- May...
Zayn wchodzi do pokoju gościnnego, muszę odgarnąć mokre włosy z twarzy i przetrzeć oczy, by widzieć go wyraźniej. Ale o ile ciężko jest mi bez jego widoku, tak teraz jeszcze ciężej jest mi na niego patrzeć. Pociągam nosem, gdy zaczyna się do mnie zbliżać i szybko odnajduję w sobie siłę, na wydobycie z siebie słów.
- Możesz przynieść mi chusteczki ?
W ułamku sekundy zawraca i wychodzi z pokoju. Mój płacz w jednej chwili nasila się, wraz z nadejściem myśli, że to już ostateczny koniec. Zginam się w pół, siedząc na łóżku z nogami swobodnie zwisającymi i układam czoło na kolanach. Nie docierają do mnie słowa Zayna, słyszę je, ale nie rozumiem. Dopiero, gdy mnie dotyka zrywam się jak oparzona i odsuwam. Odbieram od niego paczkę chusteczek, wyciągam jedną i kompletnie bez elegancji wydmuchuję nos. Później biorę kolejną i kolejną, aż w końcu mogę oddychać.
- May, to nie jest tak, jak wygląda. Jest wiele rzeczy, o których nie wiesz.
- Nie chcę żyć z tobą, twoim dzieckiem i Nessie. Do jutrzejszego wieczora zabiorę wszystkie rzeczy i opuszczę twój penthaus.
- Nie masz dokąd odejść.
- To już nie twój kłopot, pilnuj swoich kłamstw, by nie wyszły na jaw.
- Przestań, tak mówić.
- Jak ? Zamierzałeś mi kiedyś powiedzieć, że masz dziecko ?
- Nie...
- Pogrążasz się, Zayn. Tym razem mogłeś skłamać.
- Nie kłamałem nigdy, po prostu nie mówiłem wszystkiego.
Wybucham żałosnym śmiechem, a później znowu płaczę.
- W taki razie gratuluję ciulu, jak na biznesmena okazujesz się być strasznie tępym facetem.
- Uważaj na słowa.
Syczy przez zęby, jakby zraniony. Cóż ja też jestem zraniona, znacznie bardziej niż on. Kolejny raz ocieram łzy i kieruję się do wyjścia. Ta wymiana zdań nie ma sensu.
- Stój!
Chwyta mnie i czuję na niego złość za to, że mnie dotyka. W jednej chwili sztywnieję i zaczynam się wyrywać.
- Puść mnie!
Wrzeszczę, ale chwyta mnie ciaśniej i przyciska do siebie. Uderzyłabym go, gdyby moje ręce nie były uwięzione między moim, a jego ciałem. Płaczę jeszcze bardziej ze złości, która się wzmaga wraz z ograniczeniem przez niego moich ruchów. Dzisiaj czuję się znowu jak kiedyś, gdy emocja miały kontrolę nade mną, nie inaczej.
- Daj mi chwilę.
- Puść mnie, Zayn. Jestem teraz tak wściekła, że mogłabym cię uderzyć.
- Zrób to, jeśli ci to pomoże.
Zluźnia uścisk, a ja wydobywam dłonie. Jednak nie potrafię go uderzyć. Nawet jeżeli właśnie się rozstajemy, a może nawet już to zrobiliśmy, nie chcę nigdy być sprawcą przemocy, a tym bardziej nie chcę związku z przemocą. On nie uderzyłby mnie nigdy, ja też tego nie zrobię. Odpycham go od siebie, ale reaguje na tyle szybko, że nim zdążam zrobić krok, on przyciska mnie do ściany i trzyma w uwięzi. Znowu napada mnie nieprzemożona chęć przyłożenia mu.
- Przestań ze mną walczyć na chwilę. Wysłuchaj tego co chcę powiedzieć, później zdecydujesz co zrobisz.
- Nie mam ochoty.
- Cholera, nie bądź uparta. Spieprzyłem, wiem. Ale ty naprawdę niewiele o mnie wiesz. Daj mi szansę, May. Wysłuchałaś tylko tego co powiedziała Nessie, wysłuchaj tego co chcę powiedzieć ja.
Zaciskam zęby, ale przestaję się szarpać. Spoglądam mu w oczy i dopiero teraz dostrzegam jak bardzo jest zrozpaczony, może nawet zdruzgotany, o ile to nie za silne słowo. Jest wzburzony, rozstrojony i spanikowany.
- Poleć ze mną do Hiszpanii.
Oddycham ciężko, aż wybucham potężnym gniewem i zaczynam go odpychać całą siłą. Mam ochotę się śmiać i mogę stwierdzić, że teraz to on potrzebuje lekarza od głowy.
- Jesteś palantem, Zayn ! Jak możesz mnie o to prosić ?!
- Przestań się ze mną mocować. Nie skończyłem.
- Nie obchodzi mnie to. Kompletny z ciebie dureń. Nienawidzę cię, Zayn.
Z ostatnimi słowami jego uścisk staje się prawie nieodczuwalny, ale mężczyzna szybko odzyskuje nad sobą kontrolę.
- W Hiszpanii zostało moje najgorsze wspomnienie. Chcę ci je pokazać. Daj mi dwa dni. Później podejmiesz decyzję. Jeżeli postanowisz odejść, pozwolę ci. Pomogę ci wrócić do Londynu, jeżeli będziesz chciała. Pozwól mi tylko się odsłonić. Zero tajemnic i kłamstw.
- Dlaczego miałabym ci wierzyć ?
- Bo zawsze byłem z tobą szczery, nie mówiłem ci wszystkiego, ale nie kłamałem. Jesteś dla mnie sensem życia, nie mogę tak po prostu tego wyłączyć. Myślę o tobie przez cały czas i jeżeli jest coś, co sprawi, że będę mógł cię zatrzymać, zrobię to.
- Dwa dni, Zayn. I robię to tylko dlatego, że po tym wszystkim zasługuję na prawdę. Teraz zostaw mnie w spokoju.
Widzę w nim ból, gdy odsuwa się, a po długiej chwili kiwa głową i wychodzi zamykając za sobą drzwi. Zasługuję na to, by znać o nim prawdę.
___________________________________________
__________________
(Zayn)
Nie jestem w stanie patrzeć na May w naszej garderobie, pakującą kilka swoich rzeczy do torby. Nie jestem też w stanie jej powstrzymać i na widok oraz myśl o tym wszystkim dopada mnie rozpacz. Nie chcę patrzeć w jej zapłakane oczy, bo ilekroć widzę jak płacze boli mnie serce. Spogląda na mnie szklistym spojrzeniem, a dolna warga May drży, rozsypuję się. Odwracam wzrok i wychodzę. Siadam na naszym sypialnianym łóżku i opieram łokcie na kolanach. Kocham ją tak bardzo, że to aż boli, bardziej już nie potrafię. Jestem w stanie dać jej wszystko, jej własny kawałek Nowego Jorku, jak nie cały Manhattan, nie wyobrażalną miłość, rodzinę, pieniądze, wszystko, a mimo to nie mogę jej zatrzymać.
- Będę spała w pokoju gościnnym. Dobranoc.
Żegna się sztywno z przewieszoną na ramieniu torbą i wychodzi. Biegnę za nią i łapię ją na schodach.
- May. Wykupiłem lot do Hiszpanii na jutro rano.
Kiwa głową i schodzi dalej. Miałem nadzieję, że coś powie. Chcę ją ponowie zatrzymać, ale nie wiem jak. Wracam na górę i kieruję wzrok w stronę komody, gdzie leżą klucze należące do May i jej telefon. Zaciskam pięści, zęby i pierwszy raz od wielu lat czuję, że mógłbym się rozpłakać jak dziecko. Kąpie się, schodzę na dół i po cichu sprawdzam pokój, w którym śpi May. Bez zapalania światła siadam na łóżku, widząc ją śpiącą, otuloną przez ciemność nocy. Naciągam jej kołdrę wyżej i przykrywam po samą szyję, odgarniając włosy. Nie jestem wstanie się zmusić do wyjścia, dlatego siedzę przy niej.
____________________________________________
_____________________
Bez słów z mojej strony jedziemy na lotnisko, bez słów z mojej strony wsiadamy do samolotu i bez słów z mojej strony spędzamy cały lot, lądujemy oraz wsiadamy do wynajętego samochodu. W Hiszpanii jest duszno, promienie słońca ostro rażą, a kraj mimo, że jest piękny, nie potrafię się cieszyć z tego, że tu jestem.
- Zabiorę cię do hotelu, zjesz coś.
Skinieniem głowy wyrażam zgodę i zamykam oczy, nie chcąc na to wszystko patrzeć. Chcę poznać już prawdę i jutro z samego rana wsiąść z powrotem do samolotu.
Nalegam na zmianę pokoju z powodu jednego łóżka. Chcę osobny pokój, ale udaje mi się wynegocjować u Zayna kłótnią pokój z dwoma osobnymi łóżkami. Posiłek zjadamy w pokoju w towarzystwie ciszy i w osobnych kątach. Późnym popołudniem, gdy słońce jest znacznie słabsze, Zayn zawozi mnie na kompletne odludzie i zatrzymuje samochód na poboczu, tuż przy urwisku, gdzie w dole rozciąga się lazurowe morze. Mężczyzna wzdycha naprawdę ciężko i zaciska dłonie na kierownicy.
- Miałem romans z Nessie, jakiś miesiąc przed poznaniem ciebie. Zawsze stosowałem prezerwatywy, ale podczas jednego razu zsunęła się. Spałem z nią tylko kilka razy, na ogół to ona zaspakajała moje..
- Oszczędź mi.
- Nasz relacja trwał nie całe dwa tygodnie. Zakończyłem wszystko, ale później zwróciła się do mnie z wynikiem badań USG. Dzień poczęcia został oszacowany na dzień, w którym doszło do małego incydentu z gumką, poza tym Nessie, nie spała z nikim innym z tego co wiem. Chciała usnąć dziecko, ale się nie zgodziłem. Płacę jej za to, by utrzymała ciążę. Nessie wie o tobie, powiedziałem jej, że jestem z tobą związany i mam co do ciebie poważne zamiary.
- Co oznaczały słowa: Życie albo śmierć ? Mówiłeś je chyba do Scoota.
- Życie dziecka, albo jego śmierć, Scoot o wszystkim wiedział, kontrolował Nessie, gdy byłem w Londynie.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o wszystkim na początku ?
- A zostałabyś ze mną, May, wiedząc, że zostanę ojcem ? Zechciałbyś w ogóle czegokolwiek ze mną spróbować ?
- Nie.
- Więc masz odpowiedź. Bałem się, że odejdziesz.
- Dlaczego tak zależy ci na dziecku ?
- Chodź.
Wysiada z samochodu i przechodzi na drugą stronę ulicy, czekając na mnie. Wspinamy się wspólnie po schodach na górę, gdzie jest kamienny budynek i dopiero gdy jesteśmy na samej górze rozpoznaję w nim kościół. Przechodzimy na jego tyły ścieżką z kamieni, gdzie znajduje się cmentarz z masą nagrobków, górujących nad miastem. Idę za mężczyzną, aż dochodzimy do maleńkiej kamiennej płyty z krzyżem i uschłymi różowymi różami. Chwilę stoimy w milczeniu, aż się odzywa.
- Moja matka zdecydowała się na aborcje farmakologiczną, gdy zaszła w ciąże po raz trzeci. Miałem siedemnaście lat. Ja i mój brat, i nawet mój ojciec widzieliśmy o tym co planuje i nie powstrzymaliśmy jej przed tym. Dla nas to było w porządku. Wszystko poszło tak jak powinno. Po pięciu dniach wystąpiły krwawienia, ale zbyt długo zwlekała z pójściem do lekarza. Jakoś miesiąc po wszystkim miała kłopoty ze zdrowiem, poszła na badania. Okazało się, że wciąż jest w ciąży na dodatek to drugi miesiąc. Zgodnie z ojcem podjęła decyzję, że urodzi. Byliśmy przygotowani na przyjęcie dziecka, a nawet i uradowani. Urządziliśmy pokój i wszystko było zakupione. Trzy tygodnie przed terminem urodziła Juli. Była naprawdę malutka, zbyt mała. Nie miała nóżki, a jej nażądy nie były prawidłowo rozwinięte. Lekarze starali się ją jakoś uratować, spędziła dużo czasu na oddziale w inkubatorze. Za każdym razem gdy ją widziałem płakała, przeżyła nie cały miesiąc. Lakarze mówili, że to lepiej, że odeszła, gdyż cierpiała... Obwiniam się za to i nie tylko ja. Moja cała rodzina ponosi winę za jej śmierć i cierpienie. Nie chcę dziecka z Nessie, May. Ale nie chcę też, by zdarzenia się powtórzyły. Nie toleruję już aborcji, każde dziecko zasługuje na życie, nawet jeżeli jest nie chciane.
Patrzę na niego, dopóki kilka łez nie opuszcza moich oczu. Nie jestem wstanie nic powiedzieć, bo nie wiem jak to przyjąć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następny rozdział dopiero w przyszłym tygodniu, ponieważ do przyszłego poniedziałku nie będzie mnie w Polsce. Chyba, że dam radę napisać rozdział jutro, ale naprawdę malutkie szanse.
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło.