W Londynie jestem późną nocą i bardzo wczesnym rankiem. Witam się z ulewą i wilgotnym klimatem, zaciągając się londyńskim powietrzem. Z pomocą taksówkarza znajduję hotel na wschód od centrum ze stosunkowo niskim cenami. Płacę za dwie noce, odnajduję swój pokój i pozbywając się ciuchów, przemarznięta wchodzę pod kołdrę. Zasypiam szybko, wyjątkowo dotkliwie odczuwając brak Zayna.
***
Myliłam się, myśląc, że znalezienie mojego ojca będzie proste. Od równych dwóch godzin chodzę po mieście z nadzieją zetknięcia się z nim. I gdy przechodzę już cały Londyn w szerz poddaję się, wracając na Piccadilly Circus. Gdy nie trzeba jest wszędzie. Z rękoma w kieszeniach kurtki, we wczorajszych ubraniach i ze spuszczoną nisko głową podążam do starego mieszkania. Nie mogę powiedzieć, że tęskniłam za Londynem. Nie zatęskniłam ani razu. Za to tęsknie za Nowym Jorkiem, nawet jeżeli nie miałam okazji poznać go od podszewki. Naciągam kaptur na głowę, gdy zbliżam się do starej dzielnicy mieszkalnej. Co ja właściwie mam do powiedzenia Marcelowi ? Chyba nic. Chcę tylko sprawdzić czy żyje. Nie życzyłabym mu niczego złego. Jest alkoholikiem, ale nie jest złym człowiekiem. Ostrożnie stawiam nogi na stopniach, klatka schodowa wydaje się być jeszcze bardziej zniszczona niż ją zapamiętałam. Zapach wilgoci drażni moje nozdrza jak jeszcze nigdy. Staję przed tymi samymi drzwiami, za którymi jeszcze niedawno mieszkałam i nasłuchuję głosów po drugiej stronie. Cisza. Podnoszę dłoń zaciśniętą w pięść, ale waham się. Ostrożnie opuszczam ją na gładkie drewno i uderzam kilka razy. Cisza. Zdejmuję kaptur i zaczesuję włosy za uszy. Napieram barkiem na drewno naciskając klamkę, a drzwi ustępują. Powoli wchodzę do środka, zostawiając uchylone drzwi. Bezszelestnie przechodzę przez kolejne pomieszczenia, sprawdzając je, aż docieram do mojej... już nie mojej sypialni. Niepewnie uchylam drzwi, ale nie przekraczam progu, widząc siedzącego na łóżku mężczyznę. Przełykam ślinę i przelatuję wzrokiem po pokoju. Wyciągnięta szuflada z komody, ten sam połamany taboret i wszędzie walające się męskie ciuchy. Przynajmniej łóżko jest zasłane..
- Marcel ?
Robię krok, a później jeszcze jeden. Przenosi na mnie szeroko otwarte oczy i rozchyla wargi w zaskoczeniu. Jego blada twarz nabiera lekkich kolorów.
- May ?
Przeciera oczy, patrzy na mnie, a później opuszcza głowę, mamrocząc, że coś jest zbyt mocne.
- Nie wiem czy cię widzę, czy tylko mi się zdaje.
Bełkocze i przeczesuje włosy.
- Jestem tu.
Podchodzę bliżej niego i wyciągam rękę, dotykając jego ramienia.
- Wszystko z tobą dobrze ?
- Nie. Gdzie byłaś tak długo ? Zniknęłaś bez śladu.
Podnosi się, zatacza lekko do tyłu, ale szybko łapie równowagę.
- Zostawiłaś mnie bez niczego.
Otwieram usta, by powiedzieć mu o Nowym Jorku, ale w porę się powstrzymuję. Lepiej, żeby nie wiedział.
- Próbowałam ułożyć sobie życie.
Patrzy mi w oczy i uśmiecha się.
- I udało ci się ?
Wkładam dłonie w kieszenie i odwracam wzrok, oglądając dokładnie pokój. Brak firanek na oknach, a zegar naścienny ma pękniętą szybkę.
- Przyszłam sprawdzić co z tobą ?
- Jestem w dobrej formie.
Uśmiecha się zabolale i znowu przeczesuje włosy.
- Jak ma się pan Malik ?
Spogląda na mnie pogardliwie, jakby wszystko wiedział.
- Nie wiem.
- Jak to możliwe ? Przecież to właśnie z nim się gdzieś zawieruszyłaś.
- Co ?
Cofam się o krok.
- Nie zgrywaj się. Próbowałem cię znaleźć. Trzeba przyznać, dobrze cię ukrył. Nie pochwalił się, że dzwoniłem ?
- Raz.
- Wystarczyło. Przecież wróciłaś.
- Nie wróciłam do ciebie, Marcel. Przyszłam tylko sprawdzić jak się masz. Lepiej już pójdę.
Z malejącą pewnością siebie przechodzę do drzwi.
- Zaczekaj!
Krzyczy. Moje serce wybija szybszy rytm, a nogi przyśpieszają. Zapomniałam, jak to jest gdy ktoś krzyczy. Zayn nigdy nie krzyczał, zdarzało mu się podnieść głos w mojej obecności, ale nie krzyczeć.
- Do cholery, zaczekaj!
Zatrzymuję się przy drzwiach wejściowych i czekam, aż pojawi się w zasięgu mojego wzroku. Nie boję się. Słyszę jak tupie, klnie, a później pokazuje się jego chwiejna postura.
- Nie pozwolę ci odejść. Nie masz prawa.
Patrzę na niego szeroko otwartymi oczami i niemal zaczynam się śmiać. Spycham strach w najgłębsze zakamarki mojego umysłu i prostuje się. Nie boję się. Już nie.
- Pominąłeś coś, Marcel. Mnie i moje zdanie. Jeżeli myślisz, że zostanę tutaj, bo mnie zastraszysz to grubo się mylisz. Nic nas nie łączy.
Patrzę chwilę w jego zaskoczone oczy, w rozszerzone źrenice, a później odwracam się na pięcie. Wychodzę, zatrzaskuję drzwi i zbiegam szybko po schodach. Jedna łza wypływa na mój policzek i nie wiem czy to z radości, a może to po prostu ulga, którą naprawdę poczułam. Oczami wyobraźni widzę jak odcięta zostaje lina z mojej lewej dłoni, łącząca mnie z przeszłością. Przedsmak wolności. Jakkolwiek dziwne jest to co odczuwam, ważne że jest prawdziwe. Ocieram policzek i z powrotem pokonuję całe miasto, by dostać się do hotelu.
Dopiero, gdy kładę się na łóżku i opuszcza mnie adrenalina, odczuwam głód i potrzebę ujrzenia Zayna. Potrzebuję go. Potrzebuję jego ramion i zapachu męskiego ciała. Zamykam oczy, a gdy je otwieram wybucham płaczem. Każdy płacze na początku, ale to etap przejściowy...
***
Trzymam w dłoni dwa końce okrywającego mnie ręcznika, a drugą ręką usiłuję wyciągnąć z torby coś do ubrania. Zdenerwowana przekręcam torbę i wysypuję z niej wszystko wybierając koszulkę, bieliznę i bluzę. Ubieram się, czeszę i lekko maluję, chcąc zakryć wczorajsze pozostałości po płaczu. Jeszcze przed godziną jedenastą opuszczam hotel wybierając się do jedynego miejsca, gdzie mogę zastać ojca, a gdzie ja nigdy nie chciałam wrócić. Korzystając z metra dostaję się na obrzeża Londynu, skąd i tak muszę pojechać autobusem dalej. Z żalem wydaję na to pieniądze, ale wiem, że muszę to zrobić, czuję do tego powinność. Z głośno bijącym sercem wysiadam na przed ostatnim przystanku z trasy autobusu i przechodząc przez skrzyżowanie, dostaję się na swoją ulicę. Domy z sąsiedztwa ani trochę nie uległy przebudowie, postarzały się. Zmieniły się kompozycje kwiatów na podwórkach, państwo Churnes przekonali się do pelargonii. Bywałam czasami u ich syna, nie do wiary, że to pamiętam. Ciężkim krokiem przechodzę obok tego wszystkiego. Mam cel. Bladożółty, mały, zaniedbany dom na końcu ulicy. Muszę przystanąć i odzyskać panowanie nad sobą, bo chodź jeszcze nie weszłam do środka budynku, wyraźniej niż za każdym razem wcześniej przypomniał mi się mój własny koszmar. Zamykam oczy, otwieram, zamykam, oddech, otwieram, idę. Trzęsącą się dłonią naciskam dzwonek przy drzwiach i stoję cierpliwie. Szum, szmer, odgłos przekręcanego zamka i mój ojciec w progu. Jego widok jest jak kolejny cios. Zachwiewam się do tyłu, ale nie potrzebuję jego brudnej ręki, chcącej dać mi oparcie.
- Mogę wejść ?
O ile je czuję się jak ogłuszona, on ma dobry refleks we wszystkim. Robi mi miejsce w przejściu i otwiera jeszcze szerzej drzwi, uśmiechając się.
- Cieszę się, że wróciłaś.
________________________________________________________________________________________________________________
Nie strzelać do mnie ! :D Notka i wszystko będzie jutro pod 70 rozdziałem (tak nowy rozdział). Trzymajcie się.
Nie samowity rozdział i nie martw się ja nie będe strzelać ahhahah
OdpowiedzUsuńTym razem nie będę strzelac! Hahaha, żarcik ;p jak ja nie mogłam się doczekać tego c rozdziału a jak jutro ma być jeszcze jeden, łiiii; d wiec mam nadzieje ze do jutra, a w sumie to do dzisiaj juz chyba ;d
OdpowiedzUsuńOna to naprawdę tak? Uciekła mu? Niee. Nie. Oni się tak kochają przecież, a ona go zostawiła? :( Malik przecież chciał ją tylko chronić...a tak z drugiej strony ciekawi mnie na jak długo wystarczy jej pieniędzy :/
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na 70 :)
xx
Ja bym sie chyba zesrała za przeproszeniem i uciekła od tego debila :o mam na myśli jej ojca c; Ale serio? Serio serio? Serio serio serio wróciła do Londynu? I zostawiła Zayn'a? Owww to nie jest fajne :'c Bubu ;c
OdpowiedzUsuńCzekam na next! ;**
Jab bym nie dala rady spotkac się z nimi i podziwiam ją za to.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na next!
Świetny rozdział. Nie moge się doczekać dalszej części <3
OdpowiedzUsuńMogę sobie to wszystko jedynie wyobrazić jak May to przeżywa. Ale nie bała się gdy Marcel był w pobliżu, stawiła jemu czoła :) Trudno jest mi wyobrazić sobie co z nią teraz będzie, na prawdę :) Jakoś trudno jest mi sobie wyobrazić, że Zayn i May już nie ma..
OdpowiedzUsuńI spotkanie z ojcem.. Ciekawe co będzie miał jej do powiedzenia i po co dzwonił do Zayna, gdy była w NY..
Po prostu świetny rozdział ! ;)
/E.
Jezu tak bardzo chcę żeby była z Zaynem ... :(
OdpowiedzUsuńZayn wróć <3
OdpowiedzUsuńWitam po przerwie;) Nie zastrzelę Cię bo chcę wiedzieć co dalej, skończyłaś w ciekawym momencie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się nowa, odważna May!! Świetnie sobie poradziła z Marcelem. Powrót, stawienie czoła przeszłości nie jest łatwe, jest cholernie trudne. Oby z ojcem poszło równie pomyślnie, może chociaż on coś zrozumiał, bo Marcel to szkoda gadać. Nie mogę uwierzyć, że on myślał, że ona do niego wróci i będzie znowu wystraszoną, usłużną dziewczynką. Tak jak to opisałaś, May żegnając przeszłość zbliża się do pełni "wolności", to krok do poczucia szczęścia. Zobaczymy jeszcze jak z Zaynem się ułoży. Nie wyobrażam sobie, że po prostu każde z nich zacznie żyć swoim życiem...
Pozdrawiam Xx
Rozdział super. Mam nadzieję, że jednak Zayn się weźmie i przyjedzie po May. Czekam na kolejny z niecierpliwością <3 ~@heroineNialler
OdpowiedzUsuńW takim momeciw skonczylas ;( uwielbiam czytac to opowiadanie �� czekam na nastepny rozdzial
OdpowiedzUsuńwow z niecierpliwoscia czekam na nastpeny rozdział:)
OdpowiedzUsuńO której tak mniej więcej pojawi się nowy rozdział ??? Aga J.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny !
OdpowiedzUsuńMam złe przeczucia co do tego,że ona weszła do domu ojca. Mam też przeczucie,że pojawi się tam Zayn ale mogę się mylić :D
Do następnego <3
@lovju69
Piękny , Boski i Zajebisty ❤ Zazwyczaj się rozpisuje , ale dzisiaj jakiś taki brak weny mam ;* Boje się o May ;-; Chcę by wróciła do Malika i jestem z niej dumna bo w końcu powiedziała Marcelowi co myśli i uwolniła sie od niego ❤ Strzelać nie będe , cieszę sie , że nowa cześć tak szybko się pojawi ;** ❤ Życzę weny i czasu ;* ❤
OdpowiedzUsuń