- Do Nowego Jorku...
Nic nie mówię. W milczeniu przekraczam próg pokoju, wychodząc na hotelowy korytarz. Jestem gotowa. Nie chcę się cofać, chcę iść do przodu. Ufam Zayn'owi i być może popełniam kolejny wielki błąd, ale chcę w to wejść. Nie mogę nic stracić, przecież nie mam nic.
Mężczyzna wymeldowuje mnie w recepcji i oddaje obydwie nasze karty. Prowadzi mnie do samochodu, a kiedy upewnia się, że moje pasy są zapięte, włącza się w londyński ruch.
- Zostaniesz u mnie w mieszkaniu na dwie noce. Muszę dopiąć ostatnie sprawy, zanim wyjedziemy. Ty również.
Ściągam razem brwi w zdezorientowaniu.
- Ja nic...
- Porozmawiamy na miejscu.
Włącza kierunek i skręca na Oxford St. jedną z najbardziej znanych ulic. Często tędy przechodzę, słynie ze sklepów. Nie ma metra kwadratowego, który nie byłby zajęty przez sklep, albo restauracje. Prawdziwy raj dla zakupoholików. To śmieszne, że nigdy nie byłam w żadnym z lokali handlowych albo domu towarowym. Ludzie jeden za drugim wchodzą i wychodzą z rękoma obładowanymi torbami. Mimowolnie uśmiecham się na ich widok, kiedyś też tak wejdę i nie wyjdę bez niczego. Wybiorę sobie co tylko będę chciała i zapłacę za to bez obawy, że nie starczy mi na jedzenie. Ustatkuję się, a to życie będzie tylko odległym wspomnieniem. Marszczę nieładnie nos, przypominając sobie, że nigdy nie odwiedziłam Camden Town. Kto nie chciałby przejść między ogromnymi bazarami, które słyną z kreatywnych pomysłów na modę ? Setki młodych ludzi, chętnych do rozmów, bezwstydnie pokazujących swoje style. Jeszcze bardziej żałuję, że nigdy nie stanęłam na chodniku New Bond Street i nie przeszłam nim choć kilka kroków. Ulica dla milionerów. Prada, Chanel, Dior, Donny Karan czy Miu Miu... kto nie marzy o wejściu do któregoś z najbardziej ekskluzywnych sklepów i nie wyniesieniu z niego czegoś. Mi wystarczyłaby sama świadomość, że byłam tam. Będę tęsknić za Londynem, za domami z czerwonej podpalanej cegły albo białej, za codziennym widokiem oblanego złotem Big Bena i za tymi palmami przed domem jednego z miliarderów. To absurdalne, ale i szalone i kochałam widok tych tropikalnych drzew. Czy w Nowym Jorku też są ? Będę tęsknić za wszystkimi marmurowymi budynkami, mieszającymi się z zabytkowymi budowlami i ciągnącą się w nie skończoność kolejką do London Eye. Za oficjalną ceremonią zmiany warty pod Buckingham Palace, która mimo iż wygląda tak samo za każdym razem przyciąga na tą krótką chwilę tłumy. Będę tęsknić za każdą uliczką Londynu, bo nie których rzeczy nie da zobaczyć się na żadnym zdjęciu. Będę tęskniła za mini plażą przy Tamizie i tylko za tym wszystkim. Będę tęskniła za samym Londynem, miastem i tylko za tym. Bo może i te wszystkie rzeczy wydają się być przereklamowane, są po prostu wyjątkowe.
- May ? Jesteśmy.
Odrywam wzrok od okna i spoglądam na Zayna. Patrzyłam, ale zwracałam uwagi na to gdzie jesteśmy. Rozpinam pasy i jak posłuszne dziecko wychodzę z samochodu trzaskając lekko drzwiami. Znam drogę do mieszkania, ale daję się poprowadzić do lobby, a później do windy.
- Zayn ?
- Tak ?
- Czy.. czy Carmen.. o-ona też jest..
- Nie May. Nie ma jej i nie będzie. Wyjechała do Michigan na pewien czas.
Kiwam głową.
- Nawet nie wiem czy kiedyś wróci.
Dopowiada, ale mówi to na tyle cicho, że jestem pewna iż kieruje te słowa sam do siebie. Sprawnie odblokowuje drzwi i otwiera je na oścież, robiąc miejsce bym weszła pierwsza.
- Usiądź przy barze, zaniosę twoją torbę do pokoju dla gości i zjemy coś na śniadanie.
Kiwam głową i idę na przód.
- Jeszcze raz kiwnij głową, May, a osobiście poszukam języka w twojej buzi.
Grozi, ale uśmiech nie schodzi ani na chwilę z jego twarzy.
Lubię tego Zayna.
***
Zayn wyszedł dwie godziny temu mówiąc, że musi coś załatwić i wróci za parę godzin. Kazał mi czuć się jak u siebie. Tyle, że ja nigdy nie miałam domu. Nigdy nie miałam swojego miejsca, w którym mogłabym czuć się bezpiecznie i "jak u siebie". Nawet tutaj czuję się źle. Zostawił mnie tutaj samą. Nie boi się, że coś ukradnę ? Przecież mogłabym to zrobić. Taaa... May, kogo ty oszukujesz ? Przechacam się kolejny raz po kuchni, nie widząc w co wsadzić ręce. Potrzebuję zajęcia. Za wielkim szklanym oknem jest ponuro, przez co i w pomieszczeniu jest smutno i szaro. Otwieram lodówkę i dokładnie lustruje każdą z półek, kiedy urządzenie wydaje dziwny dźwięk z przestrachem zamykam je i siadam przy blacie baru. Głowę opieram na dłoni, a paznokciami drugiej dłoni stukam w marmur. Jeny marmur. Spoglądam jeszcze raz na lodówkę, nieszczególnie jest pełna, ale nie brakuje w niej jedzenia. Decyduje się otworzyć ją jeszcze raz i wyjmuję z niej paprykę oraz mięso mielone w plastikowym pojemniku. Znajduję sobie deskę do krojenia i nóż, którym można by pokroić człowieka. Ścinam górę dwóch papryk i pozbywam się gniazdek. Myję ją dokładnie i odkładam na bok, zaczynając szukać jakiś przypraw. Znajduję kilka torebek w wąskiej szafce, na samym końcu kuchni. Mieszam słodką paprykę, sól i pieprz, przyprawiając tym mięso. Wiem, że czegoś mi brakuje, ale nie wiem czego. Widziałam ten przepis w jakimś magazynie dla kobiet, ale nie mogę sobie przypomnieć dokładnej receptury. Wypełniam papryki po brzegi surowym mięsem i przykrywam je odkrojoną, górną częścią warzywa. W szafce nad głową znajduję jakieś szklane naczynie i modle się, by nie pękło, kiedy wstawię je do piekarnika. Układam na nim paprykę i wsadzam do urządzenia, nastawiając temperaturę. Cholera sos ! Przeszukuję jeszcze raz szafkę z przyprawami i znajduję szybki sos pomidorowy. Wsypuję zawartość saszetki do pojemnika i dolewam wody, mieszając. Na opakowaniu pisze by dodać śmietanę słodką i dzięki bogu, taka jest w lodówce. Wysuwam na krótką chwilę naczynie z piekarnika i polewam wszystko sosem. Sprzątam po sobie, kiedy danie się piecze. Mam nadzieję, że będzie do zjedzenia. Nie chcę nas otruć, po prostu nudziło mi się.
***
W ciszy zjadam swoją porcję, zmywając po sobie talerz. Dało się to zjeść, nawet smaczne. Nakrywam dla Zayna przy barze i zostawiam potrawę zamkniętą w naczyniu na marmurze. Na zewnątrz zrobiło się ciemno, mimo że jest dopiero siedemnasta.
Na korytarzu słychać odbijające się echem moje kroki, gdy idę do pokoju dla gości, który wcześniej odkryłam. Wchodzę do środka i układam się na miękkim, ładnie zaścielonym łóżku. Zamykam oczy nasłuchując wszystkich dźwięków.
***
Gdy otwieram oczy dookoła panuje ciemność i tylko lampka nocna daje nikłe światło. Nie zapalałam jej. Obracam się na drugi bok i natrafiam na spokojną twarz mężczyzny. Ma zamknięte oczy, jego klatka płynnie faluje i wciąż ma na sobie dzisiejsze ciuchy.
- Wyspałaś się ?
Rozszerzam swoje oczy i wstrzymuję na kilka sekund oddech.
- T-tak.
Odpowiadam zaskoczona.
- Sama zrobiłaś to jedzenie ?
Otwiera oczy i patrzy wprost na mnie. Kiwam głową na potwierdzenia.
- Dobre. Dziękuję, że je dla mnie zostawiłaś.
Uśmiecha się, aż zapiera mi dech.
- Szukałem cię, kiedy wróciłem. Myślałem, że uciekłaś. Nie uciekniesz prawda ?
Kręcę głową, uśmiechając się lekko.
- May do cholery ! Ile można. Dosyć tego.
Podnosi się gwałtownie i przenosi nade mnie. Jestem przerażona jego niespodziewanym wybuchem.
- Otwórz usta.
C-co ? Jestem zaskoczona jego prośbą i trochę panikuję, ale robię co mi każe.
- Dziwne... widzę, że masz język.
Na jego czole pojawia się pionowa zmarszczka, ale uśmiecha się szeroko i ja też to robię, rozumiejąc o co mu chodzi.
- Muszę się upewnić.
Przybliża swoje usta do moich i łączy je w delikatnym pocałunku. Opieram się, ale tylko przez chwilę. Spycham na sam koniec myśli głos krzyczący "Carmen" i oddaje pocałunek. Swoim językiem muska mój i odsuwa się.
- Zbadałem to. Ma pani język pani May.
Patrzy wprost w moje oczy, ponownie zaczynając się pochylać.
- Więc dlaczego nie pozwalasz mi słuchać twojego głosu ?
Jego oddech odbija się od moich warg i policzków.
- Mów do mnie, zawsze mów.
Całuje moje czoło i jest to gest cenniejszy niż wszystkie inne jakich doświadczyłam. Chcę zatrzymać tą chwilę, zapamiętać ją. Nie potrafię opisać co czuję, ale jest to właściwe jeżeli mogę tak powiedzieć. Jest to właściwe.
- May ?
- Hm ?
- Za nim wyjedziemy, musisz spotkać się z ojcem. Zrobisz to jutro...
Czar prysł.
______________________________________________________________________________________________________________________________
Już zabieram się za pisanie rozdziału 42.
Postaram się skończyć go jak najszybciej.
Dziękuję, że cierpliwe czekaliście i za tak ogromną liczbę komentarzy.
/Loveyoursmile
Jejku cudny #_#
OdpowiedzUsuńCiekawe co sie wydarzy w NY ^^
Może May i Zayn jakoś sie zbliża do siebie ,poczują cos :D
Czekam na nn kochana ;)
Boze boze boze boze boooooooooze ale jak to z tata? No kurde juz sie boje, to bedzie mega spotkanie, mam nadzieje ze zayn bedzie przy niej zeby jakos dodac jej otuchy :D czekan na nn!!
OdpowiedzUsuńTo nie jest wscibski komentarz ;)
OdpowiedzUsuńJestem tylko ciekawa czy rozdzial no. 42 zawita do nas jeszcze dzis, czy moge isc spac hahahhaha
Ily xx
Zayn i jego wyczucie czasu xd Rozdział świetny jak zawsze! Czekam na kolejny xx / Emily
OdpowiedzUsuńJezu ale mi się ten rozdział podoba przeczytała dwa razy :d Brawo May idz dziewczyno do przodu z wysoko uniesiona głową a ten seksowny dupek nie pozwoli Cię skrzywdzic. Co do spotkania z ojcem myślę że Zayn wie co robi nie wyskoczylby z takim pomysłem tak sobie. Wyjazd....Uważam że to najlepsze co teraz może zrobić May. Zacząć życie od nowa z dala od toksycznego środowiska. Nie mogę się już doczekać nexta cholernie chce wiedzieć co dalej :-) pzdr Kinga
OdpowiedzUsuńOch i zapomnialam jeszcze napisać...to zdjęcie na końcu zmiazdzylas mnie jest boskie :d
UsuńCudny! Jak zawsze, nie moge doczekac sie rozdzialu 42 i spotkania May z ojcem! Czekam na next i dzieki za dodanie rozdzialu jeszcze dzisiaj bo jutro w szkole jest wywiadowka i cos czuje ze bede miala szlaban na komputer xD czekam na next i jeszcze raz dzięki ~xoxo~
OdpowiedzUsuńI ten moment w którym szukał jej języka <3
OdpowiedzUsuńAchh xD
Hihihi "Zbadalem to. Ma pani język pani May" kocham to tak szczerze ♥
OdpowiedzUsuń@Wesolutkaa2
Rozdziała jak zawsze SUPER !!! Zgadzam się z poprzedniczką Zdjęcia Zayna na końcu GENIALNE !!! :):):)
OdpowiedzUsuńNo cóż na samym początku muszę napisać, że ten gif prawie mnie zabił <3
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że May zgodziła się wyjechać do NY. Bardzo dobrze, że zaczyna pozytywnie myśleć i w końcu jest w niej jakaś nadzieja, że wszystko będzie ok i jeszcze ułoży sobie życie - właśnie tego jej życzę. Między Zaynem i Carmen jest chyba coraz gorzej, ale nie powiem, że jestem jakoś załamana tym faktem, jak dla mnie może nie wracać. Ta akcja z lodówką i wydawanym przez nią dźwiękiem była świetna, w ogóle nie wiedziałam, że z May taka kucharka, miło, że przygotowała coś dla Zayn'a :) Te poszukiwania języka po prostu bosko <3 i nagle to spotkanie z ojcem... Tylko w jakim celu? Żaden pomysł nie przychodzi mi do głowy, bo chyba raczej Zayn nie zechce, żeby po tym wszystkim May się z nim pogodziła...
Rozdział jest jak zawsze świetny i z niecierpliwością czekam na kolejny. W ogóle to co dla nas robisz i jak się starasz, jesteś naprawdę kochana, nawet nie wiem jak mam Ci dziękować <3
Pozdrawiam i do następnego ;*
Doma
Rozdział świetny.
OdpowiedzUsuńTaki słodki ^^
Czemu May ma się spotkać z ojcem ? Zayn chce go wsadzić do więzienia ?
Do następnego genialnego rozdziału <3
@lovju69
słodki :) kochana uwielbiam Cię, wiesz o tym?
OdpowiedzUsuń