkoda mi may biedna tyle cierpi
OdpowiedzUsuńNic się nie stało. Przecież ty też masz życie prywatne ;).
OdpowiedzUsuńNa prawdę zajebisty rozdział ci wyszedł <3.
On ją lubi. Nie, on ją bardzo lubi :3.
Ja to wiem ;).
Bo gdyby chciał ją przelecieć to już dawno by to zrobił.
Jestem pełna podziw dla May. ,,Uratowała'' sytuację w sprawie z sprzedażem budynków :D.
Weny życzę :*
~ Joanna O.
super
OdpowiedzUsuńcudny <333
OdpowiedzUsuńjak się nie gniewam mogę czekać nawet miesiąc warto było <3
kurwa nie wyobrażam sobie żebym miała takie życie jak May ona tyle przeszła to jest straszne nie wiem czy na jej miejscu wytrzymałabym :'(
''- Wezmę w tym udział... Scoot siedzisz w tym kupę czasu, wiem, że mnie nie zawiedziesz... śmierć albo życie...''
ŚMIERĆ ALBO ŻYCIE? mam nadzieję że to tylko metafora.. ;p
KOCHAM <3
super rozdzial zreszta jak kazdy ;-) ale ciagle mam jeden zarzut za krotko ;p a moze Zayn naprawde zatrudni ja jako swoja asystentke i bedzie miala w koncu normalna prace ;d...i niech sie juz dowie co ten jej chlopak psychol jej robi zeby mogl cos z tym zrobic....i kurde nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu ;-) naprawde swietnie piszesz pzdr Kinga i zycze weny i duzo czasu bo tyo znaczy ze bedziesz miala czas dodawac wiecej i czesciej ;d
OdpowiedzUsuńŚwietny:-)
OdpowiedzUsuńUrgh... Nie mogę pozbierać myśli <33
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, zresztą jak zawsze <333 Nie mogę się doczekać następnego <3 Obiecuję, że przy następnym postaram się napisać o wiele, wiele, wiele dłuższy komentarz <33 Pozdrawiam <33
Świetne. Końcówka kiedy Zayn rozmawiał przez telefon... Zaskoczyła mnie!
OdpowiedzUsuńMega:)
OdpowiedzUsuńwybacz ze krotki mam kuzynke 8 letnia na wakacjach cud ze udało mi się rozdzial przeczytać! :D
O matko rozdział jest idealny... nie było mnie w domu od kilku dni i od razu po powrocie musiałam wejść i to przeczytać <3
OdpowiedzUsuńcudo... mam nadzieję że między nimi będzie już tylko coraz lepiej.. bo będzie prawda??
no nic czekam na nexta <3
i DZIĘKUJĘ za dodanie bloga w zakładce <3 bardzo dziękuję też za opis :) i że wpadłaś do mnie żeby przeczytać to coś.. haha no nic to do nexta :*
Mrs.Horan
Genialny rozdział. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń